Dlaczego stawiamy na zagranicznych autorów? Przeszło 40 lat komunizmu odcisnęło na nas swoje piętno. Z zazdrością patrzyliśmy na kapitalistyczne potęgi i złorzeczyliśmy na swój los. To co zagraniczne, stało się pożądane, to co polskie określaliśmy często mianem zaścianka i tandety. Obecnie jednak od ponad 20 lat żyjemy w wolnej Polsce i czas najwyższy zerwać z tym zauroczeniem Zachodem. Także w teatrze.

Wstydzę się być Polakiem...

Nasz kraj jest obecnie w fazie głębokich przemian - skok cywilizacyjny, jaki właśnie wykonujemy, nie przebiega w sposób łatwy i przyjemny. Trudne reformy gospodarcze, odbieranie przywilejów emerytalnych, bezrobocie, przebudowa struktury społecznej - wszystko to są skutki wieloletnich zaniedbań, z którymi musimy się uporać w bardzo krótkim czasie. Nie mamy tak komfortowej sytuacji jak Niemcy czy Wielka Brytania, które na swoją obecną pozycję pracowały od wielu dziesięcioleci. Można bez przesady powiedzieć, że historia dzieje się niemal na naszych oczach. Tylko co to ma wspólnego z teatrem?

Misja teatru, podobnie jak wielu innych "dziedzin" sztuki nie jest łatwa do zdefiniowania. Nie ma sensu zagłębiać się w słownikowe definicje - każdy czuje niemal instynktownie, że teatr podobnie jak muzyka czy kino nie działa w oderwaniu od rzeczywistości. Teatr od zawsze w wysublimowany sposób komentował to, co działo się wokół niego i reagował na zmiany zachodzące w świecie. Dlatego więc po 20 latach życia w wolnej Polsce można by oczekiwać, że teatr, pozbawiony jakichkolwiek hamulców cenzury, weźmie na warsztat otaczającą go rzeczywistość i spróbuje zmierzyć się z problemami naszego pokolenia. I że zrobi to nie poprzez adaptacje dzieł klasyków lecz stawiając na nowe treści.

... a nie powinienem

O co mi tak właściwie chodzi? O odwagę. O odwagę sięgania po najnowsze dzieła rodzimych, współcześnie żyjących komediopisarzy lub dramaturgów oraz tworzenie autorskich sztuk. Tylko w ten sposób będziemy mogli w pełni opisać dramaty rodzin rozdzielonych tak powszechną teraz emigracją zarobkową. Tematów krzyczących o realizację nie brakuje: degradacja szkolnictwa wyższego, spadek znaczenia religii, walka homoseksualistów o równe prawa, przemiany na polskiej scenie politycznej... Zagadnień tych nie zrealizujemy w pełni poprzez wystawienie uwspółcześnionej wersji Dziadów czy Kordiana - treść utworu narzuca pewne ograniczenia. Oczywiście nie domagam się by sztuki takie jak "Dziewczyna na Kanapie" (norweska), "Getsemani" (angielska) czy "Kolacja dla Głupca" (francuska) zniknęły z repertuaru szczecińskich teatrów. Nie chodzi o to by zamykać się we własnym światku. Zachowajmy jednak umiar i obok polskich klasyków i zagranicznych autorów sięgajmy po rodzime, współczesne treści. Stawianie na to, co nasze, już dawno powinno przestać budzić jakiekolwiek obiekcje.

Skala

Oczywiście ktoś mógłby napisać, że przesadzam, nie znam się i jestem zaściankowym pseudopatriotą który najchętniej spolszczyłby wszystkie obcojęzyczne słowa używane powszechnie w codziennym języku. Nie, nie i jeszcze raz nie. Należy jednak znać umiar. Anglicy i Francuzi z nie mają problemów z uznaniem dla własnych dokonań i promowaniem rodzimych twórców. Przesada tak w jedną jak i w drugą stronę jest szkodliwa. A my zdecydowanie za bardzo zapatrzeni jesteśmy w mityczny "Zachód".

Jak to wygląda w praktyce? Weźmy dla przykładu Teatr Współczesny. Ma on trzy sceny - kameralny "Teatry Mały", lubiącą eksperymenty "Malarię" oraz reprezentacyjną "Dużą Scenę" z widownią na 350 miejsc, gdzie odbywają się największe przedstawienia. Repertuar "Dużej Sceny", wyłączając klasyki pokroju "Makbeta" czy "Pana Tadeusza", prezentuje się następująco:

Tytuł sztuki

Autor oryginalnego tekstu

Rowerzyści

Volker Schmidt (Austria)

Oskar i Pani Róża

Éric-Emmanuel Schmitt (Francja)

Na Arce o Ósmej

Ulrich Hub** (Niemcy)

Migrena

Antonina Grzegorzewska* (Polska)

Mały Rodzinny Interes

Alan Ayckbourn (Wielka Brytania)

Getsemani

David Hare (Wielka Brytania)

Białe Baloniki

Magdalena Fertacz** (Polska)

A Komórka Dzwoni

Sarah Ruhl (USA)

Tauryda. Apartado 679

Antonina Grzegorzewska*** (Polska)


* sztuka inspirowana opowiadaniem "Macierzyństwo" Sigrid Undset (Norwegia)
** sztuka dla dzieci / familijna
*** sztuka będzie miała swoją prapremierę w październiku 2012 r.

