„Przyjechałam do kolegi, który już wcześniej w Szczecinie zamieszkał. Zajął dwupokojowe mieszkanie z kuchnią i odstąpił mi jeden pokój. Ale, co ciekawe, obok w mieszkaniu mieszkała Niemka. I on się z nią zaprzyjaźnił w pewien sposób.” - tak zaczynają się wspomnienia jednej z pionierek powojennego Szczecina. Wspomnienia zebrał Jakub Kulawczuk, który chciał je wydać w formie książki. Niestety, na razie prace zostały zawieszone.

W 2012 roku w sieci pojawiła się strona www.pionierzyszczecina.pl, pod koniec ubiegłego roku zaczęła się wypełniać relacjami, wspomnieniami, materiałami dotyczącymi Pionierów. Witryna miała być częścią projektu, którego głównym celem było stworzenie książki. - Główną inspiracją jest metoda powieści reportażowej Marka Millera. Metoda ta polega na rekonstrukcji danych wydarzeń przez relację naocznych świadków - później to się montuje według dramaturgicznego klucza. To taka nieco inna forma reportażu. - tłumaczy Jakub Kulawczuk.

Historia miasta zbudowana wspomnieniami

Autor strony za pomocą zebranych wspomnień pierwszych polskich mieszkańców chciał opowiedzieć historię miasta, które po 1945 roku przestało być niemieckie. Indywidualne spojrzenie, lęki, losy, ale także ludzie, których spotykali, buduje odbiorcom sytuację powojennego Szczecina, której nie odnajdziemy na kartach zwykłego podręcznika. Na razie na stronie znajdziemy 20 artykułów – każdy z nich to relacja jednej osoby. Z rozmów przeprowadzonych przez Kulawczuka i osoby z nim współpracujące dowiemy się m.in. tego jak jedna z pionierek zwiedzała miasto, jakie wrażenie na innej zrobił fortepian, gdzie rodzina innej chowała drogocenne przedmioty. Na stronie znajdziemy wspomnienia, w których nie brakuje opisów zrujnowanego miasta, ciał poległych, obrazu wysiedlanych Niemców, przymusowych robót czy stosunku do Rosji.

- Materiały, które są na stronie powstały dzięki wsparciu Urzędu Miasta Szczecina. Pierwotne założenie było jednak nieco inne – tzn. takie że przede wszystkim skupiam się na zebraniu jak największej ilości wspomnień i intensywnej pracy nad książką. Stronę traktowałem raczej jako dodatek, gdzie będę publikował najciekawsze wspomnienia i pamiątki. Jednak w tej wersji pracy – przede wszystkim musiałem się skupić na zamieszczeniu określonej ilości relacji, pozostałe aspekty musiały zejść na dalszy plan. W takim układzie to nie jest praca nad książką, która z założenia ma zupełnie inny charakter. Teraz są dwie drogi, albo będę kontynuował to tak, jak wygląda to dziś na stronie. Powstanie projekt wspomnieniowy. Nie jest to specjalnie wyszukana forma pod kątem twórczym, choć moim zdaniem również wartościowa. A druga droga jest taka, że znajdzie się mecenas, który będzie gotowy wesprzeć moją pracę finansowo, tak bym mógł poświęcić się temu całkowicie. - mówi Jakub Kulawczuk.

Przy pierwszej książce był mecenas

O tym, że stworzenie takiej publikacji jest czasochłonne i niezwykle wymagające Kulawczuk wie, ponieważ kilka lat wcześniej wydał już książkę napisaną tą metodą. W 2009 roku na rynku pojawiła się książka „Czas zatrzymany. 1-8 kwietnia 2005”, która jest próbą przybliżenia atmosfery społecznej towarzyszącej śmierci Jana Pawła II.

- Przy pierwszej książce znalazłem mecenasa – warszawskie Centrum Myśli Jana Pawła II, które w pełni sfinansowało moje prace. To był blisko rok czasu pracy na cały etat, a właściwie półtora etatu. Najpierw prawie 90 rozmów przeprowadzonych w całej Polsce, później praca redakcyjna. W temacie Pionierów Szczecina materiału jest więcej, bo dochodzą jeszcze archiwa – w Szczecinie, Poznaniu. Rozmowy są o wiele trudniejsze ze względu na wiek świadków. Marzeniem jest poszerzenie materiału o wspomnienia Niemców, którzy musieli ze Szczecina wyjechać. Żeby zrobić to dobrze, to potrzeba poświęcić na to około półtora roku bardzo intensywnej pracy. W sposób oczywisty każdy miesiąc działa na niekorzyść. Dlatego od początku skupiony byłem na poszukiwaniach mecenasa, bo tylko wtedy to można sensownie zrealizować. - tłumaczy Kulawczuk.

Na razie projekt został zawieszony, ale autor strony zapewnia, że po wakacjach podejmie próbę jego reaktywowania – być może w formie warsztatów filmowych dla młodzieży. Na znalezienie sponsora prac nad książką już raczej nie liczy. Podkreśla jednocześnie, że na takie prace jest już ostatnia chwila, bo Pionierów z każdym miesiącem jest mniej.

- Wartością dodaną takiej książki jest zebranie ogromnej bazy archiwów, osobiste spotkanie tych ludzi, którzy to przeżyli, możliwości zeskanowania ich dokumentów, zarchiwizowania ich pamiątek, które po ich śmierci często przepadają. W mojej ocenie to są kwestie nie do przecenienia zwłaszcza, że z każdym miesiącem kolejne osoby odchodzą od nas bezpowrotnie... - wyjaśnia autor strony.

Na razie nie wiadomo czy prace nad książką zostaną wznowione. Zebrane materiały i uzyskane efekty można zobaczyć na stronie www.pionierzyszczecina.pl