Trzy lata temu na jednym z podwórzy w małej wsi Drogoradz wolontariusze trafili na ok. 70 zwierząt. Wychudzone, głodne, chore, przetrzymywane w nieludzkich warunkach. Na posesji mieszkało starsze małżeństwo, Jan – w wysokim stadium raka i jego żona Genia, u której rozpoznano początki alzheimera. Poruszeni warunkami w jakich żyło małżeństwo i ich zwierzęta wolontariusze postanowili coś zmienić, pomóc.

Trzeba pomóc

Drogoradz to mała, niepozorna wieś pod Policami. Dla wolontariuszy mieszkających na co dzień w mieście to co zobaczyli było nieprawdopodobne. Skrajnie ubogie warunki, nie tylko dla zwierząt, ale również dla pary schorowanych staruszków. Obraz tak poruszający i zapadający w pamięć, że nie było innego wyjścia – trzeba pomóc. Trzy lata temu zaczęli regularnie odwiedzać parę, przywozili karmę dla zwierząt, ale także zaczęli pomagać właścicielom – robiąc dla nich zakupy i przywożąc odzież.

Drogoradz wpisany w życie

To były trudne i kosztowne trzy lata dla tych wszystkich młodych ludzi. Mieli na swoim utrzymaniu ok. 30 kotów i ok. 40 psów. Przez cały okres przebywali drogę 30 kilometrów, by nakarmić zwierzęta, leczyć je i zapewnić nowe boksy. Z czasem budowa postępowała, zwierzaki były uwalniane od krótkich łańcuchów, znów mogły wierzyć w ludzkie serca. Przez kilka miesięcy wolontariusze namawiali Pana Jana, by pozwolił na oddanie zwierząt do adopcji. Zaczęli podopiecznym powoli znajdować nowe domy, nowych ludzi, nowy start.

I chociaż zwierzęta miały się z dnia na dzień lepiej, nie można było tego powiedzieć o starszym małżeństwie. Choroba Pani Geni postępowała, a wolontariusze stanęli przed trudną decyzją o rozdzieleniu małżeństwa. Najpierw do domu opieki trafiła żona Pana Jana, później, gdy choroba była w bardzo wysokim stadium do towarzyszki życia dołączył gospodarz. Małżeństwo znów szczęśliwie było razem.

Po ludziach pora na zwierzęta

Pan Jan i Pani Genia otrzymali należytą opiekę, która przywraca wiarę w ludzkość. Ale to jeszcze nie koniec zadań – wolontariusze pozostali na gospodarstwie razem ze zwierzętami, które cały czas potrzebowały pokarmu, lekarstw, lepszych domów. Ale ci młodzi, zaangażowani ludzie nie poddawali się, iskrą do działania były radosne miny podopiecznych, którzy już dostali nowy dom i obserwowanie jak serdeczny gest może wyciągnąć psa lub kota z największych opresji. Postanowili, że znajdą nowe domy dla wszystkich zwierząt i zamierzają słowa dotrzymać.

Trzeba się stąd zabrać

Wszystko toczyło się spokojnie, zgodnie z planem – niestety, w ostatnie dni marca wolontariusze dowiedzieli się, że starostwo rozwiązuje umowę najmu z panem Janem ze względu na stan techniczny budynku. Społecznicy zatem dostali tylko trzy miesiące na opuszczenie terenu. Tylko, bo trzy miesiące to bardzo krótki okres, by znaleźć nowych, odpowiedzialnych właścicieli dla swoich podopiecznych – nie chcą pozwolić na to, by pozostałe im zwierzęta trafiły do schroniska, a cała siła, praca włożona w ich ratowanie poszła na marne.

Pomóż również

Przez ponad trzy lata pomagali, tym którzy sami nie byli sobie wstanie pomóc. Teraz potrzebują ogromnego wsparcia i pomocy przy szukaniu domów. Obecnie pozostało z nimi siedem psów i jeden kot. Każdy zwierzak zasługuje na szczęśliwy finał i każdy musi trafić do kochającego domu, ale najbardziej potrzebujący jest Miś.

Oto Miś

Miś jest już wiekowym psem, ma bowiem 12 lat. Jego szanse na adopcje w związku z zaawansowanym wiekiem są niewielkie. Chociaż teraz jest zdrowym i wesołym futrzakiem jego los nie zawsze był tak słodki. Zdarzało się, że nie zjadł, że był bity i trzymany na zbyt krótkim i ciężkim łańcuchu. Po wszystkich tych przejściach pora, by trafił do ciepłego, pełnego miłości domu. Dlatego, jeśli możesz pomóc, nie zastanawiaj się.

Więcej zdjęć zwierząt oraz informacji dotyczących adopcji i pomocy dla wolontariuszy można odnaleźć na stronie:

http://toz.szczecin.pl/#/aktualnosci/zwierzeta_z_drogoradza_prosza_o_pomoc