Koniec drugiej wojny światowej to w Polsce moment przesiedleń. Poniemiecki Stettin zaludniany był Polakami z różnych stron kraju. Musieli oni odnaleźć się w nowym miejscu i rzeczywistości. Wtedy z pomocą mógł przyjść przewodnik. Po prostu. Taki jak wydany już w 1945 roku „Szczecin dawniej i dzisiaj oraz informator” w opracowaniu Witolda Świokły i Edwarda Moskalewicza.
Przewodniki turystyczne są dziś bardzo zróżnicowane. Mimo, że klasyfikujemy je jako gatunek użytkowy, to nie jest tak, że autor jest w nich pozbawiony swojego zdania. Podstawowe założenie przewodników to oczywiście zebranie informacji, które mogą ułatwić zwiedzanie danego miejsca. Z jednej strony są to wiadomości czysto informacyjne o geografii i historii miejsca, ale też o noclegach i restauracjach oraz o wszelakich atrakcjach (zabytki, muzea etc.).
Oczywiście dobór atrakcji zależy od podejścia autora i od profilu przewodnika. W przewodniku dla rowerzystów będą przedstawione inne miejsca niż w przewodniku dla dzieci. Inne atrakcje, bo i inny profil odbiorców. Czy coś o odbiorcach powie nam przewodnik Świokły i Moskalewicza?
Wskazuje się dziś na sakralizację atrakcji turystycznych. Chodzi w niej o fakt, że turysta ma na początku do czynienia z różnego rodzaju obrazami atrakcji, które kreowane są właśnie m. in. właśnie przez przewodniki lub blogi. Dziś przed wyjazdem zaopatrzamy się w przewodnik czy szukamy informacji w sieci. „Szczecin dawniej i dzisiaj oraz informator” już z założenia musiał być inny. Ludzie przyjeżdżający na te tereny często nie mieli o nich pojęcia. Przewodnik trafiał do nich już po przyjeździe.
„Szczecin dawniej i dzisiaj oraz informator” Świokły i Moskalewicza ukazał się już po wojnie nakładem Stronnictwa Pracy w Szczecinie, ale drukowany był z Drukarni Polskiej Bydgoszcz.
Cel i perspektywa narracyjna tego przewodnika są oczywiste. Już wstęp ówczesnego prezydenta, Piotra Zaremby i pierwszy rozdział, zatytułowane kolejno: „Odrodzenie polskiego Szczecina” i „Ziemia ojców…” wskazują na ówczesną politykę państwa, w której propagowano te tereny jako rdzennie słowiańskie. Z dzisiejszej perspektywy może to niektórych bawi, a wtedy było źródłem wiedzy.
Do tego dochodził patetyczny ton, którym opowiadano o polskości. Widoczny jest już w samej przedmowie, której autorem jest Józef Maciejewski, pierwszy wiceprezydent Szczecina.
We fragmencie autorstwa Zaremby znajdziemy podobny ton. Pierwszy prezydent Szczecina opisuje w nim pierwsze przyjazdy Polaków do miasta. Wspomina on swój przyjazd, który nastąpił 28 kwietnia 1945 r. Przypomina również o powolnym ustalaniu granic i konieczności powrotu części Polaków na tereny bardziej pewne przyszłości. Jego krótki tekst ma na celu zmotywowanie przybywających, co podkreśla choćby zdanie: „My się tu już nie cofamy – my w ofensywie!”.
W rozdziale „Ziemia ojców…” polskość ziem zachodnich opisywana jest z perspektywy historycznej. Opowieść ta rozpoczyna się już od czasów plemiennych i wskazania, że ziemie te zamieszkane były przez Słowian już 4000 lat temu. Co ciekawe, pojawia się tu np. „dynastia Popielów”, która miała być początkiem rodu Piastów. Na niespełna trzech stronach opisano przebieg polityki i władzy na tych terenach. Z czego jednak zdecydowana większość to rządy germańskie. O samym włączeniu Szczecina do Polski czytamy: „Dopiero w 1945 r. zwycięstwo demokratycznego ideału sprawiedliwości nad faszystowskimi ideałami siły i gwałtu, naprawiło wielką krzywdę dziejową dokonaną na żywym organizmie Narodu Polskiego, i wróciło nam ziemie naszych ojców z długiej niewoli”.
