Odkrywanie miast, opisywanie ich historii, wydźwignięcie do roli autonomicznego bohatera literackiego, niewątpliwie stało się w ostatniej dekadzie ambicją twórców literackich. Jednocześnie można zauważyć bardzo duże zaangażowanie mieszkańców, chęć ustosunkowania się nie tylko do refleksji nad tożsamością miejsca zamieszkania, ale również wpływu na – proponowane i wdrażane przez władze – rozwiązania architektoniczne. Wystarczy przypomnieć, jakie zainteresowanie wzbudziła decyzja o wybudowaniu Kaskady, pomysł na ponowne wzniesienie pomnika Sediny, czy – wreszcie – decyzja o wybudowaniu kolejnego biurowca na terenie Łasztowni. O Szczecinie postanowiłam porozmawiać z Bartoszem Ulką, autorem "Perły Europy" - książki, która dla mnie stała się impulsem do przyjrzenia się dawnej historii naszego miasta.

 

wSzczecinie.pl: Ostatnimi czasy antropologia miasta cieszy się bardzo dużym zainteresowaniem wśród autorów. Czy można uznać, że uległ Pan modzie na pisanie o mieście, pomyślał: „piszą o Warszawie, Krakowie, dlaczego by nie napisać powieści o Szczecinie”?

Bartosz Ulka: Zdecydowanie tak. Czytałem wiele powieści skonstruowanych na kształt sagi, których akcja toczy się w na przykład w Barcelonie, Paryżu i pomyślałem, że Szczecin jest również niezwykłym miastem i wpisanie fabuły utworu w jego dzieje może dać duże możliwości autorowi. Szczególnie, że historia naszego miasta jest bardzo złożona. Pojawia się w niej wiele momentów przejściowych. Takim momentem jest właśnie ostatni okres niemieckiej historii miasta, kiedy rodzi się w Niemczech potężna i jak się okazało tragiczna siła – nazizm. Pierwsza części Perły Europy rozpoczyna się na kilka lat przed dojściem do władzy partii Hitlera, w roku 1929.

wSzcz: Czytając Perłę Europy miałam ochotę udać się na spacer opisywanymi przez Pana uliczkami, usiąść nad Odrą i obserwować tętniący życiem Szczecin. Czy takie samo uczucie towarzyszyło Panu podczas gromadzenia materiału do powieści?

B.U.: Wiem, że pojawiają się liczne głosy przepełnione żalem za niemożnością powrotu do dawnej architektury naszego miasta. Mną również zawładnęły podobne emocje, chęć odbycia wędrówki po przedwojennym Szczecinie, zagadnięcia ówczesnych przechodniów. Myślę, że można te emocje określić jako fascynację.

wSzcz: W takim razie czy odczuwa Pan pokusę napisania książki w zupełnym oderwaniu od miasta? Chęć zastąpienia Szczecina innym bohaterem literackim?

B.U.: Napisałem już taką książkę. Nie oddałem jej jednak do publikacji. Była to - można powiedzieć – baśń dla dorosłych z wątkiem metafizycznym. Przeczytała ją moja partnerka życiowa i od tego momentu usilnie namawiała mnie do wydania jakiejś powieści – był to jeden z najważniejszych impulsów, jaki skłonił mnie do napisania Perły Europy. Chciałem zacząć od czegoś, co miałoby wymiar regionalny i tak się też stało.

wSzcz: A jaka była kolejność? Najpierw pojawił się pomysł napisania powieści o Szczecinie i to zapoczątkowało Pańskie studia nad historią miasta?

B.U.: Nie, zdecydowanie wcześniej pojawiło się zainteresowanie historią Szczecina, które postanowiłem przenieść na fabułę powieści. Wiąże się ono z osobą, której zadedykowałem pierwszą część powieści – z moim dziadkiem, który w czasach mojej młodości zabierał mnie na różne wypady po mieście i snuł podczas spacerów opowieści, zasiewając w ten sposób moją fascynację. Myślę, że wspomnienia starszych osób powinny być archiwizowane przez potomków. Okazuje się przecież, że informacje zawarte w albumach czy kronikach nigdy nie będą tak cenne, jak wyjęte z życia prawdziwe historie.

wSzcz: Pojawiła się informacja, że ostatnia część Pańskiej sagi miałaby obejmować ramy czasowe od współczesności do 2050 roku. Czy ma Pan nadzieję na to, że w 2050 roku Szczecin znowu będzie Perłą Europy?

B.U.: Ta data jest ściśle związana z projektem floating garden. I choć moim zdaniem jest to projekt dość abstrakcyjny, przede wszystkim ze względu na absurdalnie daleką datę realizacji, to jednak bardzo ważnym jego elementem jest chęć ponownego zwrócenia się do Odry, wykorzystania wspaniałego położenia Szczecina. W tej chwili niestety jest tak, że rzeka żyje własnym życiem. Śródodrze, w tym m.in. Łasztownia i Wyspa Grodzka mogłyby być świetną wizytówką miasta, a zarazem pełnymi życia ośrodkami wypoczynku i kultury w bliskim kontakcie z wodą. Tymczasem są to obszary niemal bezludne, aktywne jedynie w części gospodarczej. Obecnie przede wszystkim brakuje mi spójnych rozwiązań związanych z architekturą i urbanistyką Szczecina.

wSzcz: Nad czym obecnie pracuje Bartosz Ulka - literat?

B.U: Obecnie pracuję nad trzecią częścią Perły Europy. Przyznaję jednak, że napotykam znacznie więcej trudności. Przede wszystkim w fabułę utworu wplecione są treści związane z życiem osób, które znamy z bardzo nieodległej historii miasta, niektóre z nich żyją nadal wśród nas. Z jednej strony mam pokusę, aby ich losy były uzupełnieniem fabuły, z drugiej jednak nie chciałbym nikogo urazić – opisywane przeze mnie wątki niejednokrotnie mają przecież wymiar polityczny. Aczkolwiek trzeba bezwzględnie pamiętać, że moje książki są powieściami, a więc beletrystyką, fikcja literacką. Jeszcze nie wiem, na jakie rozwiązanie się zdecyduję.

wSzcz: W takim razie czekamy na rezultaty pracy. Bardzo dziękuję za rozmowę.

B.U.: Dziękuję.

 

Zobacz też nasze recenzje książek:

Szczecin bohaterem powieści

"Upadek." Druga wyprawa po Stettinie