Najdłuższy staż
Na wstępie kierownik artystyczny Wiosennych Koncertów Gitarowych, Piotr Pałac, zapowiedział muzyków i zaanonsował repertuar, przypominając, że to już 27. edycja tej imprezy, a zatem ma ona „najdłuższy staż” wśród wszystkich tego typu wydarzeń w Szczecinie. Robert Horna to gitarzysta, który był już zapraszany do udziału w tym szczecińskim cyklu. Zagrał na nim m.in. w 2014 roku (jako muzyk Jazz Trio Rh+). Tym razem przygotował utwory dwóch autorów.
Arcydzieła włoskiego mistrza
Pierwszym był Luigi Boccherini, włoski kompozytor epoki klasycyzmu (28 maja minęła 220. rocznica jego śmierci), uważany za twórcę, który wprowadził wiolonczelę do rzędu instrumentów solowych, lecz pisał również utwory na gitarę solową. Jego Kwintet nr 7 został wykonany w pierwszej części programu. Hornie na scenie towarzyszył Viridia String Quartet, który tworzą: Marlena Patyk (skrzypce), Agata Dąbrowska (skrzypce), Natalia Woźniak (altówka), Anna Szul-Escobar (wiolonczela). To cztery instrumentalistki, absolwentki Akademii Muzycznych w Poznaniu, Wrocławiu, Bydgoszczy i Bernie (Szwajcaria), które swe umiejętności rozwijały na zajęciach u takich profesorów jak Bartosz Bryła, Jacek Ropski, Maciej Kamrowski.
Później muzycy przedstawili dwa utwory Janusza Strobla, kompozytora znanego chociażby ze współpracy z Hanną Banaszak oraz z duetu gitar klasycznych Alber-Strobel. Były to kompozycje „Preludium nr 5” z płyty „Wierny sobie” oraz „Ślad” z albumu nagranego przez tego twórcę z orkiestrą Sinfonia Viva. Dzięki nim weszliśmy w bardziej liryczny nastrój.
Atmosfera hiszpańskiej fiesty
Kolejnym utworem Boccheriniego, który usłyszeliśmy, był Kwintet nr 4 D-dur. Robert Horna, zapowiadając tę kompozycję, zwrócił uwagę na ostatnią jej część, czyli słynne fandango. Faktycznie był to jeden z najbardziej emocjonujących fragmentów wieczoru. Zmysłowy, momentami dramatyczny utwór, ilustrujący atmosferę hiszpańskiej fiesty to arcydzieło. W kulminacyjnym momencie usłyszeliśmy rytmiczne rasgueado, czyli szarpanie strun w stylu flamenco (tę bardzo charakterystyczną partię wykonała Anna Szul-Escobar), podczas gdy skrzypce i altówka wtórowały tym frazom, energicznymi figuracjami, wprowadzając ekstatyczny, transowy nastrój.
Tango w epilogu
Publiczność oczywiście bardzo pozytywnie przyjęła ten piękny finał. Był długi aplauz, a zatem Robert Horna wraz z kwartetem smyczkowym wszedł ponownie na scenę, by przedstawić jeszcze jeden znakomity utwór – „Tango en Skai” Rolanda Dyensa. To dzieło pełne kontrastów dynamicznych i rytmicznych było jeszcze jedną okazją do zakosztowania kunsztu gitarzysty, który tym występem, jak sądzę, spełnił oczekiwania widzów z nawiązką…
Komentarze