Celem wielu wycieczek po jeziorze Dąbie jest betonowy kadłub statku osadzony na dnie w północnej części akwenu. Przez lata w wielu opracowaniach pojawiała się informacja, że to „Ulrich Finsterwalder”. Dzięki badaniom historycznym Jana Iwańczuka, wiadomo już jednak z całą pewnością, że to nieprawda.

Jan Iwańczuk to jeden z największych znawców historii Szczecina. W ostatnim czasie na tapet wziął losy betonowych kadłubów statków, które powstały w czasie II wojny światowej w niemieckiej stoczni w dzisiejszym Darłówku. Rezultaty swojego historycznego śledztwa opublikował w artykule na pomeranica.pl, czyli Encyklopedii Pomorza Zachodniego. Szczegóły można znaleźć pod hasłem ­– Kadłub betonowca (Jezioro Dąbie).

Betonowa konstrukcja z bogatą historię

Przez lata utarło się, że na dnie jeziora Dąbie osadzony jest „Ulrich Finsterwalder”. Taką nazwę wymalowano nawet na betonowym kadłubie. Teraz wiadomo już jednak z całą pewnością, że prawdziwy „Ulrich Finsterwalder” spoczywa na dnie Morza Bałtyckiego, w pobliżu Wisełki. Okazuje się natomiast, że betonowiec z jeziora Dąbie nigdy nie miał nazwy własnej. Przy budowie oznaczono go jako D-62.

Losy tego betonowca wciąż nie są w pełni znane. Wiadomo, że spłynął na wodę 19 sierpnia 1944 r. w stoczni w dzisiejszym Darłówku. Skąd w ogóle pomysł na budowę takich konstrukcji? Niemcy w czasie wojny borykali się z problemem niedoboru stali. Rozwiązaniem miały być statki towarowe z betonowymi kadłubami.

Wiele wskazuje na to, że D-62 w trakcie ewakuacji został zatopiony przez Niemców w pobliżu wyspy Wolin. Po wojnie wydobyto go i służył jako pływający magazyn. W 1947 r. kadłub ponownie zatonął, tym razem przy brzegu wyspy Górnej Okrętowej, gdzie próbowano załatać powstałe nieszczelności. Po 15 latach kadłub został ponownie wydobyty i przetransportowany w okolice ujścia Iny.

W jego ładowniach miały powstać baseny

W 1975 r. został przeholowany z powrotem do stoczniowego nabrzeża. Był pomysł, by ładownie betonowego statku zaadaptować na baseny. Nic z tego jednak nie wyszło i kadłub ostatecznie wrócił na płyciznę na jeziorze Dąbie, w okolicy Inoujścia. Można go tam oglądać do dziś.

Nie wiadomo jednak, jak długo jeszcze, bo betonowy kadłub powoli rozpada się. Pojawiły się propozycje, żeby przeprowadzić prace konserwacyjne i zachować tę historyczną ciekawostkę. Trudno ustalić jednak, kto miałby je wykonać, bo okazało się, że betonowy wrak nie ma właściciela.