„32 Omdlenia” to spektakl, przygotowany w 2011 roku, jako benefisowe przedstawienie Jerzego Stuhra. Z uwagi na niesłabnące zainteresowanie publiczności wciąż znajduje się w repertuarze Teatru Polonia, a wczoraj i przedwczoraj mogli je poznać także szczecińscy widzowie.

Obok pana Jerzego na scenie można było zobaczyć także Krystynę Jandę i Jerzego Łapińskiego, zatem mimo wysokiej ceny biletu, chętnych do zobaczenia przedstawienia złożonego z trzech jednoaktówek Antoniego Czechowa, było bardzo wielu. Miejsc wolnych na obu prezentacjach w Teatrze Polskim oczywiście nie było. Ci którzy zasiedli na widowni mogli podziwiać umiejętności aktorskie całej obsady ze wskazaniem na Stuhra, który w każdej odsłonie ukazywał odmienne emploi.

W „Niedźwiedziu”, z brodą, w obszernym płaszczu, jest natarczywym  wierzycielem, który nie zważając na żałobę pani domu, domaga się natychmiastowego uregulowania długu, który zaciągnął jej zmarły niedawno mąż. W „Oświadczynach”, ubrany we frak przyjeżdża prosić o rękę córki sąsiada, ale jego wątłe zdrowie i sporne usposobienie, wikłają go w niekończące się dyskusje na zupełnie inne tematy...

Ostatnia część spektaklu „Historia zakulisowa”, która jest połączeniem „Impresaria pod kanapą” oraz „Pierwszego amanta” rozgrywa się w garderobie teatru. To komediodramat, w którym pan Jerzy gra... aktora. W finale wraca się bezpośrednio do publiczności, wyrażając swoją dezaprobatę dla przedstawień, w których wszystko jest „jak w życiu”, a pusty śmiech przynależny bardziej do budy jarmarcznej jest nagrodą dla twórców.

Na spotkaniu autorskim w Książnicy Pomorskiej, które odbyło się w piątek, pan Jerzy mówił, że teatr publicystyczny, który aktualnie jest bardzo silnym nurtem współczesnej kultury, jest mu obcy, że ceni przede wszystkim repertuar, oparty na klasycznych wzorcach. „32 Omdlenia” to właśnie odzwierciedlenie takiej postawy.

Szkoda, że nie dotarł do Szczecina, zapowiadany wcześniej Ignacy Gogolewski (zastąpiony przez Łapińskiego), bo jest to także aktor, który rzadko w naszym mieście gości. Mimo to, otrzymaliśmy

z pewnością ciekawą lekcję teatralnej tradycji w bardzo dobrym wykonaniu, a Krystyna Janda szczególnie chyba spodobała się publiczności w swej kreacji kapryśnej Natalii w „Oświadczynach”, nieustępliwie walczącej o... wołowe łączki. Cała trójka aktorów została pożegnana owacjami na stojąco. Dobrze, że wśród „przyjezdnych” propozycji teatralnych, zdominowanych przez farsy niekoniecznie dobrej jakości, można zobaczyć w Szczecinie także takie inscenizacje jak „32 Omdlenia”.