Są książki, które pochłania się błyskawicznie. Są takie, od których nie można się oderwać. I są takie, które z założenia nie spełniają powyższych kryteriów.

Nie traktuję tego stwierdzenia jako zarzutu, a jako jedną z cech charakterystycznych. Wydawnictwo Forma już po raz czwarty proponuje antologię polskich opowiadań grozy. Tym razem dwudziestu sześciu autorów zaprezentowało swoje wizje mrocznej strony miast.

Czytanie bez strachu v „Antologia polskich opowiadań grozy” była dla mnie sposobem na wypełnienie krótkich chwil czekania: na odpalanie się komputera, odgrzanie obiadu, stanie w korku w godzinach szczytu. Krótkie, kilkunastostronicowe opowiadania powodowały, że nie czułam obowiązku nieustannego czytania. Mogłam przeczytać dwa opowiadania i byłam zadowolona, że nie jestem zawieszona w żadnym suspensie, bo wiem, jak wszystko się potoczyło. Tę możliwość zakończenia czytania bez strachu przed zapomnieniem jakiś ważnych elementów fabuły w dzisiejszych czasach pośpiechu zdecydowanie doceniam.

Miasto i jego sekrety

Motywem łączącym wszystkie opowiadania w serii City, jak już wspomniałam, jest miasto: jego ciemne strony, nie odkryte możliwości, mroczne sekrety. Autorzy w różny sposób podeszli do tematyki tej przestrzeni, przez co każde z opowiadań przedstawia inny punkt widzenia. Mamy miasta realne, podane z nazwy oraz łatwe w identyfikacji. Są też te wymyślone, które rządzą się swoimi własnymi regułami. Mamy też mieszkańców, którzy w tej przestrzeni funkcjonują. Jedni świetnie się w niej odnajdują, inni przeciwnie, czują się nieswojo.

Literacka dezintegracja

Mój prywatny gust czytelniczy najbardziej uradowały te teksty, które nawiązywały do chorób psychicznych, zaburzeń osobowościowych i zawierały w sobie jak najmniej elementów fantastycznych. Jednak trzeba się liczyć z tym, że w tego typu opowiadaniach grozy spotkamy się z wyimaginowanymi stworzeniami, magią i czarami, nadprzyrodzonymi zjawiskami. Jednym z tych tekstów, które urzekły moją czytelniczą duszę było „Znikanie” Mariusza Wojteczka, w którym bohater boryka się z prześladującym go wrażeniem, że poszczególne części miasta są rozkradane przez Obcych. Z każdym kolejnym dniem coraz więcej ulic ginie, otoczenie spowite jest mlecznobiałą mgłą, a w dodatku nawet własna żona nie wierzy, że coś dziwnego dzieje się z ich okolicą.

Językowe wyrafinowanie

Również zafascynowało mnie opowiadanie „Pan patrzy” Marty Sobieckiej. Autorka swoją opowieść zbudowała, używając kilku płaszczyzn czasowych, co niezwykle pobudza wyobraźnię, a uważny czytelnik sam stara się połączyć ze sobą fakty, nim zostaną mu one podane na srebrnej tacy. I choć ten tekst jest jednym z tych dłuższych, historię pochłania się niemalże bez chwili wytchnienia.

Warto też zaznaczyć, że opowiadania zawarte w tej antologii w dużej mierze cechują się językowym wyrafinowaniem i proponują nam nieoczywiste rozwiązania. Taka kombinacja z jednej strony może zostać doceniona, ale z drugiej, niekoniecznie zachwycić. Wierzę jednak, że czytana w małych dawkach, antologia może zaciekawić niejednego zwolennika krótkich opowiadań grozy.