Cztery lata temu Antonina Grzegorzewska wystawiła w warszawskim Teatrze Narodowym „Ifigenię”. Do tego tematu powraca teraz, ale idąc krok dalej. Najnowszą inscenizacją tej reżyserki jest bowiem „Tauryda Apartado 679”, premierowo pokazana 12 października w szczecińskim Teatrze Współczesnym
W oddaleniu i zapomnieniu
„Apartado” to po hiszpańsku „oddalony”, a także nazwa boksu, w którym przetrzymywane są byki przed walką na arenie. Ifigenia (Małgorzata Klara) właśnie przybywa do Taurydy z rodzinnej Aulidy i czuje się tu obco. W mitologii greckiej jest to miejsce, w którym znalazła swój azyl, unikając losu ofiary. Ona jednak jest sfrustrowana i czuje się zapomniana. Nikt do niej nie pisze, przyjaciele nie kontaktują się z nią, a Rosa (Anna Januszewska) ciągle ją strofuje i narzuca swe zdanie. Pod jej wpływem kapryśna Ifigenia powoli zaczyna akceptować swą nową rolę i czerpać radość z bycia w nowym miejscu choć przeszłość wciąż ją ściga („prześcieradło jest cały czas czerwone, a nie białe, nie można tego zmyć” mówi).
Na scenie widzimy także zbuntowane Andaluzyjki (Maria Dąbrowska, Barbara Biel, Magdalena Myszkiewicz, Magdalena Wrani-Stachowska) w tradycyjnych strojach, które uobecniają swymi osobami kulturę regionu. Tańczą flamenco, śpiewają pieśni, wreszcie nakładają na głowy rogi byków. Podwójną rolę Torreadora/Agamemnona powierzono Grzegorzowi Młudzikowi, który odwiedza swą córkę przypominając jej o mitycznym fatum, o „kodzie paskowym wiecznego cierpienia”, który jest niezniszczalny. Aulida, którą on reprezentuje jest już jednak coraz dalej i niemalże znika... W Taurydzie/Andaluzji ludzie nie myślą o deszczu, są niezależni i pozbawieni balastu przeszłości...
W harmonii ze słońcem
Grzegorzewska jest absolwentką Wydziału Malarstwa warszawskiej ASP, a w latach 2004-2005 pracowała w Instytucie Szkła i Ceramiki w Warszawie jako projektant i wykonawca. Te doświadczenia niewątpliwie mają odzwierciedlenie w jej dokonaniach teatralnych. „Tauryda...” jest bardzo plastyczna i estetycznie wyrafinowana w warstwie scenograficznej. Dialogi są niejako dopełnieniem obrazu i symboliki gestów. Dwa obrazy Wojciecha Fangora są centralnym elementami całej konstrukcji. Także muzyka jest bardzo istotnym składnikiem całości przekazu. Specjalnie dla spektaklu stworzył ją Stanisław Radwan, kompozytor współpracujący m.in.z Andrzejem Wajdą i niedawno zmarłym Jerzym Jarockim. Dźwięki ułożone są w harmonii z rytmem zmian natężenia promieniowania słońca. Poza tym słyszymy także w początkowej partii, utwór Iannisa Xenakisa , a kilkadziesiąt minut później piosenkę „Little Girl Blue" Janis Joplin (która był także wykorzystany w warszawskim spektaklu „Ifigenii”).
Powrót do Aulidy
Pracując z aktorami Teatru Współczesnego nad własnym tekstem reżyserka zdystansowała się wobec swych warszawskich korzeni i wobec teatru jej ojca, Jerzego Grzegorzewskiego. Wiedziała, że sztukę na taki temat musi wystawić gdzie indziej i właśnie w Szczecinie takie warunki znalazła.
Co ciekawe nie jest to jedyny łącznik między rzeczywistością a sceniczną imaginacją, o którym warto wspomnieć. Ostatnia scena spektaklu to spacer po spalonej w pożarze Aulidzie, dokąd Ifigenia przyjeżdża ze swą córką (w tej roli Rita Skalska). Tym obszarem w sztuce jest pierwszy sektor widowni (z pustymi miejscami), a tak się stało, że w sierpniu w szczecińskim teatrze doszło do zalania głównej sali (z powodu obfitych opadów deszczu). Podjęto prace związane z jej kapitalnym remontem, które utrudniły próby do „Taurydy..”, ale przez dwa miesiące widok rzeczywistych zniszczeń idealnie odpowiadał poetyce finału spektaklu...
Powrót do Hiszpanii
Dwa dni po premierze autorka wraca do Hiszpanii, w której mieszka od 7 lat, ale jak zapowiedziała, zamierza sprowadzić spektakl do tego kraju, by tam pokazać go lokalnej publiczności.
Komentarze
0