Szczeciński Bazar Smakoszy na stałe wpisał się już w kalendarz cyklicznych szczecińskich wydarzeń. W każdą niedzielę w OFF Marinie na Pomorzanach można spotkać wielu różnorodnych wystawców. Każde stoisko kryje inną, wyjątkową historię pełnych pasji ludzi. Wraz z organizatorami Bazaru będziemy co czwartek przedstawiać sylwetki kolejnych osób.
Marzenia są do spełniania
Hania Komór, twórczyni Szczecińskiej Bezy, przyznaje, że własne miejsce z łakociami to coś, co krążyło po jej głowie od dziecka.
– Miałam marzenie, żeby pracować w słodkościach, to było dla mnie takie piękne i urocze. Dla mnie beza jest jednym z najłatwiejszych ciast, a zarazem pięknym i efektownym. Zaczęło się bardzo niepozornie – mama poprosiła mnie, żebym upiekła dla niej do pracy coś słodkiego, potem jej koleżanki też chciały coś dla siebie – opowiada. A potem jakoś poszło.
– Przez kilka lat wypracowałam swoje receptury, sposoby, swój styl. Nie mam tradycyjnych bez, jak daquas czy pavlova. One są moje – kremy na bazie bitej śmietany, w połączeniu z sezonowymi owocami. Kwaskowaty krem, słodka beza to idealne połączenie – przyznaje.
– Najlepiej skupić się na piekarniku, 3 piekarniki domowe tej samej firmy, w tym dwa identyczne, to jednak różne czasy pieczenia, co jest niepojęte. Bezy trzeba obserwować. Beza nie wyjdzie dwa razy identyczna.
O czym teraz marzy?
– Własny program kulinarny to byłaby dla mnie praca idealna – zdradza. – Mnie zabija rutyna, lubię, jak dużo się dzieje, każdy dzień to inne wyzwanie, a taki program na pewno stanowiłby niesamowitą przygodę. Jak ktoś ma taką propozycję dla mnie, zapraszam – dodaje ze śmiechem.
Rozwój własnej marki. Hania Beza to coś więcej niż słodkości
Własna marka to pomysł na połączenie różnych swoich pasji: podróżowania, działania w social mediach i pieczenia.
– Chcę prowadzić markę osobistą, w której oczywiście jest Szczecińska Beza. Chcę otworzyć większy lokal, gdzie będzie można usiąść, wypić kawę. Chcę pójść z tym dalej. A druga sfera działań to rozwój podcastów, które już udaje mi się realizować. Są to rozmowy z ludźmi, którymi można się zainspirować, czyli takimi, którzy robią coś z pasją. „Rozmowy z Bezą” od 5 lat były moim olbrzymim marzeniem – mówi. – Myślę też o filmach: „Beza w podróży”, „Fit Beza”, „Eksperyment Beza” – czarna beza, ze strusiego jaja, mrożenie bezy – chcę pokazać, że beza to ciasto, z którym można się bawić. Ale chcę zaznaczyć, że ta „Fit Beza” nie przełoży się na to, jak wygląda Szczecińska Beza. W „Fit Bezie” chcę pokazać, że można zjeść coś słodkiego i nie mieć potem wyrzutów sumienia.
Jednak jako wolny ptak, to zwiedzanie i poznawanie nowych miejsc jest czymś, co sprawia najwięcej przyjemności.
– Podróżowanie z bezą to jest to, co lubię najbardziej. Wtedy trzeba ją inaczej przygotować, dać minimalną ilością kremu, by była stabilna. Pamiętam, jak jechałam do Tajlandii ze znajomymi, pobrałam bezy, robiłam z nimi film… i cały film się skasował. Ryczałam jak bóbr – wspomina. – Nie mam możliwości cały czas jeździć, ale byłam z bezą w Moskwie, skakałam z bezą ze spadochronu – dodaje.
Nie zawsze słodko i różowo
Hania to wulkan pozytywnej energii. Zapał do podróży, chęć poznawania i rozwijania się kreatywnie, praca w social mediach – gdzie w tym wszystkim miejsce na, kultową już, szczecińską bezę?
– Nie jest łatwo mieć swój biznes, to na okrągło telefony i bycie w pracy. Początkowo roznosiłam bezy do kawiarni, gdzie oznaczali, że to moje ciasta, tak zdobyłam odbiorców. – To jest masa rzeczy, które trzeba ogarniać i to jest bardzo męczące. Otwarcie było koszmarem, za bardzo nikt mi nie pomagał, miałam tyle naczyń do umycia i do posprzątania, z sanepidem jeszcze wszystko załatwiałam, od rana do nocy byłam na nogach. Pamiętam, że usiadłam na kanapie i kompletnie się rozpłakałam, patrząc na zlew. Teraz, gdy to wszystko mam ogarnięte, jest super, ale to nadal jest bardzo dużo pracy. „Musiałam podjąć decyzję, że albo w to idę, albo rezygnuję”
– Nigdy nie planowałam otwarcia, to przyszło naturalnie. Nie mam kasiastych rodziców, bogatego faceta. Na początku szło wszystko po znajomych, potem bazar i tak jakoś wyszło. Przyszedł moment, że musiałam podąć decyzję, że albo w to idę, albo rezygnuję, bo bezy zajmowały coraz więcej mojego czasu. Nigdy się nie zastanawiałam, nie zrobiłam biznesplanu, Koleżanka pomogła rozplanować, gdzie mają być kontakty i tak – trochę przypadkiem – zrobił się swój biznes.
A droga do własnej bezowni wiodła dość krętymi ścieżkami.
– Studiowałam italianistykę, ale dotarło do mnie, że to w ogóle nie są moje klimaty, więc zrobiłam świadomą decyzję, że robię przerwę. Wtedy wraz z bratem zaczęliśmy wydawać gazetę Szczecin in Progress i to jest to, co mnie wkręciło w dziennikarstwo.
Pasja do dziennikarstwa została, stąd też to marzenie, by robić reportaże kulinarne.
Bazar był jedynym miejscem, gdzie kupowano Szczecińską Bezę
O Bazarze Smakoszy dowiedziała się od koleżanki.
– Na początku Bazar to było jedyne miejsce, gdzie można było dostać moje bezy. Ten ogrom uśmiechniętych ludzi, fakt, że wszystko rozchodziło się bardzo szybko, dawało niesamowitej energii i chęci do działania – przyznaje.
A czy Szczecińska Beza ma szansę stać się słodkim symbolem Szczecina?
– Bardzo bym tego chciała, ale to jeszcze pewnie sporo wody musiałoby upłynąć. Uwielbiam to miasto, jestem lokalną patriotką, co chciałam to podkreślić w nazwie, stąd „Szczecińska Beza” – wyznaje.
Szczeciński Bazar Smakoszy w OFF Marinie przy ul. Chmielewskiego 18 działa w każdą niedzielę od godziny 10:00 do 15:00. Wstęp jest wolny.
Komentarze
34Dodawanie komentarzy pod tym artykułem zostało zablokowane.