Nowy program kabaretowy Zenona Laskowika i Jacka Fedorowicza obiecywał wiele. Przede wszystkim miał być trafnym odzwierciedlaniem spraw aktualnych, dotyczących Polski i poszczególnych regionów. Miał też zawierać świetne skecze, doprawione otoczką literacko-muzyczną. Zapowiadało się więc wesoło i ambitnie, co podkreślało wystawienie spektaklu w Operze na Zamku. Niestety, rzeczywistość okazała się zupełnie inna.

Tego jeszcze nie było ma bowiem klika zasadniczych wad. Przede wszystkim repertuar jest niespójny, jawi się jako bełkot człowieka z twórczą blokadą, który poskładał razem kilka kiepskich pomysłów i nijak nie potrafił ich rozbudować. Po drugie skecze w większości wywoływały uczucie zażenowania, nie potrafiły zawładnąć całą publicznością, nie doprowadzały jej do zbiorowego zatracenia w śmiechu, przez co częstsze były pojedyncze salwy, niż gromka radość na widowni. Po trzecie (i chyba najbardziej bolesne) repertuar nowego programu Laskowika & Fedorowicza niebezpiecznie przypominał kloaczny humor ze Świata według Kiepskich, co wyjątkowo nie pasowało do sceny Opery na Zamku.

Dawnych dokonań kabarety Tey nie można przyrównać do działalności Starszych Panów – daleko mu było do ich poetyckiej swobody, szczególnie widocznej w piosenkach. Jednak Laskowik okazał się wówczas na tyle dobrym obserwatorem, że potrafił z głupot życia codziennego wysublimować esencję i w świetny sposób zaprezentować ją szerszej publiczności. Niestety z biegiem lat zmysł ten zatracił się gdzieś, a humor przepadł wraz z nim. Odniesienia pojawiające się w Tego jeszcze nie było może i są trafne, ale zazwyczaj brak im błyskotliwości, jakby krzywe zwierciadło zakrzywiło się za bardzo, przez co odbijane przezeń obrazy całkowicie rozmijają się z widzem. Jacek Fedorowicz, obecny partner sceniczny Laskowika, wcale sytuacji nie poprawia, a wręcz przeciwnie – prezentuje na scenie gagi poniżej przyjmowanego poziomu, które bardziej bazują na wulgaryzmach, niż na trafnych pointach. Stan rzeczy polepsza trochę część muzyczna, jednak i ona pozbawiona jest polotu, głębi i humoru bardziej ambitnego, który zgromadzonych widzów w pełni by usatysfakcjonował.

Oczywiście miało Tego jeszcze nie było kilka dobrych elementów. Najlepszym z nich okazał się zespół, idealnie wypełniający luki między poszczególnymi częściami programu. Młodzi aktorzy, towarzyszący Laskowikowi i Fedorowiczowi, również pokazali się z dobrej strony, choć zbyt rzadko wykorzystywano ich potencjał – przede wszystkim ten wokalny. Samo umiejscowienie spektaklu także działało na korzyść występujących, szkoda tylko, że całość grano przy zapalonych światłach, co zaburzało nić intymności, jaką mogli artyści nawiązać z publiką. Niestety to zdecydowanie zbył mało, aby móc uznać oglądanie Tego jeszcze nie było za przyjemne. Niskich lotów humor, brak spójności i bisu, sprawiają, że trudno cieszyć się z występu Zenona Laskowika i Jacka Fedorowicza na żywo, czego dowiodły raczej skromne brawa na koniec. Najwidoczniej obaj panowie najlepsze lata mają już za sobą i powinni ustąpić miejsca młodszym artystom, którzy o wiele lepiej potrafią przedstawiać Polskę w krzywym zwierciadle.

Nie mówiąc już o tym, że robią to za znacznie mniejsze pieniądze.