„Od marca właściwie nie zarabiamy”. Jedyna hodowla ślimaków jadalnych w Szczecinie w ciężkiej sytuacji
Paulina Michałowicz hodowlę ślimaków jadalnych prowadzi od 2013 roku. Jak mówi, przejęła gospodarstwo po ojcu i postanowiła zmienić jego funkcjonalność. Od kilku lat na Skolwinie rozwijana jest więc hodowla jadalnych ślimaków, które trafiają do najwykwintniejszych restauracji w Polsce i Europie. Hodowla jest bardzo wymagająca, ale dotychczas przynosiła właścicielom dużo satysfakcji i zysk. Rok 2020 okazał się jednak dramatyczny.
– Obecna sytuacja, jaka panuje na świecie w związku z pandemią, powoduje brak zbytu wyhodowanych ślimaków. Ograniczenie turystyki oraz zamknięcie gastronomii sprawiły 100% spadek obrotów w branży hodowli ślimaków. Ślimak szczeciński to pierwsza i jak na razie jedyna hodowla ślimaków jadalnych w Szczecinie oraz jedna z dwóch w całym województwie. Jej utrzymanie jest dość kosztowne, a nasze oszczędności pomału się kończą. Od marca właściwie nie zarabiamy. Przed świętami było kilka zamówień indywidualnych, ale to może 10% dotychczasowego przychodu – mówi w rozmowie z portalem wSzczecine.pl Paulina Michałowicz, właścicielka hodowli.
Bez zamówień od restauracji i hoteli hodowla ślimaków nie ma szans na przetrwanie
Jak mówi, jej firma znalazła się w bardzo trudnej sytuacji.
– My sprzedajemy ślimaki głównie gastronomii i hotelom. Poważnie zastanawiamy się, czy zaczynać kolejny sezon. Utrzymanie hali kosztuje ogromne pieniądze, a nie ma pewności, czy następny sezon będzie dobry. Nie mamy także jako niszowa hodowla żadnej pomocy od rządu RP – mówi właścicielka. – Jeśli chcielibyście nas wspomóc, to możecie to zrobić, kupując nasze przystawki ze ślimakami. Z góry dziękujemy. Restauracje nie działają, nie mamy więc, gdzie sprzedać naszych produktów – zachęca.
Komentarze
15