Szorstka industrialna przestrzeń wypełniona portowymi kontenerami, w której muzyka łączy się z jedzeniem na świeżym powietrzu i coniedzielnym marketem. Port Bar na Łasztowni to miejsce, które od razu przywodzi na myśl berlińskie strefy kultury. - Najlepszym uczuciem jest widok ludzi w różnym wieku, którzy spędzają u nas czas - mówi Miłosz, współorganizator projektu Port Bar.

Wejście do Port Baru znajduje się na Łasztowni, tuż pod Trasą Zamkową. Może i nie jest zbyt widoczne, ale gdy przekroczy się próg, oczom ukazuje się "przemysłowa" przestrzeń wypełniona kontenerami. Jedna ze ścian pomalowana została przez lokalnego artystę Macieja „Kredę” Jurkiewicza, a kolejna przez Piotra Pauka, znanego też pod pseudonimem Fruit of the Lump.

W dzień miejsce dla rodzin, wieczorem – miejsce imprez

Można tutaj zjeść, napić się kawy, kraftowego piwa i Mezcalu - narodowego wysokoprocentowego napoju alkoholowego z Meksyku o lekko słomkowym kolorze. Port Bar jest jedynym miejscem w Szczecinie z tak szeroką ofertą tego meksykańskiego trunku. 

Są miejsca do siedzenia oraz przestrzeń, którą wielu ogląda z nieukrywanym zaciekawieniem. Na co dzień działają dwa bary - główny i Tequila Bar. Dodatkowo na miejscu są również food trucki. Natomiast w niedzielę przestrzeń na Łasztowni wypełniana jest wystawcami, którzy biorą udział w Port Markecie. 

- W Port Barze jesteśmy od czerwca. W dzień przychodzą tutaj całe rodziny, starsze osoby. Natomiast wieczorem witają tutaj młodzi, a przestrzeń staje się typowo imprezowa – opowiada Łukasz, barista kawiarni Alternatywnie, która oprócz lokalu przy al. Wojska Polskiego ma również swój kontener na Łasztowni.

Znajomość od czasów liceum

Inicjatorem projektu Port Bar jest Adam. To on napędził karuzelę, która teraz kręci się już własnym życiem. 

- Dołączyłem do niego praktycznie od początku. Najpierw jako dorywczy barman, który choć trochę chciał się oderwać od nielubianej roboty i wrócić na chwilę do gastronomii - opowiada Miłosz. - I tak zostałem do teraz, w roli wspólnika. 

Z Adamem znają się od czasów liceum. - Uczęszczaliśmy do różnych szkół, ale mieliśmy wielu wspólnych znajomych. Zaraz po maturze poszedłem do mojej pierwszej pracy za barem w nieistniejącej już restauracji Chrobry na Wałach Chrobrego - wspomina. 

W tej samej restauracji za barem stał Adam, który również wówczas zaczął swoją przygodę z gastro. Inicjator Port Baru pracował w kilku szczecińskich lokalach, a następnie wyjechał z Polski, aby podjąć pracę w koktajl barach w Londynie, Nowym Jorku, czy meksykańskim Tulum. Wrócił do Polski z zamiarem otwarcia czegoś swojego. Miłosz natomiast pracował w klubach za barem, potem poszedł w stronę pracy kelnera. Zdobył szlify sommeliera i prowadził kilka miejsc jako menedżer. 

Rosnąca popularność bulwarów i portowe kontenery

- Bary kontenerowe święciły triumfy w większości dużych polskich miast. Wobec rosnącej popularności bulwarów dziwi mnie, że dopiero my ruszyliśmy to właśnie w Szczecinie - przyznaje Miłosz. - Była już oczywiście wyspa Grodzka, ale to jednak inna specyfika działalności. 

Miłosz i Adam przyznają, że na wybór lokalizacji miała oczywiście wpływ popularność bulwarów, ale także XIX-wieczna zabudowa Łasztowni, którą uwielbiają. 

