Przed wojną była tutaj winiarnia, w którą zainwestował Max Schmeling – jeden z najsłynniejszych pięściarzy w historii światowego boksu. W czasach PRL klub, w którym bawiły się tłumy szczecinian i marynarze z całego świata. Dziś dawna „Bajka” przy al. Niepodległości 30 stoi pusta, a oryginalne wyposażenie jej wnętrz zostało częściowo zdekompletowane.

W czasach PRL aleja Niepodległości tętniła nocnym życiem. Gości przyciągała przede wszystkim słynna „Kaskada”, ale swoją renomę miał również mniejszy lokal, mieszczący się w parterze przedwojennej kamienicy po drugiej stronie ulicy.

– „Bajka” była wówczas ambasadorem Szczecina na cały świat – opowiada Szymon Kaczmarek, szczeciński dziennikarz, który w latach 80. pracował w „Bajce” jako „prezenter muzyki mechanicznej”, czyli ówczesny DJ. – Była częścią tzw. trójkąta bermudzkiego. Gdy okazywało się, że kapitanowie statków szykujących się do wypłynięcia ze szczecińskiego portu nie mają kompletu załogi, to wiadomo było, że zaginionych trzeba szukać w trójkącie bermudzkim klubów: „Bajka” – „Kaskada” – „Paloma”. Te trzy nazwy funkcjonowały zresztą na całym świecie, we wszystkich portach.

Tak lokal wyglądał na początku lat 90.

„Mewki” i szklany parkiet

W „Bajce” można było regularnie spotkać choćby filipińskich marynarzy, którzy wówczas stanowili obsadę wielu statków. Nie brakowało również gości z innych stron świata i oczywiście samych szczecinian. Bawili się przy muzyce na żywo lub tej puszczanej z płyt. W lokalu urzędowały „mewki”, czyli panie lekkich obyczajów, które często tańczyły na słynnym podświetlanym, lustrzanym parkiecie.

– W podłodze były grube płyty z matowego szkła, aby nie było widać na nich żadnych rys. Pod spodem umieszczone kolorowe żarówki, które za moich czasów świeciły na stałe. Wiem, jednak z opowieści, że wcześniej podświetlony parkiet mógł również mrugać. Na pewno w latach 60. i 70. to wszystko świetnie działało – opowiada Szymon Kaczmarek.

„Słynęła ze znakomitej dziczyzny”

„Bajka” była centrum nocnego życia Szczecina. Legendy mówią, że toczyło się tam również życie miejskiego półświatka. Ale była też druga strona tego lokalu. Miejsca z dobrą kuchnią, gdzie na obiady przychodziły całe rodziny.

– „Bajka” słynęła ze znakomitej dziczyzny. Potrawy z dzika, jelenia czy sarny były znane na pół Polski. Pamiętam jak przychodziłem tam z rodzicami jeszcze jako dziecko – mówi Szymon Kaczmarek.

Sala lustrzana, bocianie gniazdo... „Miejsce z niesamowitym klimatem”

Jak wyglądała „Bajka” w czasach świetności? Na wprost wejścia była szatnia, a obok sala bufetowa. Idąc na wprost przechodziło się do dwóch sal konsumpcyjnych dla gości. Po lewej jednej z nich znajdowała się urządzona z największym przepychem sala lustrzana. Z bogato zdobionym świetlikiem w dachu, wspomnianym szklanym parkietem, witrażami w ścianach i podestem dla orkiestry.

– Było też słynne bocianie gniazdo na górze, czyli mały barek, do którego wchodziło się po krętych schodach. Wystrój całego lokalu robił duże wrażenie. Choćby boazeria z czarnego dębu i inne drewniane elementy, wykonane w niezwykle artystyczny sposób. To była jedna z bardziej eleganckich knajp w Szczecinie. Miejsce z niesamowitym klimatem. Nie ma dziś takiego – wspomina Szymon Kaczmarek.