Te wątki będą pojawiać się oczywiście w kolejnych rozdział. Odsyłam do nich, bo z dzisiejszej perspektywy być może to bawi, ale pokazuje też dosadnie język propagandy. Oczywiście nie tylko w tym przewodniku są widoczne te elementy. Również u Czesława Piskorskiego, najważniejszego autora przewodników szczecińskich, znajdziemy wiele takich sygnałów. Jedną z głównych jego prac jest „Szczecin i okolice” z 1953 roku (Publikacja te była wielokrotnie uzupełniana i wydawana w następnych latach. Ostatnie wydanie pochodzi z 1984 roku). Innymi jego publikacjami przewodnikowymi po Szczecinie są jeszcze: „Szczecin i dolne przyodrze. Przewodnik” (1948) oraz „Jeden dzień w Szczecinie. Informator” (1959, wraz z Bolesławem Rajkowskim). W tych publikacjach również wielokrotnie natkniemy się na propagandę komunistyczną dotyczącą Szczecina. Zwróćmy choćby uwagę, że Zamek Książąt Pomorskich nazywany jest Zamkiem Piastów.
Powróćmy do przewodnika Świokły i Moskalewicza. W publikacji znajdziemy sporo informacji o obecnym rozwoju miasta, jak np. komfortowych warunkach mieszkaniowych. Miało to na celu oczywiście zachęcenie do zasiedlenia miasta przez Polaków. Czytamy o działalności wszelkich możliwych instytucji, firm czy organizacji oraz że: „wszystkie święta o znaczeniu ogólnopolskim obchodzone są w sposób bardzo uroczysty”. Kiedy tego dokonano, skoro przewodnik powstał krótko po ogłoszeniu miasta polskim?
Tym, co może wyróżniać ten przewodnik, to sporo informacji dla osób, które w Szczecinie pojawiły się pierwszy raz i mają w nim pozostać. Takim jest choćby obszerny skorowidz nazw miejskich, który jest przedstawiony w dwóch językach, gdyż przecież nie wszędzie zdążono zmienić tabliczki. Poniżej widzicie także zbiór najważniejszych informacji dla przesiedleńców.
Oczywiście w tym przewodniku znalazło się też miejsce do przedstawienia najciekawszych miejsc do zwiedzania. Te znajdziemy na fotografiach, których w książce jest w sumie 20.
W przewodnikach często znajdziemy również reklamy. Tak jest i w tym. Normalnie pewnie pomijamy te strony. W tym przypadku – z perspektywy historycznej – są one bardzo interesujące.
Serdecznie zachęcam Was do zapoznania się z tym przewodnikiem. Sami zobaczycie ile ciekawych elementów tam znajdziecie. Częściowo widać tu jak odradzało się miasto po wojnie, ale tez w dużym stopniu zasłonięte jest to przez propagandę.
Przewodniki możemy czytać w różny sposób, a my w Szczecinie trochę ich mamy. W ostatnich latach wskazać możemy na dwa główne sposoby tworzenia przewodników. Z jednej strony będą to te, które określane są mianem praktycznych przewodników, a z drugiej te, w których autorzy w sposób nieszablonowy przedstawić chcą dane miejsce. Powstaje też coraz więcej przewodników, których docelowymi odbiorcami są konkretne grupy. Oprócz tego podczas wakacji mogliśmy wybrać się na wiele otwartych spacerów z przewodnikami i zobaczyć miasto ze stron, których nie znamy.
Krzysztof Lichtblau (ur. 1989 r. w Szczecinie) – krytyk literacki i komiksowy. Doktorant w Instytucie Polonistyki i Kulturoznawstwa na Uniwersytecie Szczecińskim. Redaktor „Zeszytów Komiksowych”. Publikował m.in. w „Pograniczach”, „Midraszu”, „Odrze”, „Fabulariach” i „Tyglu Kultury”. W latach 2014-2018 pełnił funkcję sekretarza w kwartalniku literacko-kulturalnym „eleWator”. Redaktor naczelny portalu o popkulturze BETONiarka.net. Członek Stowarzyszenia POP-ART. Pracownik działu promocji Miejskiej Biblioteki Publicznej w Szczecinie.
Autor: Krzysztof Lichtblau
Komentarze
5