- Utylitarne budynki portu pasowały nam do industrialnej, szorstkiej koncepcji przestrzeni kontenerów. Miejscem, które obecnie wynajmujemy, było naszym pierwszym wyborem. Pomysł wykorzystania kontenerów morskich zrodził się w momencie, kiedy Adam przez przypadek wpadł na tę przestrzeń. Staramy się integrować rozwiązania z różnych miejsc, restauracji, klubów, ale też galerii sztuki i dużych firm - dodaje Miłosz. 

Sztuka, muzyka na żywo i zaciszna strefa kibica

Port Bar proponuje mieszkańcom Szczecina koncerty na żywo, Port Market w niedzielę, wystawy street artu i szeroko pojętej sztuki nowoczesnej. Specjalnie na Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej 2020 przygotowano zaciszną strefę kibica, w której mecze wyświetlane są przez projektor. 

- Od lipca ponownie powiększamy się o strefę z zeszłego roku przeznaczoną na część typowo klubową - zapowiada Miłosz. - Natomiast już niedługo z łódki będą grać dje. Poza tym mamy kilka niespodzianek i wiele planów rozwoju na przyszłość. O miejscu mogę powiedzieć jedynie, że to spory kawałek Szczecina. W zeszłym roku z super odbiorem bawiliśmy się nowoczesnymi sztukami wizualnymi - przede wszystkim Mappingiem 3D. 

W duchu eko

W Port Barze nic się nie marnuje. Adam i Miłosz wykorzystują na nowo wszystko co się da - kontenery, banery, beczki, lampy. Nawet plastikowe kegi po piwach, tak zwane petainery, przemieniają się w mniejsze kosze albo lampy. 

- Pozbywamy się wszystkich produktów z plastiku i tworzyw sztucznych. Napoje lejemy ze szkła i puszek. Te drugie nie zajmują praktycznie miejsca, kiedy je zgnieciemy. Wykorzystujemy również kubki papierowe oraz z mączki kukurydzianej całkowicie biodegradowalnej.  Adam i Miłosz starają się również przyzwyczaić gości do segregacji. - Nie zawsze idzie to gładko - przyznaje wspólnik Adama. - Ciężko upilnować wszystkich na tak wielkim terenie, ale kropla drąży skałę. 

Społeczność, która tworzy Port Bar

Obaj panowie prowadzą projekt, który łączy wielu ludzi. Współpracują z muzykami, wystawcami, mobilnymi restauratorami. 

- Najlepszym uczuciem jest widok ludzi w różnym wieku, którzy tłumnie spędzają u nas czas. Czy to podczas imprez, czy w ciągu dnia, kiedy motorem napędowym są współpracujący z nami wystawcy z jedzeniem. Młodzi artyści czują się u nas swobodnie, a my kombinujemy tak, żeby zachować wartości i przekaz tego miejsca przy maksymalnym wykorzystaniu jego potencjału.

Miłosz przyznaje, że ważna jest dla niego społeczność, która tworzy Port Bar. 

- Uwielbiam ją. Brzmi to jak banał, ale to najprawdziwsza prawda. Każdy wnosi od siebie coś niepowtarzalnego. Nasza załoga stachanowców jest nie do zdarcia. Zarzucę kolejnym tanim tekstem. W gastronomii cieszącej się dużym zainteresowaniem, charaktery kształtują się w ogniu ciężkiej pracy. Tego z pewnością naszej ekipie nie brakuje. Niesamowitą przyjemnością jest praca z ludźmi, których po prostu bardzo lubię i podziwiam znajomość fachu, wyobraźnie i kompetencje każdego/każdej z nich. 

Kierownictwo przyznaje, że dużo wyzwań dotyczących prowadzenia Port Baru wynika ze specyfiki miejsca. Nie jest łatwo utrzymać wszystko w ryzach i dbać o jakość oferty. Priorytetem dla Port Baru jest obecnie wejście główne na teren. Miłosz i Adam często słyszą ze strony odwiedzających, że miejsce jest super, "ale tego wejścia niespecjalnie widać". 

- Niebawem nikt już nie przeoczy naszego PORTalu - zapowiada Miłosz. - Wyzwań jest więc wiele, ale, gdy otaczają nas tacy ludzie, to się nie przejmuję. Nie chcę rzucać sloganem, że rzeczy niemożliwe nie istnieją. Dobrze wiemy, że to kłamstwo.