Polskie produkcje filmowe można zasadniczo podzielić na te ambitne (i zarazem mało atrakcyjne dla masowego odbiorcy) i tandetne (nastawione wyłącznie na zabawianie widza). "Drogówka" stara się połączyć te dwa światy wrzucając do jednego wora spiski i chlanie na umór oraz dobre aktorstwo i świetną, autentyczną fabułę. Czy taki eksperyment mógł się udać?

 

Genialny lecz dołujący

"Drogówka" to zgodnie z tytułem film o polskiej policji, jednak myli się ten, kto sądzi, że będzie to sielankowy obraz o naszych dzielnych stróżach prawa. W najnowszym filmie Smarzowskiego (znanego z takich produkcji jak "Róża" czy "Dom Zły") policjanci nie różnią się wiele od innych grup zawodowych - są niedoskonali, bardzo ludzcy, nie stronią od wykorzystywania swojej pracy do odnoszenia prywatnych korzyści. W "Drogówce" obserwujemy perypetie 7 policjantów, którzy spędzają ze sobą czas zarówno w pracy jak i na melanżach, podczas których odwiedzają kolejne kluby ze striptizem, ścigają się szybkimi samochodami i piją na umór. Ten wyniszczający maraton pracy i wiecznej imprezy zostaje przerwany, kiedy w niewyjaśnionych okolicznościach ginie jeden z członków imprezowej "grupy", a o jego zamordowanie oskarżony zostaje (grany przez Bartka Topę) sierżant Ryszard Król. Kiedy zdesperowany funkcjonariusz na własną rękę próbuje ustalić, co tak naprawdę stało się podczas ostatniej imprezy i dlaczego ktoś chce go wrobić w morderstwo, na wierzch wychodzi prawda o brudnych powiązaniach ludzi władzy ze światem przestępczym.


Światło, kamera, akcja!

Jak wspomniałem na wstępie, film wyróżnia się pozytywnie na tle innych polskich produkcji filmowych. Obraz szokuje autentycznością i dosadnością, która wręcz wylewa się z ekranu. Szmarzowski nie wahał się sięgać po wszelkie konieczne środki wyrazu, by kreowany na ekranie świat był tak realny, jak to tylko możliwe. Niemal każda scena cieszy oko - widać, że budżet produkcji skrojono na miarę i uniknięto niepotrzebnych oszczędności. Pościgi mają właściwy sobie rozmach, sceny z pracy policjantów odznaczają się właściwą (czyt. dużą) ilością statystów - słowem widać, że nikt kasy na poszczególne sceny nie żałował. Produkcja dzięki temu sporo zyskuje i nie ma się czego wstydzić nawet na tle amerykańskich odpowiedników. Warto zaznaczyć, że każdy z bohaterów filmu ma sporo na sumieniu - choć większość z nich ma żony i dzieci, nie stronią od przygodnego seksu i zabaw w klubach Go-Go. Grający ich aktorzy bardzo wczuli się w powierzone role. Miło było zobaczyć m.in. Arkadiusza Jakubika w roli zakłamanego i nieco tchórzliwego sierżanta Bogdana Petryckiego oraz Mariana Dziędziela, który tradycyjnie dla siebie wciela się w postać przełożonego naszych "imprezowych" policjantów. Film przy wszystkich swoich zaletach, przy całej swojej wyrazistości ma jedną zasadniczą wadę - jest koszmarnie dołujący. Brudny, szary świat przedstawiony w "Drogówce" jest pozbawiony jakiegokolwiek dobra - mamy tu tylko różne odcienie zła, gdzie ukrywany w dobrej wierze romans jest synonimem wierności. Osoby idące do kina po bezrefleksyjną rozrywkę mogą być więc tym obrazem mocno zawiedzione.

Nie dla każdego

"Drogówka" Smarzowskiego  nie jest filmem dla każdego. Ten piękny w swojej brzydocie obraz znajdzie zarówno gorących zwolenników jak i zdecydowanych przeciwników. Jednego wszak produkcji zarzucić nie można - nie jest "nijaka". Tak mocnego filmu nie widziałem już długo, więc z czystym sumieniem mogę go polecić, lecz tylko amatorom gatunku. Osoby o delikatnym usposobieniu powinni zaś  "Drogówkę" omijać szerokim łukiem.