Czy pamiętacie, jak Meryl Streep w „Tańcu ulotnych marzeń” została porwana do ekstatycznego tańca przez skoczną irlandzką muzykę? Teraz każdy ma taką możliwość, gdyż jak zapewnia Jakub Kozieł ze Szkoły Tańca Irlandzkiego Tir na nÓg: - Taniec irlandzki może być świetną zabawą niezależnie od wieku.
Pilingi i maseczki, kremy przeciwzmarszczkowe i ujędrniające oraz sto tysięcy rodzajów innych cudów laboratoriów chemicznych w walce o piękno. Po przeciwnej stronie ringu nasze ciało, biedne, samotne i przerażone truciznami, którymi chcemy je nafaszerować. Wszystko, by zachować urodę - „oddam życie za wieczną młodość”. Echo tych pragnień odbija się od wieków w rozmaitych opowieściach spisywanych trzęsącą się ręką skrybów, a także w marzeniach młodych, którzy podobnie jak Dorian Grey za cenę piękna najchętniej oszukaliby świat oraz siebie.
Młodość poprzez taniec irlandzki
Opowieści te mówią o nas i naszym dążeniu do wiecznego szczęścia i zachowania urody. Najbardziej literalnie sprawę ujmuje mitologia irlandzka, w której zawiera się opowieść o Krainie Tir na nÓg – Krainie Wiecznej Młodości. Historią o niej zainteresował nas Jakub Kozieł, gdyż to właśnie od tego mitycznego miejsca wzięła nazwę międzynarodowa siec szkół tańca irlandzkiego, tym samym również jej szczecińska filia. W Tir na nÓg wszyscy są nieustannie szczęśliwi, nie starzeją się, a zagrożenia czyhające na nich – choroby i śmieć nie istnieją. Dobór nazwy jest więc trafny, bo wiele badań naukowych pokazuje, że taniec ma zbawienny wpływ na nasze ciało, a co więcej leczy duszę.
Tir na nÓg pojawia się często w literaturze, jednak najbardziej znana jest z historii Oisína, mitycznego bohatera irlandzkiego i zarazem legendarnego największego poety irlandzkiego. Opowieść o nim i tajemniczej Niamh opowiada nam Jakub Kozieł. Nie skracamy nic z jego słów cytujemy w całości, by nie ukrócić piękna zawartego w tej historii:
Legenda o Tir na nÓg - Krainie Wiecznej Młodości
„Dawno temu na szmaragdowozielonej wyspie otoczonej przez lazurowoniebieskie morze żył młody mężczyzna, Oisin, który uwielbiał przemierzać swą wyspę wraz z myśliwymi i starożytnym łowcą głów o imieniu Fianna. Pewnego dnia, gdy Oisin i Fianna byli na polowaniu, ujrzeli nieprawdopodobny widok. Była to piękna młoda kobieta z długimi rudymi włosami jadąca na olśniewającej białej klaczy. Słońce błyszczało w jej włosach, rzucając magiczny złoty blask. Ruchy klaczy natomiast były tak płynne, że zdawała się płynąć po ziemi. Gdy zjawiskowa dziewczyna nakazała jej stanąć, zwierzę stuknęło kopytami niecierpliwie o polne kamienie, aż w powietrze poleciały delikatne iskry.
- Mam na imię Niamh - powiedziała dziewczyna głosem, który brzmiał jak muzyka harfy. - Mój ojciec jest królem Tir na nÓg. Oisin wyszedł przed grupę myśliwych, aby ją przywitać. Gdy jego oczy spotkały się ze wzrokiem Niamh, zakochali się w sobie. - Pojedź ze mną do Tir na nÓg - zaproponowała Niamh, a młodzieniec po chwili namysłu dosiadł jej konia. Razem jechali długo, aż przekroczyli morze i dotarli do Tir na nÓg. Osin nigdy nie widział piękniejszej krainy.
Zakochani osiedli tam na stałe i każdy swój dzień spędzali na podróżach po cudownej okolicy. Ich miłość stawała się coraz głębsza, a trzysta lat im minęło jak z bicza strzelił. Bo trzeba Wam wiedzieć, że w Tir na nÓg nikt nigdy się nie starzał, nie czuł się chory, a wszyscy spędzali swe życie młodo i w pełni szczęścia. Jednak pomimo wszechogarniającego piękna, część duszy Osina odczuwała niezrozumiałą dla tamtejszych mieszkańców tęsknotę. A Nimh, mimo ogromnych starań, nie była w stanie nic temu zaradzić.
Pewnego dnia, Oisin podjął trudną decyzję o powrocie do Irlandii. Pragnął jeszcze raz zobaczyć swoją rodzinę i Fianna, a Nimh nie mogła go zatrzymać. - Dobrze - powiedziała. - Wróć do Irlandii na białej klaczy. Uważaj jednak mój ukochany, aby nie dotknąć stopą ziemi! Oisin natychmiast dosiadł białego konia i odjechał w swoje rodzinne strony. Niestety już w chwili, gdy klacz stanęła na irlandzkiej ziemi, Osin przekonał się, że nie jest to kraj, który znał z młodości. Rodzina i przyjaciele dawno odeszli, a wielki zamek był teraz porośnięty bujnym bluszczem.
Oisin zajęty poszukiwaniem rodziny i przyjaciół zupełnie zapomniał o swym pięknym koniu, który pomimo głodu i ogromnego zmęczenia wciąż był mu posłuszny. Nie znalazłszy ani śladu znajomych osób, zawrócił klacz do Tir na nÓg. Zbliżali się już do wybrzeża, kiedy młodzieniec ujrzał grupę mężczyzn pracujących w polu i podążyli w ich kierunku. Niestety, jego klacz nieopatrznie potknęła się o kamień, a chłopak bez większego namysłu schylił się, by wziąć go na pamiątkę.
Gdy tylko jego ręka dotknęła kamienia, stracił równowagę i spadł na ziemię. Klacz pozbawiona jeźdźca spłoszyła się i pogalopowała do morza, a potem do Tir na nÓg i swojej ukochanej Niamh. W jednym momencie Oisin postarzał się o 300 lat, co niewyobrażalnie zdziwiło mężczyzn. Widzieli teraz przed sobą starca o srebrnych włosach, którego postanowili zaprowadzić do św. Patryka. Osin opowiedział świętemu historię swojego życia, po czym znużony zasnął snem wiecznym.
Po dziś dzień rybacy i latarnicy opowiadają o mglistych nocach, podczas których przy pełni księżyca widać białego konia biegnącego wśród fal wzdłuż wybrzeży Irlandii. Niektórzy mówią, że dosiada go rudowłosa piękność, która szuka swojego kochanka”.
Kocham Cię jak Irlandię
Tak kończy się urzekająca historia. Być może para spotkała się jeszcze, lecz w tajemnicy przez opowiadaczami i skrybami, którzy chętnie sami przenieśliby się do Tir na nÓg. My na szczęście nie musimy jej poszukiwać, szkoły tańca irlandzkiego zagościły na dobre na całym świecie. Zapewne to sprawka Niamh, która była już zmęczona wszędobylskimi przybyszami i za sprawą druidów podarowała ludzkości dar dający zdrowie i wieczną młodość duszy – taniec irlandzki, który każdy z nas może wypróbować na sobie.
Zobacz też:
Konkurs - wygraj kurs tańca irlandzkiego
________________________________________
Cykl artykułów "Skocz na irlandzki" realizujemy razem ze szkołą Tir na nÓg Szczecin.
Komentarze
0