Walka zaczęła się w listopadzie 2020 roku. 12-letni Wiktor jesienią przesypiał całe dnie, na nic nie miał siły. Doszły wymioty i bóle głowy, a potem problem z oczami. U okulisty usłyszał najgorszą z możliwych diagnozę – guz mózgu. Jedyną nadzieją na całkowite wyleczenie to poddanie się leczeniu w USA.
Pineoblastoma IV stopnia złośliwości to jeden z najniebezpieczniejszych nowotworów. Niestety, lekarze w Polsce nie są w stanie wyleczyć 12-letniego Wiktora.
– Wiktor miał przeprowadzoną trepanację czaszki. To uratowało mu życie. Niestety okazało się, że guz nie jest operacyjny – jest owinięty siecią żył, unaczyniony, a sam otacza żyłę główną – mówi Beata Mielnik, mama Wiktora. – Planowe 4 cykle chemii zmniejszyły guza, ale nie na tyle, by można go było wyciąć. W tym stanie radioterapia też jest niebezpieczna, bo guz może się rozsiać po całym organizmie.
Jest nadzieja
Znalazł się jednak ratunek – to leczenie w St. Louis Childrens Hospital, które daje aż 85% szans na pokonanie nowotworu i wyzdrowienie.
– Terapia polega na podawaniu dużych dawek chemii celowanej przy wcześniejszym pobraniu, a potem przeszczepieniu komórek macierzystych ze szpiku. Gdy chemia zniszczy cały organizm, komórki są w stanie to odbudować. Proces powtarzany jest nawet trzykrotnie – tłumaczy mama. – To metoda, którą stosuje się wyłącznie u dzieci. Żaden dorosły by jej nie przeżył – nikt, poza dzieckiem, nie ma tak silnego organizmu.
Po zakończonym leczeniu organizm jest „wyzerowany”, całkowicie wyczyszczony. Dziecku trzeba powtórzyć wszystkie szczepienia, które przyjmowało od urodzenia.
Ogromne pieniądze i bardzo mało czasu
Niestety leczenie jest bardzo kosztowne. Łącznie z przelotem oraz 9-miesięcznym pobytem to kwota 9,5 miliona złotych. Do tego rodzice muszą zebrać pieniądze do 17 maja.
– Leczenie naszego syna w USA musi się odbyć niemal natychmiast po ostatniej chemii, która jest przewidziana w Polsce. Nie możemy pozwolić sobie na dłuższą przerwę, bo to mogłoby ryzykować progresją choroby! Wiktor powinien trafić pod opiekę lekarzy w Stanach do końca maja. To oznacza, że do 17 maja musimy zgromadzić całą wymaganą kwotę i przesłać ją na konto szpitala – wyjaśnia mama.
– Boję się, że umrę, chociaż mógłbym żyć. Nie wiem, czy jeszcze kiedyś będzie normalnie, czy będzie dla mnie następne Boże Narodzenie i czy mój brat, jak dorośnie, będzie mnie pamiętał. Teraz ma tylko 3 latka i bardzo mnie kocha. A ja kocham jego. Kocham mamę i tatę, moje życie, szkołę. Możecie pomóc mi żyć. Każdy z Was może pomóc, o co bardzo Was proszę – mówi 12-letni Wiktor.
Link do zbiórki oraz więcej informacji: https://www.siepomaga.pl/wiktor-lewicki
Komentarze
6