„Elizabeth Costello” to jedna z bardziej cenionych książek J. M. Coetzee. Tytułowa postać jest niejednoznaczna, skomplikowana, a przy tym bardzo współczesna. Odzwierciedla lęki i nastroje, które są przecież bardzo aktualne. Spektakl w reżyserii Aleksandry Bielewicz na podstawie tej znakomitej powieści (wydanej ponad 20 lat temu; w roku przyznania jej autorowi nagrody Nobla) w połowie lutego wraca do repertuaru Teatru Polskiego w Szczecinie.

Znikąd na przeciwległy brzeg

„Pojawia się problem, jak zacząć, jak dostać się stąd, gdzie jesteśmy, czyli na razie znikąd, na przeciwległy brzeg. To kwestia zwykłego spięcia dwóch brzegów, przerzucenia mostu. Ludzie rozwiązują takie problemy codziennie. A kiedy już rozwiążą, idą dalej”. To pierwsze zdania „Elizabeth Costello” (w przekładzie Zbigniewa Batko). Tytułowa bohaterka to osoba znana z wyrazistych poglądów, uważana za ważny autorytet i intelektualną przewodniczkę. Jednak okazuje się, że jej osobista sytuacja nie jest dobra.

Bardzo wymagające oświadczenie

W tej scenicznej adaptacji pisarka trafia na lotnisko, które rządzi się swoimi, dość szczególnymi zasadami. Bohaterka znajduje się w poczekalni i nie może jej opuścić. Gubi bilet samolotowy i chce go odnaleźć, ale personel jej w tym nie pomaga, lecz stawia kolejne przeszkody. Oczekuje się od niej… złożenia oświadczenia, w którym określi, co czuje. Pozornie proste pytanie powoduje konfuzję i mentalny chaos, tym bardziej, że za nim kryją się kolejne wątpliwości i spory o to „kim jestem” i „w co wierzę”. Jaka zatem jest jej destynacja? Co ją jeszcze czeka?

W tym stanie zawieszenia Elizabeth spotyka ludzi, którzy w jej życiu odegrali ważną rolę, jakoś się wyróżnili. To m.in. jej syn John (w tej roli Piotr Bumaj), siostra Blanche (Katarzyna Bieschke-Wabich) czy dziennikarka Susan Moebius. W tej ostatniej kreacji widzimy Olę Gurdziel, która odgrywa, a właściwie odśpiewuje. też rolę Piosenkarki, wnosząc do spektaklu dużo ożywienia.

Choreografia i muzyka są w tym przedstawieniu bardzo istotne. Jedną z najbardziej efektownych scen jest frenetyczny taniec pana Phillipsa (Sławomir Kołakowski), a w innej sekwencji pojawia się utwór zespołu The Knife „Pass this on”. 

Zagrożona kondycja świata

Elizabeth martwi się kondycją świata, a zwłaszcza losem zwierząt. Reżyserka spektaklu w wywiadzie przed premierą mówiła, że podczas prób czytano książkę Timothy'ego Mortona „Mroczna ekologia. Ku logice przyszłego współistnienia”, która podejmuje m.in. kwestię współistnieniu gatunków na naszej planecie. W tym kontekście znaczącym elementem są projekcje wideo Natana Berkowicza i Marcina Kosakowskiego, które m.in. ukazują hodowle drobiu, w których masowo są zabijane zwierzęta, żyjące w bardzo złych warunkach. W trakcie jednego z monologów Elizabeth widzimy też jednego z aktorów w kostiumie wielkiego insekta, powoli przemierzającego scenę…

Skondensowana forma

W pierwowzorze literackim dużo jest filozofii i odniesień do klasyki literatury, ale ten spektakl nie jest na szczęście przegadany i w dość skondensowanej, urozmaiconej formie przekazuje te treści. Olga Adamska przechodzi przez amplitudę skrajnych emocji – od rezygnacji i zniechęcenia, aż do gniewu i oburzenia, więc absorbuje na sobie uwagę widzów, pokazując po raz kolejny umiejętności artystyczne. Mimo tych wszystkich walorów nie jestem pewien, czy inscenizacja zyska uznanie widzów i zostanie na dłużej w repertuarze Teatru Polskiego. Najbliższe prezentacje zaplanowano 13, 15 i 16 lutego.

Literacka Elizabeth Costello wraca natomiast w nowej książce Coetzee. Jest jedną z postaci w zbiorze pod tytułem „Nadzieja”, który w polskim tłumaczeniu ukaże się pod koniec stycznia 2025 roku.