Sukces tej płyty zaskoczył nie tylko krytyków, lecz całą branżę muzyczną. Mało kto spodziewał się, że młoda debiutantka przebije nawet uznanych twórców, a tak się właśnie stało w tym przypadku. Album „Gemini” (wydany w 1994 roku) sprawił, że o Kasi Kowalskiej było głośno, a artystka dostąpiła zaszczytu występowania przed Bobem Dylanem na jego dwóch koncertach w Polsce. Po 30 latach od wydania Kasia Kowalska przypomina tę płytę, prezentując ją na żywo od początku do końca. Tak też było 3 kwietnia w złotej sali Filharmonii w Szczecinie.

Pod opieką Ciechowskiego

„Gemini” wyprodukował Grzegorz Ciechowski i bezsprzecznie mocno przyczynił się do finalnego efektu. To on przekonał Kasię, że powinna jak najwięcej śpiewać po polsku, ponieważ ona upierała się przy angielskich tekstach… Album osiągnął status płyty podwójnie platynowej (co oznacza, że sprzedano ponad 400 000 egzemplarzy), a w sesjach nagraniowych uczestniczyli m.in. związani ze Szczecinem gitarzyści – Wojciech Wójcicki i Jarosław Chilkiewicz. Aktualny skład towarzyszący Kowalskiej jest zupełnie inny, a rolę kierownika pełni Jerzy Runowski.

Motyle na scenie

Poza tym gitarzystą w Szczecinie zobaczyliśmy Piotra Nazaruka (klawisze), Jonasza Stępnia (gitara), Pawła Grudnia (bas) oraz Macieja Kietlińskiego (perkusja), którzy poruszali się po scenie zaaranżowanej tak, by przywodziła na myśl okładkę „Gemini” (w centrum zobaczyliśmy kilka świecących motyli). Niewątpliwie scenografia, na którą składały się też konstrukcje z papieru ustawione po bokach, bardzo dobrze „zagrała”, a światła, za które odpowiadał Dawid Łuczak, zmieniające się w każdym utworze, były znakomitym dopełnieniem nastroju.

Znakomity realizator

Wieczór rozpoczął się od utworu „Gemini”, który niewątpliwie pokazuje siłę głosu Kasi i jest interesującym „otwieraczem”. Kolejne numery, czyli „Wyznanie” i „Jak rzecz”, udowodniły, że cały zespół jest w dobrej dyspozycji – brzmienie uzyskali mocne i selektywne. Duża w tym zasługa człowieka, który zasiadł za konsoletą, a był nim Adam Toczko, czyli legenda wśród realizatorów dźwięku. Współpracował z takimi wykonawcami jak: Acid Drinkers, Apteka, Edyta Bartosiewicz, Kobong, Liroy, Maanam, Monika Brodka, Katarzyna Nosowska czy Pogodno, a aktualnie pracuje nad produkcją nowej, koncertowej płyty Kultu, nagranej na Teneryfie.

Dedykacja dla tych, którzy odeszli

Kasia Kowalska śpiewała kolejne piosenki z płyty „Gemini” (m.in. bardzo energetyczny, drapieżny „Cukierek”) oraz utwory innych wykonawców – bardzo ekspresyjną wersję „I Never Loved a Man” Arethy Franklin, rockowy hit „No Quarter” Led Zeppelin (w tym przypadku solówką gitarową popisał się Stępień) oraz wieńczący całość „Dziwny jest ten świat” Czesława Niemena. W kilku momentach artystka zwracała się też do publiczności, zachęcając do wspólnego wykonywania refrenów (choćby w numerze „Jak rzecz”), wspominała też czas powstawania płyty oraz ludzi, którzy uczestniczyli w sesjach studyjnych, a niestety przedwcześnie odeszli.

Przypomniała zatem Grzegorza Ciechowskiego, klawiszowca Sławomira Piwowara oraz realizatora dźwięku, Staszka Bokowego. Ich twarze zobaczyliśmy na ekranie nad sceną i to im oraz innym twórcom, których już między nami nie ma, dedykowany był utwór „I Need You”. Na zdjęciach archiwalnych i we fragmentach filmów pokazano też wiele innych kadrów z przeszłości (z lat 90. i późniejszych), więc wizualia prawie zdominowały muzykę.

Taneczny epilog

Po klasyku Niemena cała publiczność, klaszcząc, wstała z miejsc i tak już pozostała do końca wydarzenia, a zespół przedstawił jeszcze dwie dodatkowe piosenki, kończąc jednym z najweselszych i najbardziej tanecznych utworów Kasi, którym jest „Coś optymistycznego”. Epilog rozruszał zatem nawet najmniej aktywnych, czyli artyści osiągnęli to, co zamierzali.