Premiera „Pani z Birmy” odbyła się w czerwcu ubiegłego roku w warszawskim Teatrze Polonia. W ramach Kontrapunktu mieliśmy okazję obejrzeć spektakl (21.04) w nietypowej, specjalnie zaaranżowanej przestrzeni na terenie portu.
Kim jest pani z Birmy?
Twórców spektaklu zainspirowała historia życia Aung San Suu Kyi (czyt. Ong San Su Czi; w języku birmańskim imię to oznacza: "świetlisty szlak osobliwych zwycięstw"), urodzonej w 1945 roku birmańskiej działaczki społecznej i opozycjonistki. Tytułowa pani z Birmy to świetnie wykształcona córka generała – ojca niepodległości Birmy, która zgodnie z decyzją wojskowego reżimu, kilkanaście lat spędziła w areszcie domowym (w latach 1989-1995 i ponownie od 2000 roku, z przerwą w latach 2002-2003; w maju 2009 roku osadzono ją w więzieniu). Powodem była czynna działalność Aung San Suu Kyi w opozycyjnej Narodowej Lidze na rzecz Demokracji, którą założyła w roku 1988.
Jaka jest pani z Birmy?
„Jest postacią fascynującą. Charyzmatyczna, uwodząca, niezwykle inteligentna i oświecona. Jest przy tym bardzo bezpośrednia, używa prostego języka, kiedy przemawia do tłumu” – mówiła o Aung San Suu Kyi reżyserka spektaklu, Anna Smolar. Opozycjonistka była nadzieją dla zniewolonych Birmańczyków, ale pomimo zwycięstwa w wyborach nie została głową państwa. Punktem wyjścia do dalszych tragicznych wydarzeń było odważne przekonanie działaczki, że: „świat musi się dowiedzieć, że jesteśmy więzieni we własnym kraju”. W 1991 roku otrzymała Pokojową Nagrodę Nobla. Aung San Suu Kyi, nazywana `birmańskim Gandhim`, jest symbolem – poświęciła wszystko w imię wolności. Wszystko, nawet szczęście najbliższych, o których mówi niechętnie i z wielkim bólem.
Scena: efekty specjalne
Scena jest udekorowana bujną egzotyczną roślinnością. Wśród niej tylko jedna aktorka, Grażyna Barszczewska, na małej, wydzielonej platformie. Wykonuje niewiele ruchów, skupia się na ciągłym powtarzaniu codziennych czynności: ćwiczeniu, gotowaniu, rozmyślaniu. Aktorka nie stara się naśladować Aung San Suu Kyi, nie jest na nią ucharakteryzowana. Ważna jest opowiadana historia, stanowiąca wewnętrzny monolog bohaterki, wzbogacany rozbudowaną ścieżką dźwiękową. Narracja jest specyficzna: nie jest to głos „na żywo”, ale tzw. „głos z off-u” (nagrania), wzbogacony projekcjami filmów i zdjęć krajobrazów i ludności Birmy. Dodatkowo silny symboliczny wydźwięk ma fakt, że aktorka przez pewien czas ma zaklejone usta i zasłonięte oczy. Birmę określa jako „kraj ciszy”, w którym zadawanie pytań jest niebezpieczne, a prawda jest groźną bronią,
Dokument a wyobrażenie
Jak stwierdziła reżyserka spektaklu, Anna Smolar: „Poznając historię życia Aung San Suu Kyi, zrozumiałam, że nic nie jest tak silne i sugestywne jak czyste fakty”. Autentyzmu opowieści dodają przytaczane w niej wypowiedzi polskiego dziennikarza, który przez lata przebywał w Birmie i przekazywał wiadomości o losach opozycjonistki oraz fragmenty filmów dokumentalnych. Przedstawienie staje się osobliwym dokumentem, nieencyklopedycznym, niepełnym. Ma na celu stworzenie i utrwalenie wyobrażenia o Aung San Suu Kyi.
Przesłanie: dom – więzienie
Najważniejsza kwestia, którą porusza spektakl, to – zgodnie z wypowiedzią reżyserki spektaklu, Anny Smolar – absurdalna, powodująca fizyczny i psychiczny ból sytuacja uwięzienia we własnym domu, własnej, przyjaznej przestrzeni. Spektakl ukazuje wpływ uwięzienia ciała na psychikę, jest drobiazgową analizą sytuacji zamknięcia, dziwnych reguł sytuacji aresztu domowego. Uzmysławia widzom również z jak trudnymi wyborami moralnymi przychodzi nam się czasem zmagać – gdyby opozycjonistka zgodziła się opuścić Birmę, zaprzestano by dalszych prześladowań. Nie uczyniła jednak tego, pozostając wierną swoim ideałom. Przedstawienie nie ma ostatecznego zakończenia, nie daje odpowiedzi na wszystkie pytania, gdyż historia bohaterki wciąż trwa. Sama tematyka walki o wolność to temat bliski Polakom. Spektakl zrealizowano nieprzypadkowo na 20-lecie wolnych wyborów w Polsce – podobnie jak pani z Birmy, prześladowani byli polscy działacze.
Komentarze
0