Usytuowany blisko centrum miasta drewniany zabytkowy domek powinien wyróżniać się na tle szarych kamienic. Jednak wielu szczecinian nie ma pojęcia o jego istnieniu, albo go nie zauważa. Być może dlatego, że po jednej stronie kryje się pod osłoną drzew Parku Żeromskiego, a z drugiej chroni go wysoka skarpa wzdłuż ul. Storrady.
Tajemniczo brzmiącą nazwę domku nadali mieszkańcy miasta. Jednak tak naprawdę zamieszkiwał go cmentarny ogrodnik. Chatka została wybudowana w 1928 roku, ale tereny, na których stoi, sięgają czasów prześladowań Hugenotów. Co mają ze sobą wspólnego ogrodnik, domek z XX wieku i francuscy protestanci? Oto krótka historia.
W 1721 roku ówczesny król pruski, Fryderyk Wilhelm, zezwolił grupie Francuzów na założenie w Szczecinie kolonii francuskiej. Otrzymała ona pewne przywileje: pozwolenie na zorganizowanie własnej gminy kościelnej. Od 1722 do 1945 roku w reformowanej gminie pracowało 18 pastorów. Francuzi mogli również budować domy i zakładać manufaktury. Król zachęcał wręcz do rozwijania handlu i usług. Hugenoci przybywali licznie na Pomorze również z innego powodu: tutaj zwolnieni byli od podatków. W 1722 roku zarząd kolonii francuskiej zwrócił się do króla Prus o przyznanie terenu na cmentarz przy dawnej Franzoesische Strasse, dziś przy ulicy Storrady. W 1813 roku, w czasie oblężenia przez wojska pruskie i kozackie, Francuzi niszczyli wszystkie zabudowania, które były zlokalizowane w bezpośredniej bliskości murów twierdzy i mogłyby stać się schronieniem i osłoną dla oblegających. Mimo to Francuzi skapitulowali. Szczecin przeszedł w ręce Prus, ale gmina francuska pozostała.
Cmentarz francuski istniał do wiosny 1945 roku, kiedy został zniszczony podczas bombardowań alianckich. Nic nie zostało również z kaplicy cmentarnej, ale zachował się drewniany domek dozorcy cmentarnego, który w 2007 roku został wpisany do rejestru zabytków. Obecnie chatka jest siedzibą Klubu Storrady(od 2002 roku) - Stowarzyszenia na Rzecz Wzbogacania i Rozwoju Życia Kulturalno-Społecznego Szczecina. Domek wymaga odrestaurowania, ale zarówno z zewnątrz jak i wewnątrz wygląda bardzo przytulnie. O wystrój wnętrza zadbały same reprezentantki klubu, które kiedyś zajmowały się sprowadzaniem antyków i obrazów.
- Domek zbudowany jest z konstrukcji ryglowej oraz cegieł, jest odeskowany z zewnątrz. Praktycznie nie różni się od pierwowzoru (i nie może się różnić, bo jest zabytkiem), brakuje tylko okienek na dachu, które chcemy przywrócić. Najważniejsze jednak jest ocieplenie, uszczelnienie i założenie odpowiedniej wentylacji w naszej siedzibie. Planujemy także zrobić kawiarenkę na poziomie ogrodu, na parterze pomieszczenie przeznaczone na wystawy i spotkania, a u góry pokoje dla gości. Ale to tylko koncepcje. Na razie nie mamy takiego projektu na papierze- mówi Elżbieta Nowakowska- Kuhl z Klubu Storrady.
Miejsce to upodobały sobie również pobliskie koty, którym specjalnie udostępniono piwniczne przejścia, by mogły dostać się do środka.
- W domku oficjalnie mieszkają teraz dwa koty: Edgar oraz Josef. W środku zostawiamy im jedzenie, a one odwdzięczają nam się łapaniem szczurów i myszy. Zastanawialiśmy się nawet, czy w naszym nowym logo nie umieścić kota- śmieje się Elżbieta Nowakowska- Kuhl.
Dlaczego nie? Chadzające własnymi drogami, niezależne i odrobinę tajemnicze zwierzaki idealnie wpasowują się w klimat tego miejsca i dodają mu jeszcze więcej magii.
Źródło: na podstawie opracowania dr Bogdana Frankiewicza, www.storrady.org
Komentarze
9