Dziesięć takich orłów wieńczyło przed wojną Wieżę Gocławską, zwaną wówczas Wieżą Bismarcka. Jeden z nich zostanie wkrótce odrestaurowany. Na razie pięć olbrzymich elementów historycznej figury wciągnięto na plac przed wieżą.

Rozbite części orła trzeba było wyciągać z zarośli porastających strome zbocza Zielonego Wzgórza. Jak tam trafiły? Najprawdopodobniej to Rosjanie tuż po wojnie zrzucili „niemieckie” orły ze szczytu wieży. Mieli do tego wykorzystać czołgi i łańcuchy.

Roztrzaskane elementy przeleżały wśród drzew blisko 80 lat. Przy okazji prac konserwatorskich prowadzonych teraz w wieży, planowane jest scalenie jednej z rzeźb.

– Docelowo chcemy złożyć tego orła i stworzyć na placu przed wieżą lapidarium. Obok stanie tabliczka z informacjami historycznymi, wyjaśniająca symbolikę rzeźby i pokazująca, w którym miejscu była pierwotnie ulokowana – mówi Wojciech Kłodziński, właściciel Wieży Gocławskiej.

Potrzebny jest wapień muszlowy

Okazuje się, że orły nie są odlewami, tylko każdy został wyrzeźbiony w kamieniu. Materiałem jest wapień muszlowy, z którego wykonano również bloki składające się na elewację wieży. Wśród zarośli znajdują się jeszcze elementy pozostałych 9 orłów, ale nie jest planowane ich odrestaurowanie. Mogą zostać jednak wykorzystane w inny sposób.

– Reszta orłów jest w gorszym stanie. Trzeba będzie powyciągać wszystkie pozostałe elementy, ale te mocno pokruszone i zniszczone trudno będzie zregenerować. Możliwe natomiast, że będą stanowić surowiec do wyrzeźbienia innych brakujących elementów wieży. Mamy ich do uzupełnienia blisko 150, z czego około 100 znajdziemy na zboczu, ale pozostałe trzeba będzie wyrzeźbić od podstaw – tłumaczy Wojciech Kłodziński.

„Wszyscy zastanawiają się, jak zostało to zrobione 100 lat temu”

Odrestaurowany orzeł na pewno nie wróci na szczyt wieży. Nie ma bowiem planów, by podjąć się tak skomplikowanej operacji. Wyzwaniem było już wciągnięcie rozbitych części na szczyt wzgórza. Wystarczy powiedzieć, że jeden z większych elementów, przedstawiający grzbiet orła, waży 2,5 tony. Całość będzie ważyć 4,5 tony.

– To tyle, co 2 samochody osobowe. Gdybyśmy chcieli przywrócić na dach wieży wszystkie 10 rzeźb, to tak, jakbyśmy postawili tam 20 samochodów. Wszyscy zastanawiają się, jak zostało to zrobione 100 lat temu. Najprawdopodobniej na łańcuchach zrobili specjalną windę, zasilaną np. silnikiem parowym. Na pewno musiała być to kunsztowna operacja budowlana – mówi Wojciech Kłodziński.

Na szczycie staną kopie orłów?

Oryginały nie wrócą więc na szczyt wieży, ale jest pomysł, by postawić tam kopie wszystkich 10 orłów. Wykonane zostałyby oczywiście z dużo lżejszych materiałach kompozytowych.

– Wszystko zależy od ustaleń z Miejskim Konserwatorem Zabytków. Pozostaje też kwestia symboliki. Dla niektórych „niemieckie” orły to drażliwy temat. Ja podchodzę do tego w taki sposób, że jest to po prostu zdobienie wieży. Na pewno ładnie by to wyglądało, gdyby tam wróciły – uważa Wojciech Kłodziński.

Trwają prace konserwatorskie

Z dachu wieży ściągnięto już maszt telekomunikacyjny, a teraz prowadzony jest kolejny etap prac zleconych przez Miejskiego Konserwatora Zabytków. Dotyczy on portalu wejściowego. W najbliższych tygodniach planowane jest tam scalanie pękniętych kamieni.

– Pierwotny zamysł był taki, żeby to zrealizować w półtora miesiąca. Natomiast w trakcie czyszczenia kamienie odspoiły się od balkonu. Mówimy tu o elementach, które ważą po 250 kilogramów i praktycznie niczego się nie trzymały. Każdy z nich musimy oddzielnie oczyścić, zakotwić i z powrotem zamontować w odpowiednim miejscu. Prace mogą potrwać dłużej, ale do lata na pewno będziemy mieli to skończone – podkreśla Wojciech Kłodziński.

Następny w kolejce jest remont dachu. Docelowo, w odnowionej Wieży Gocławskiej miałaby powstać m.in. kawiarnia z tarasem widokowym.