To jedna z najzabawniejszych operetek wszech czasów! Pozornie jest to lekkie dzieło o rozczarowanych swym związkiem mitologicznych małżonkach. Można jednak odczytywać je w nowy sposób i tak właśnie uczynił Jerzy Jan Połoński. Jego współczesna wersja „Orfeusza w piekle” to majowa premiera Opery na Zamku w Szczecinie!

Inwersja mitycznej opowieści

Operetka Jacques’a Offenbacha po raz pierwszy została wystawiona w październiku 1858 roku w paryskim teatrze Bouffes Parisiens. W zamierzeniu była parodią nawiązujących do mitu o Orfeuszu oper, szczególnie „Orfeusza i Eurydyki” Glucka. Historia bohaterów opisana w libretto Ludovica Halévy'ego i Hectora Crémieux przebiega inaczej niż w mitycznym oryginale. „Orfeusz w piekle” stworzony został jako inwersja opowieści o parze, która przezwycięża wszelkie przeciwności, by połączyć się w miłosnym związku. W tym ujęciu Orfeusz myśli bardziej o Pomponii, a Eurydyka o Arysteuszu. Postanawiają więc się rozwieść i pójść własnymi ścieżkami. To jednak nie jest takie proste, ponieważ oboje muszą się liczyć z tym, co ma do powiedzenia opinia publiczna…

W szczecińskiej inscenizacji realizatorzy idą jeszcze dalej. To nie świat antycznych bohaterów jest pierwszoplanowy, ale świat mediów – produkcji telewizyjnych, filmowych, internetowych, natomiast główne postacie to aktorzy, celebryci i twarze popkultury. Pozostają oczywiście intryga, ironia i wiele komicznych zdarzeń. Są też ważne tematy, tj. podwójna moralność, hipokryzja i przemocowa władza elit.

Potężny potencjał manipulacji

– Zawsze długo zastanawiamy się z Jerzym Wołosiukiem nad naszą kolejną produkcją. Rok 2024 jest dla nas szczególny – to rok 100. urodzin Jacka Nieżychowskiego, człowieka dla naszej Opery szalenie ważnego. Bardzo chciałem zaakcentować ten jubileusz gatunkiem muzycznym, który był szczególnie bliski temu artyście. Wiedziałem, że to musi być operetka. Rozważaliśmy różne tytuły, ale „Orfeusz w piekle” był najlepszy – mówi Jacek Jekiel, dyrektor Opery na Zamku w Szczecinie. – Chcieliśmy zderzyć nas, widzów, z potrzebą zbiorowej wyobraźni, której ulegamy, i – nie boję się tego powiedzieć – bywa ona dość groźna, ponieważ ma potężny potencjał manipulacji naszymi myślami czy gustami. Mówię o świecie mediów, świecie zbiorowej wyobraźni, która może być wykorzystana w niecnym zamiarze. Dlatego chciałem pokazać świat, który jest binarny – z jednej strony widzimy to, co dzieje się na scenie, z drugiej – jest tam ktoś z kamerą i pokazuje, co na niej się dzieje, w innej konwencji – uzupełnia.

Olimp stanie się zatem emocjonującym show telewizyjnym, ziemia – serialem paradokumentalnym, piekło – niskobudżetowym horrorem z karykaturalnymi postaciami ze znanych filmów. Scena będzie studiem filmowym, a publiczność obejrzy wyświetlaną na dużym ekranie transmisję.

– To kolejna produkcja, która nasz teatr dużo nauczy. Stanęliśmy też przed dylematem, czy realizować wersję dwuaktową czy czteroaktową, i doszliśmy do wniosku, że ta pierwsza będzie ciekawsza dla widzów, ciekawsza muzycznie i będzie też dobrym materiałem do przeprowadzenia całej realizacji scenicznej – wyjaśnia Jerzy Wołosiuk, kierownik muzyczny spektaklu, dyrektor artystyczny Opery na Zamku w Szczecini. 

