To nie była akademia ani gala, jakich wiele. Gdyby Jubilat mógł uczestniczyć w tym wieczorze, zapewne doceniłby podjęte starania, by uczcić jego setne urodziny. Ulubione arie i piosenki Jacka Nieżychowskiego, nowe wersje słynnych operowych tematów oraz utwory big-batowe zabrzmiały podczas koncertu „Nieżychowski” w sobotę w Operze na Zamku. Muzyce i słowom towarzyszyły materiały wizualne, odbyły się również licytacja, a nawet gotowanie na żywo...

Barwny i ciekawy życiorys

Trudno zmieścić w dwugodzinnym programie życiorys tak twórczego człowieka. Jacek Nieżychowski był przecież nie tylko artystą operetkowym i kabaretowym, ale też nauczycielem, dziennikarzem, aktorem, przedsiębiorcą, pasjonatem sportu, autorem książki kulinarnej, a to jeszcze nie wszystkie jego aktywności i profesje... Jednak mimo wszystko realizatorom i wykonawcom koncertu udało się opowiedzieć bardzo wiele o tej postaci. Wieczór rozpoczęła przewrotna i aluzyjna „Inwokacja” w wykonaniu Olgi Adamskiej (napisana przez Artura Daniela Liskowackiego, autora scenariusza całego wydarzenia). 

Artur Andrus jako prowadzący

Wśród wykonawców byli właśnie aktorzy Teatru Polskiego w Szczecinie, ale przede wszystkim soliści, orkiestra i tancerze Opery na Zamku. Kierownictwo muzyczne powierzono Jerzemu Wołosiukowi. Wieczór poprowadził Artur Andrus, który już na wstępie oznajmił, że „z zawodu jest... ulubieńcem”. Zapowiadał kolejne utwory, opowiadał anegdoty i przypominał osiągnięcia Jubilata. Obok niego przy stoliku zasiedli jeszcze Adam Opatowicz, reżyser koncertu oraz aktor Michał Janicki. Ten ostatni oczywiście nie poprzestał tylko na komentarzach, ale również stawał co pewien czas na scenie, choćby po to, by wygłosić humorystyczny, pełen gier słownych i zamierzonych lapsusów wykład o rakach (które Jubilat lubił umieszczać w swych przepisach kulinarnych). 

Słynne arie i... jajecznica

Pierwszą arią był utwór „Twoim jest serce me” z operetki „Kraina uśmiechu” Lehara, którą wykonał Pavlo Tolstoy. Nieprzypadkowo, ponieważ właśnie to dzieło zainaugurowało działalność Operetki Szczecińskiej w 1957 roku. Następnie Paweł Wolski zaśpiewał „Słodkie dziewczęta” z operetki „Cnotliwa Zuzanna” Jeana Gilberta, a w dalszej części programu pojawił się też m.in. tercet „Ach, jakże mi serduszko drży” z „Zemsty nietoperza” Straussa (wykonany przez Joannę Tylkowską-Drożdż, Ewę Olszewską i Pawła Wolskiego). Podczas trwania tej kompozycji Adam Opatowicz w minikuchni, stojącej w rogu sceny, postawił patelnię na ogniu, rozbił kilka jajek i ugotował jajecznicę, przypominając, że było to jedno z ulubionych dań bohatera wieczoru. Skosztowali jej trzej artyści i kilkoro widzów.

Kabaretowy pochód

Oczywiście dalej serwowane były specjały muzyczne. Takie jak np. „Kołysanka” Izaaka Dunajewskiego zaśpiewana przez Wiesława Łągiewkę, ubranego w strój do snu. Nie zabrakło nawiązań do Festiwalu Młodych Talentów, którego Jacek Nieżychowski był inicjatorem i organizatorem. Utwory big-beatowe, które zabrzmiały tego wieczoru, to m.in. „Jedziemy autostopem” w wykonaniu Ewy Olszewskiej z gitarą w ręku oraz „Mały miś” z repertuaru Krzysztofa Klenczona, rewelacyjnie zinterpretowany przez trio w składzie: Paweł Wolski, Tomasz Łuczak, Janusz Lewandowski. Te wykonania zdecydowanie ubarwiły program, jednak przebił je błyskotliwy, kabaretowy „Pochód świętych”, czyli kompozycja Silnej Grupy pod Wezwaniem (której Nieżychowski był współtwórcą) w wykonaniu Adama Opatowicza, Pawła Wolskiego, Tomasza Łuczaka i Janusza Lewandowskiego.

Fedorowicz o syrenkach

W międzyczasie na ekranie nad sceną wyświetlano filmy, w których Krzysztof Materna oraz Jacek Fedorowicz opowiadali o Jubilacie (pojawiła się m.in. anegdota z planu filmu „Kochajmy syrenki”). Poza tym odczytany został krótki, ale bardzo znaczący, list Ireny Brodzińskiej (ona debiutowała we wspomnianej już premierze „Krainy uśmiechu” w 1957 roku) oraz przeprowadzono licytację kolacji z daniami według przepisów Jacka Nieżychowskiego na rzecz Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. 

„Wielka sława to żart” na finał

Usłyszeliśmy też i zobaczyliśmy „Charlestona” z operetki „Księżna Chicago” I. Kalmana, zatańczonego przez artystów baletu (choreografię do całego wieczoru stworzył Grzegorz Brożek) oraz Lucynę Boguszewską śpiewającą „Habanerę” z opery „Carmen” Bizeta z nowym tekstem Artura Daniela Liskowackiego o pewnym... ziemiańskim dziecięciu.

Bardzo podniosła (jak zawsze) była aria „Libiamo, ne’ lieti calici” z opery „Traviata” Verdiego, jednak to nie ona zakończyła program. Dyrektor Opery na Zamku, Jacek Jekiel, zarządził jeszcze próbę przed uroczystością na Cmentarzu Centralnym. 29 stycznia, w dniu 100. urodzin artysty, przy grobie Jacka Nieżychowskiego wspólnie z jego rodziną odśpiewana będzie aria „Wielka sława to żart” z operetki J. Straussa „Baron cygański”. Podczas sobotniego wieczoru publiczność została zaproszona na tę ceremonię i w ramach przygotowań wykonała fragment pieśni. 

Koncert „Nieżychowski” został powtórzony dzień później, 28 stycznia. Są plany, by pod koniec tego roku wrócił jeszcze do repertuaru Opery na Zamku.

Portal wSzczecinie.pl był patronem medialnym wydarzenia.

Dodajmy, że Rada Miasta Szczecina ustanowiła rok 2024 Rokiem Jacka Nieżychowskiego.