„Człowiek, który gapił się na kozy” to ekranizacja książki Jona Ronsona, która ukazała się w Polsce kilka miesięcy temu. Od 6 maja film oparty na tym niezwykłym raporcie na temat amerykańskiej armii można zobaczyć na dużym ekranie, także w szczecińskim Multikinie.
Jego reżyserem jest Grant Heslov, znany dotąd bardziej jako aktor („Orły Temidy”, Król Skorpion”) i producent („Good Night And Good Luck”). Człowiek, który gapił się na kozy” to dzieło, które niewątpliwie jest komedią, ale przeznaczoną dla widzów, którzy cenią bardziej wyrafinowany humor (w konwencji braci Coen chociażby). Fabuła jest dość wierna literackiemu pierwowzorowi aczkolwiek z oczywistych względów zawiera mniej szczegółowych informacji.
Bob Wilton (w tej roli Ewan McGregor) jest dziennikarzem , który mozolnie wspina się po szczeblach kariery w niedużym magazynie przeprowadzając wywiady z lokalnymi ekscentrykami. Jednym z nich jest niejaki Gus Lacey (Stephen Root), który wyjawia mu szczegóły nietypowego projektu, niegdyś wielkiej nadziei amerykańskiej kadry dowódczej. Pokazuje mu też własne osiągnięcia dotyczące wykorzystania sił paranormalnych tzn. filmik, na którym widać wyraźnie jak po trzygodzinnym „ataku wzrokowym” unieszkodliwia ... chomika. Bob przyjmuje te rewelacje z dużą dozą niedowierzania.
Jednak w dalszej pracy dowiaduje się znacznie więcej o Armii Nowego Świata, jednostce będącej spełnieniem wizji nieobliczalnego hippisa-oficera Billa Django (Jeff Bridges). Po wyjeździe na Bliski Wschód przypadkowo spotyka Lyna Cassady (George Clooney), który w czasach największej świetności tego eksperymentalnego oddziału, był jego najlepszym żołnierzem. To on np. ustalił miejsce przetrzymywania generała NATO we Włoszech nie ruszając się z bazy w Stanach Zjednoczonych, to także on obezwładnił wzrokiem pierwszą kozę, zapoczątkowując w ten sposób dalsze próby uśmiercania zwierząt na odległość za pomocą tej właśnie broni. To co mu pomagało w owych bardzo skutecznych działaniach to klasyczna muzyka rockowa (głównie w wykonaniu zespołu Boston) ...
Bezsprzecznie „Człowiek, który ...” (za sprawą bardzo dobrej gry aktorskiej) może być źródłem dobrej rozrywki, ale bardziej dociekliwym widzom proponuje także coś więcej. Kiedy śledzimy groteskowe i absurdalne poczynania ludzi, którzy mieli wpływ na prowadzenie wojen i działania strategiczne o dużej skali, możemy się zastanowić nad tym jak to się stało ? Kto zdecydował o finansowaniu takich przedsięwzięć i komu tak naprawdę one służyły ? Śmiejemy się więc, ale też od czasu do czasu popadamy w konsternację. Zwłaszcza wówczas kiedy zestawimy te obrazy z informacjami o niekonwencjonalnych metodach stosowanych przy przesłuchaniach irackich więźniów. „Nawet nie przypuszczacie ile jest w tym prawdy” to motto całego obrazu, które pojawia się zaraz po napisach początkowych...
Komentarze
1