Sami widzicie, że sztuk polskich autorów nie ma tu zbyt wiele. Moim zdaniem coś jest delikatnie nie w porządku - widz nastawiony na nowsze dzieła może obejrzeć 6 sztuk bazujących na tekstach zagranicznych autorów oraz jedną inspirowaną norweskim opowiadaniem. Z polskich sztuk (pomijając skierowane do dzieci "Białe Baloniki") zostaje mu zapowiedziana na październik "Tauryda. Apartado 679" Antoniny Grzegorzowskiej. Trochę mało. Jeżeli ktoś uprze się, by włączyć do zestawienia klasyki, sytuacja ulegnie poprawie, ale tylko odrobinę. Wybranym polskim dziełom wystawianym na "Dużej Scenie" (m.in. Zemsta, Tango, Pan Tadeusz) można bowiem przeciwstawić podobną ilość zagranicznych klasyków (m.in. Ożenek, Makbet, Judyta).

Pozytywne akcenty

Oczywiście nieprawdą jest, że dobrych sztuk komentujących to co dzieje się (bądź działo w niedalekiej przeszłości) w Polsce nie ma. Wspomniany wcześniej Teatr Współczesny wystawia na scenie "Teatru Małego" genialny "Dzień Świra" Marka Koterskiego oraz autorską sztukę "Życie/Instrukcja Obsługi". W eksperymentalnej "Malarni" warto zaś zainteresować się między inny spektaklem "Utwór o Matce i Ojczyźnie". A pozostałe teatry? Na początku tego roku w Zamku Książąt Pomorskich w ramach cyklu "Wielcy Aktorzy w Małych Formach" mogliśmy oglądać spektakl "Wakacjuszka" z Emilią Krakowską opowiadający o losach Polonii w USA. "Wakacjuszka" okazała się ogromnym sukcesem i oczarowała publiczność - tym bardziej szkoda, że sztuka była wystawiona w Szczecinie tylko raz.

Wakacjuszka w Zamku Książąt Pomorskich (14 stycznia 2012 r.)

W ramach tego samego cyklu mogliśmy oglądać w Zamku Książąt Pomorskich spektakl "Jakoś to będzie..." w którym Sylwester Maciejewski i Jacek Kałucki zmierzyli się kilkoma polskimi przywarami, takimi jak powszechne zamiłowanie do narzekania i krytykowania wszystkiego i wszystkich. Zlokalizowany na terenie Zamku teatr Piwnica przy Krypcie proponuje zaś widzom świetny monodram "Medium rzeczy pospolitych" poruszający kwestie tożsamości narodowej i wolności we współczesnej Polsce. Chciałbym także zwrócić uwagę czytelników na graną w Teatrze Polskim sztukę "Którędy do morza". Spektakl skupia się na tożsamości Szczecina i z humorem podchodzi do wielu miejskich mitów.

Oczywiście nie są to wszystkie sztuki godne polecenia. Szczecin ma to szczęście, że dysponuje niezwykle bogatą ofertą teatralną, przez co warte uwagi spektakle znajdziemy także w Teatrze Lalek Pleciuga, Teatrze Nie Ma, Kanie i kilku innych placówkach.

Chcę więcej!

Na świecie powstaje wiele ciekawych utworów, które są z powodzeniem przenoszone na deski szczecińskich teatrów. Bez takich sztuk jak "Dziewczyna na Kanapie" (Teatr Współczesny) norweskiego dramaturga Jona Fosse czy "Mayday" (Teatr Polski) angielskiego komediopisarza Raya Cooneya nasza lokalna scena teatralna byłaby znacznie uboższa. Jednak obok sztuk zagranicznych wiele osób chciałoby także móc obejrzeć analogiczną ilość w pełni polskich spektakli. Skoro na deski trafiają takie produkcje jak "Getsemani" opowiadająca o losach brytyjskich elit (inspirowana kulisami rządów ekipy brytyjskiego premiera Tony’ego Blaira) czy sztuka "Rowerzyści" poruszająca kwestie wypalenia i życiowej apatii w konsumpcyjnym społeczeństwie krajów wysoko rozwiniętych to czemu nie pokusić się o wprowadzenie do repertuaru sztuk opowiadających o polskiej rzeczywistości? Możliwość zobaczenia nas samych w krzywym zwierciadle byłaby z pewnością pouczająca i wartościowa.