Niedawno mieliśmy okazję obejrzeć spektakl Teatru Nie Ma pt. "K+D". Ta oryginalna interpretacja "Kaliguli" Alberta Camusa przybrała postać monodramu, czyli teatru jednego aktora. Oczy całej publiczności skupiły się więc na osobie występującego w spektaklu Igora Krupczyńskiego - jak młody aktor poradził z tym trudnym wyzwaniem?

 

Popularny Kaligula

Napisany przez Alberta Camusa dramat "Kaligula" jest reinterpretacją historii rzymskiego cesarza, Gajusza Juliusza Kaliguli, który postradał zmysły i swoje rządy oparł na przemocy i zaspokajaniu własnych, oryginalnych zachcianek. W czasie spektaklu poznajemy go w momencie, gdy usiłuje wbiec po pionowej ścianie i zdobyć księżyc. Sztuka "K+D" prowadzi widza przez kolejne wydarzenia opisane w "Kaliguli" ukazując postępujące szaleństwo cesarza i jego niezwykłe rozterki moralne. Władca często miota się po scenie i z szaleńczym uśmiechem zmusza swoich współtowarzyszy do brania udziału w różnych,  wzbudzających przerażenie grach. Podczas spektaklu widownia staje się mimowolnym uczestnikiem wydarzeń rozgrywanych w dramacie - aktor często zwraca się bowiem bezpośrednio do "publiki" przeszywając wybrane osoby swoim zimnym wzrokiem. Wspomnieć należy, że uwspółcześniony "Kaligula" nie stroni od narkotyków - wciągany nosem biały proszek pojawia się w przedstawieniu kilkukrotnie.

Monodram nie lubi młodych

W "K+D" postawiono na dość oszczędną scenografię, na którą złożyły się papierowe zbiory nawleczone na linki rozciągnięte od podłogi aż po sufit. Poza tym, jedynym rekwizytem wykorzystywanym w spektaklu jest napoczęta butelka wódki, którą aktor wylewa na siebie oraz swoje otoczenie. Sama gra Igora Krupczyńskiego, mimo że pełna zaangażowania, mnie osobiście nie przekonała. Jako że "K+D" jest monodramem, Krupczyński kunsztem swojego rzemiosła musiał stale skupiać uwagę publiczności. I mimo że bardzo się starał, miałem wrażenie, że do doskonałości nieco mu jeszcze brakuje. Nie jest to jednak specjalna ujma, gdyż jest to aktor wciąż jeszcze bardzo młody i dobrze rokujący na przyszłość. Jeżeli miałbym "K+D" podsumować, określiłbym je mianem sztuki poprawnej, lecz nie wybijającej się na tle innych spektakli Teatru Nie Ma.