Że najbardziej mi żal… Kolorowych jarmarków… śpiewała Maryla Rodowicz. Może szczecinianie też powinni tak zaśpiewać, aby władze miasta w końcu zorganizowały przyzwoity, przynajmniej przed Świętami Bożego Narodzenia i Wielkanocnymi, jarmark.

Blaszanych zegarków, pierzastych kogucików…

W Szczecinie, jak i w Polsce sklepy zamykają się w Centrach Handlowych, płacąc bajońskie sumy za wynajem jednego metra kwadratowego. A przecież sprzedaż domowych wypieków, ręcznie robionej biżuterii, żywności ekologicznej, kwiatów czy używanych książek nie będzie się opłacało w tego rodzaju obiektach. Wiem, ktoś mi odpowie, jak Pani chce jarmarku, to niech się Pani przejdzie na Plac Grunwaldzki czy Bramę Portową i zobaczy jego mroczne oblicze. Zapomina jednak, że sprzedają tam ludzie biedni, aby dożyć do pierwszego, często wynajmowani przez „byznesmenów” szemranej proweniencji. Ale są też pozytywne przejawy ulicznego handlu, jak nieistniejąca już Aleja Kwiatowa, Plac Sprzymierzonych czy coroczne (za rzadko) targi turystyczne na Wałach Chrobrego, na których serwuje się m.in. regionalne potrawy.

Baloników na druciku, motyli drewnianych…

Jak to się robi we Włoszech, można rzec, ojczyźnie jarmarków? Opowiem to na przykładzie 40-tysięcznego miasteczka Voghera znajdującego się na pograniczu trzech regionów: Lombardii, Piemontu i Ligurii. Dwa razy w tygodniu, we wtorki i piątki zjeżdżają do Voghery ogromne samochody przypominające kempingowe. Handlarze wyciągają swój towar i sprzedają. Niestety większość z niego, przynajmniej jeśli mowa jest o ubraniach i obuwiu, pochodzi z Chin. Można jednak zaopatrzyć się podczas niego również w owoce, mięso, ośmiornice, krewetki itd.

W niedzielę natomiast odbywa się targ podczas którego sprzedawana jest żywność z różnych regionów Włoch. Można kupić domowe dżemy, sery i wędliny różnego rodzaju, likiery z Sycylii, owoce, orzechy, słodycze… Ponadto sprzedawcy oferują np. ręcznie robioną biżuterię czy ubrania, dewocjonalia, torebki itd. Przyjemnie jest w niedzielę wyjść na spacer i przeglądać różne dziwne rzeczy. Dlaczego nie można organizować takich jarmarków, choćby u nas w Szczecinie: na pl. Orła Białego, na Starówce, lub choćby nawet na Deptaku Bogusława. Przecież, jak widać po Targach Turystycznych, są ludzie, którzy sprzedają ekologiczną, regionalną żywność. Jeśli nie są zbyt aktywni, trzeba do nich dotrzeć, zaproponować stoisko za symboliczną cenę, a potem poinformować media poprzez komunikaty prasowe. W tym wszystkim widzę rolę miasta.