Pomost pomiędzy operą a musicalem

Jerzy Jan Połoński to muzyk, aktor, reżyser i pedagog. W Operze na Zamku w Szczecinie zrealizował wcześniej musical „Crazy for You”.

– Zanim zacząłem robić operetki, a to moja druga w życiu, to byłem absolutnie przekonany, że to absolutnie nie ma sensu. Ale teraz wiem, że ma, pod warunkiem, że zaczniemy to robić inaczej, nie w sposób nowoczesny, udziwniony, ale używając innych środków wykonawczych, realizacyjnych, inscenizacyjnych i że to może być ciekawy pomost pomiędzy operą a musicalem. Dlatego umówiliśmy się na hybrydę, stworzenie telewizyjnego, krzykliwego, multimedialnego świata i połączenie z Olimpem, czyli naszymi obecnymi bogami z telewizji, którzy decydują o naszym „być albo nie być”. Oczywiście operetka zawsze służyła rozrywce, ale można się zastanowić, czy ten nowy, kolorowy, krzykliwy świat nie jest, aby zbyt krzykliwy i zbyt jaskrawy. Nie wiem, czy polubię operetki, ale na pewno jest to przeciwnik, z którym miło się „poboksować”… – wyjaśnia twórca.

Na widzów czeka na pewno wiele wizualnych atrakcji, do czego przyczyni się m.in. precyzyjna, bardzo przemyślana choreografia. 

– Skoro operetka ma być pomostem pomiędzy operą a musicalem, to starałem się pokazać w swoich rozwiązaniach choreograficznych właśnie rozmach musicalowy. Są takie utwory w „Orfeuszu w piekle”, np. kankan, że wierzę, że na jednym obejrzeniu się nie skończy, że widz, który będzie chciał czerpać z nich jeszcze więcej frajdy, przyjdzie jeszcze raz i jeszcze raz. Także chór ma, co robić, jeśli chodzi o ruch. A kto zatańczy słynnego kankana? Wszyscy! Także piekielne zombie – mówi Karol Drozd, autor choreografii do spektaklu.

Teatr, który udaje telewizję

Za scenografię odpowiedzialny jest Wojciech Stefaniak, współtwórca ponad 400 spektakli, sztuk dramatycznych, oper, musicali oraz laureat wielu nagród i wyróżnień. Otrzymał m.in. łódzką Złotą Maskę za najlepszą scenografię w sezonie 2010/2011.

– Moja konstrukcja kryje w sobie wiele tajemnic, ma ukryte źródła światła, wszystko od początku do końca jest przemyślane. Świat mediów musi być bardzo efektowny, „kupujący” widza, a jednocześnie trochę nic nieznaczący – taki efekt wideoklipu, czyli coś widzimy, przeżywamy i szybko o tym zapominamy. Moją scenografię będą państwo widzieć tak, jak widzą to ci, którzy siedzą przed telewizorami. Będzie to scenografia teatralna, która udaje telewizyjną. Duża tu zasługa oświetlenia. A kamera jest tylko dodatkiem, smaczkiem – opowiada artysta o swej pracy w „Orfeuszu w piekle”.

Świat blasku, cekinów i brokatu

Autorką kostiumów do spektaklu jest Anna Chadaj, która przygotowała stroje odpowiednie dla trzech różnych światów ukazanych w spektaklu.

– Świat celebrytów to świat blasku, cekinów, brokatu. Świat telewizji to dla mnie nawet trochę świat sitcomu, ale bardzo kolorowy. I ostatni świat – filmy klasy C i kiepskie horrory. Do tych pomysłów przygotowałam kostiumy. Bogowie oczywiście błyszczą i lśnią… – mówi artystka.

Premiera spektaklu na scenie Opery na Zamku nastąpi już 17 maja. Spektakl zostanie pokazany także dzień później oraz 19, 25 i 26 maja.