Lokal przy al. Niepodległości 30 od wielu lat stoi bowiem pusty. W latach 90. „Bajka” powoli podupadała, później nie powiódł się pomysł nowego właściciela ze zmianą nazwy na „Vienna”. W latach 2008-09 wnętrza klubu przebudowano na potrzeby banku. Ta koncepcja też jednak nie wypaliła. Dziś opuszczona nieruchomość należy do spółki Poland Invest Group z siedzibą w Warszawie, której właścicielami są obywatele Holandii. Wystawili lokal na sprzedaż lub wynajem.

Podświetlanego parkietu już nie ma

Zdjęcia na stronie pośrednika nieruchomości pokazują, że nie wszystkie historyczne elementy wyposażenia zachowały się do dzisiaj. Brakuje przede wszystkim słynnego podświetlanego parkietu. Jak tłumaczy Michał Dębowski, miejski konserwator zabytków, nie był on objęty ochroną konserwatorską.

– Część elementów wyposażenia wnętrza (np. żyrandol z rogów jelenich czy podświetlany parkiet) nie były przedmiotem wpisu do rejestru i mogły zgodnie z życzeniem zarządcy być wykorzystywane do wystroju, niektóre elementy aranżacji były efektem wtórnych działań i choć były dobrze skomponowane z charakterem wnętrza, to nie przedstawiały wartości zabytkowej np. witrażowe żyrandole i mogły zostać usunięte – mówi.

Odtworzono dużą część płycin boazerii

W latach 2008-09 przeprowadzono w lokalu dwa remonty, podczas których poddano konserwacji lub rekonstrukcji inne elementy historycznego wyposażenia.

– Ostatnie dwa remonty pozwoliły na odtworzenie części zniszczonych czy zaginionych elementów wystroju na podstawie dostępnej ikonografii czy elementów istniejących a powtarzalnych. W ten sposób odtworzono czy wymieniono np. dużą część płycin boazerii, odtworzoną stolarkę okienną od frontu i tylnej elewacji czy drzwi wejściowe do lokalu, wymieniono na wzór istniejących okładzinę trawertynową elewacji i we wnętrzu – podkreśla Michał Dębowski.

Złapali złodzieja witraży

Udało się uratować również zabytkowe witraże, które podczas ostatniego remontu zostały... skradzione.

– Witraże przywłaszczył sobie jeden z pracowników wykonujących remont. Udało nam się jednak je odzyskać, znajdując skradzione mienie pod Warszawą. Witraże zostały wówczas ponownie zamontowane w łukach ściany wewnętrznej sali lustrzanej lokalu przy al. Niepodległości. Przedstawiają herby miast pomorskich i sceny z „Wojny chłopskiej” Albrechta Dürera – mówi kom. dr Marek Łuczak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie.

„Skończyła się pewna epoka”

Witraże, szklany sufit, boazeria i kominek holenderski – to najciekawsze zachowane do dziś historyczne elementy wystroju dawnej „Bajki”. Szymon Kaczmarek twierdzi jednak, że po remontach i przebudowie na potrzeby banku, lokal stracił swój dawny urok.

– Specjalnie wszedłem do środka, gdy funkcjonował tam bank. Zobaczyłem zupełnie inne wnętrza niż zapamiętałem. Nawet boazeria na ścianach wyglądała jakoś inaczej. Pomyślałem sobie, że skończyła się pewna epoka – mówi Szymon Kaczmarek.

Jego pojedynkami bokserskimi żył cały świat

Kamienica przy ówczesnej Paradeplatz 30 powstała w latach 1905-10. Od połowy lat 20. w lokalu na parterze działała winiarnia Wilhelma Ohlena. Zainwestował w nią i sygnował ją własnym nazwiskiem słynny niemiecki pięściarz – Max Schmeling. Jego pojedynkami z Amerykaninem Joe Louisem żył w latach 30. cały świat.

Po wojnie w lokalu przy al. Niepodległości ulokowała się na restauracja „Sim”. W 1950 roku zastąpiła ją „Bajka”, która z jedną przerwą (w latach 1967-76 „Atlantycka”) działała w tym miejscu do 2001 r. Później była „Vienna” i krótko „Figaro”. Po przebudowie w 2010 r. zaczął funkcjonować tam Noble Bank. Dziś lokal jest pusty i czeka na nowego inwestora.

Zdjęcia udostępnione przez Marka Łuczaka:

Fot. Sedina.pl: