Rozmawiamy w pracowni na poddaszu z oknem szeroko otwartym na niebo. Ściany się zielenią, framugę drzwi podkreśla róż. Dociekam, jakie barwy ma Szczecin. - Na kolory w Szczecinie to ja się wybieram nad Odrę - odpowiada Jan Michał Szewczyk.

Trwa prototypowanie zmian, które mają dać odpowiedź, jak powinien zmienić się plac Orła Białego, żeby dostać „nowe życie”. Zamknięto już część jezdni, zlikwidowano parking na środku placu, ustawiono czarne (wybór koloru się krytykuje) donice na kółkach, posadzono w nich ozdobne trawy, czerwone pelargonie, pachnącą lawendę i płaczące brzozy, które będą wyznaczały nową organizację ruchu.

Architekt Tadeusz Szklarski (wybrałby dla donic kolor niebieski) rzuca pomysł, żeby zaprosić artystę Jana Szewczyka z jego totemami: - Doda dużo koloru na placu.

Galeria pl. Orła Białego

Spośród trzech drewnianych totemów przed Galerią Art. 5 przy Końskim Kieracie ostatni złamał się w ubiegłym roku. Po dwunastu latach pozostał pusty stelaż sterczący w zieleńcu. - Chcieliśmy wkoło galerii założyć park rzeźby, to była pierwsza realizacja - pamięta autor Jan Michał Szewczyk.

- Myślałem, że pl. Orła Białego zaistnieje jako galeria sztuki. Jest tu i Akademia Sztuki, i siedziba ZPAP - mówi. - Ostatnio przetoczyła się dyskusja, czy na placu powinny być samochody. Nie było rozmowy o sztuce w tej przestrzeni, formach, które zatrzymywałyby człowieka w zabieganiu, choć na chwilę.

Dalej z zadumą: - Ale może przyszły czasy, że ludzie nie potrzebują takiej formy, bo co chcą mają w laptopie czy komórce? Jadąc tramwajem, patrzą w komórkę, nie jaki jest wspaniały widok za oknem. Ale jak bym pojechał tak do Australii, to bym jej nie zobaczył. I tak nie przeżył.

Tu został odurzony kolorem

Młodszego brata, który studiował w Australii biologię, odwiedził pierwszy raz w 1987. Poszli do buszu szukać błyszczącego pająka redbacka, australijską czarną wdowę z czerwonym paskiem na odwłoku.

Widzi jak intensywny jest tu błękit nieba, który na linii horyzontu styka się z granatem oceanu wpadającym w indygo, przechodzącym w tonacje turkusów, podkreślonych bielą załamujących się fal. - Kolory są tam czystsze niż w Europie, bo ożywia je wszechobecne, bardzo intensywne słońce - tłumaczy.

Czarna skóra Aborygenów chroni przed upałem. (Czerń podkreśla kolor.) - Mają inne spojrzenie na malarstwo niż europejskie. Nie mają perspektywy, wyrażają się przez symbol. Jak malują strusia, to odbicie strusia na piasku. Zanim podsunęli im farby, używali do malowania kolorów natury: czerń pobierali ze spalonego drzewa, australijski piasek utrze się na czerwono.

- W Australii zostałem odurzony kolorem – mówi Jan Szewczyk.

Klarowne kolory wprowadzi najpierw na płótna, a potem przez totemy w przestrzeń.

Powołanie Socjo-Artu

Dwadzieścia lat później rozpoczyna akcje Socjo-Artu, w których prosi o wybór jednego, własnego koloru z dziesięciu na palecie. Organizuje je na placach i ulicach, ale też w uczelni, w kościele, przedszkolu, więzieniu, w innych krajach.

W koncepcji artystycznej Josepha Beuysa: - Każdy jest artystą.

Policzony bilans głosów będzie określał zestaw i wielkość kolorów, które znajdują się na totemie wspólnoty. Zgodnie z wyborem społeczności akademickiej ZUT, gdzie wykładał malarstwo, najwięcej będzie różu. W głosowaniu w Zakładzie Karnym w Nowogardzie wygrywa podobno ulubiony przez mężczyzn - niebieski.

Prof. Ryszard Tokarczyk napisze, że ciągle tworzymy naszą tożsamość, a testowanie kolorem przez Szewczyka pomaga nam w samopoznaniu, na ile jesteśmy podobni bądź wyjątkowi, zdolni do więzi. Jan Szewczyk: - Chciałem uwrażliwiać estetycznie, bo ubolewam, że we współczesnym świecie nie mamy szacunku dla koloru i traktujemy go jak cukierek. Patrzenie na kolor jest jak oddychanie. - Chciałem wykreować zjawisko socjologiczno - artystyczne, inspirujące uczestników do odkrywania i wydobycia własnego ja. Kolor to medium poprzez, które możemy się wypowiedzieć. Kolor pozwala nam na duchowe ujęcie świata.

Jakie barwy ma Szczecin

Kiedy Miasto ogłosiło wizję Szczecina „pływającego ogrodu” Floating Garden 2050, odeszło od niebieskiego i czerwieni, zastępując je zielenią, niebieskim i bielą. - Teraz miasta mają wydruki komputerowe. Kiedyś miały herby, z którymi się ludzie identyfikowali - patrzy.

W 1965 roku przyjechał do Szczecina z Wrocławia. Zaczynał od kreślarza w szczecińskim Miastoprojekcie. W 1982 zrobił dyplom z malarstwa i grafiki w gdańskiej PWSSP.

Rozmawiamy w pracowni na poddaszu z oknem szeroko otwartym na niebo. Pali nas wakacyjne słońce. Ściany się zielenią, framugę drzwi podkreśla róż. Dociekam, jakie barwy ma Szczecin. - Na kolory w Szczecinie to ja się wybieram nad Odrę - odpowiada Jan Szewczyk. - Szukam inspiracji siedząc na Wałach Chrobrego, patrząc w stronę Łasztowni. Jachty to połacie czystych kolorów. Zlot żaglowców to cała gama kolorystyczna.

Pokazuje film „Prowokacja Odra”, który dziesięć lat temu na Westival (festiwal architektury), poświęcony rekonstrukcji miasta, nakręcili z Andrzejem Faderem. Ustanowił przystanki i poprowadził Odrą tramwaj wodny: od Akademii Sztuki przy Kolumba, przez Dworzec PKP, Wały Chrobrego do Łasztowni. Na stacjach stał w weneckiej masce: - Poruszając się ulicami nie widzimy, że moglibyśmy pływać, mając klimat jak w Wenecji.

Szczeciński tramwaj wodny pływa dziś między Bulwarami a Łasztownią, po przeciwnych brzegach Odry.