Nowa premiera w Teatrze Polskim, to kameralna sztuka Folkera Bohneta i Alexandra Alexy'ego -„Oskar dla Emily”. Spektakl wyreżyserowany przez Bartłomieja Wyszomirskiego, to komediodramat o dwójce emerytowanych aktorów, którzy pozbawieni ról w filmie i teatrze, grają... swoje życie.

Uroczystość rozdania Oskarów to dla każdego amerykańskiego aktora niezwykle ważne wydarzenie. Być tam, to znaczy liczyć się w branży. Nie być to nie istnieć... Henry (Jacek Polaczek) i Emily (Małgorzata Chryc-Filary)  szykują się na ten wieczór już wczesnych godzin rannych. Ona przygotowuje suknię i fryzurę („zabiorą cię prosto na hipodrom” mówi on), a on szuka swoich mankietów i pędzla do golenia. Wspominają swoje role i deklamują ich fragmenty, tak więc słyszymy na przykład najważniejsze partie „Hamleta’ i „Romea i Julii”. Poza tym przypominają sobie swoje największe sukcesy i stracone szanse. Padają  takie nazwiska jak Cher, Liz Taylor czy  Polański...

Atmosfera jest nieco napięta, bo oboje  wciąż siebie krytykują. „Z takimi włosami to na pewno zabiorą cię prosto na hipodrom” mówi on, a Emily przypomina mu o tym jak pewnego razu odebrał z przedszkola obcego chłopca zamiast swego syna („ale imię się zgadzało” odpowiada na to Henry). Z pozoru pogodne przekomarzanie się podszyte jest jakimś niedopowiedzeniem. Trudno określić czy to, co obje mówią jest prawdą czy iluzją. Dopiero kiedy do tej dwójki dołącza dostarczyciel cateringu - Jeff  (Marek Żerański),  dowiadujemy się czegoś pewniejszego.

Ten młody, energiczny mężczyzna, próbuje bowiem wydobyć coś konkretnego od tej, ekscentrycznej pary, która bynajmniej nie posiada wspólnej wersji wydarzeń. Henry twierdzi, że jego syn jest adwokatem i mieszka w Miami, Emily zaś upiera się, że Bill to bardzo dobry lekarz, pracujący w Nowym Jorku. Okazuje się, że Jeff wie coś więcej o ich dawno nie widzianym dziecku i są to zaskakujące wieści...

"Oskar dla Emily" to spektakl niejako benefisowy dla pani Małgorzaty, która w tym roku obchodzi 30-lecie swej pracy artystycznej (jednak w odróżnieniu od swej bohaterki bynajmniej nie wybiera się na emeryturę). Przy pracy nad inscenizacją pełniła ona rolę asystentki reżysera. Na  premierę przedstawienia (9 czerwca) przyjechali  z Niemiec autorzy sztuki, którzy pogratulowali aktorom realizatorom wykonania tego dzieła. W tym roku została ona także wystawiona w Warszawie w Teatrze Scena Prezentacje. Atutem szczecińskiej wersji jest kreacja Jacka Polaczka, który precyzyjnie odegrał dramat starzejącego się człowieka, który jeszcze duchowo pozostaje w sferze swoich dawnych osiągnięć, ale już wie, że to dosłowmie i w przenośni przegrane życie.

Jeżeli ktoś chciałby zobaczyć ten spektakl, grany na Małej Scenie, jeszcze w czerwcu, to winien się pospieszyć, bo będzie pokazany jeszcze tylko 12 i 13 –go. Później nastąpi wakacyjna przerwa i repertuarowe inscenizację powrócą we wrześniu.