Multipoezja nieudolnie śpiewana? Muzyka kabaretowa? Pop-folkowa fantastyka? W każdej szufladce po kawałku, ale w żadnej po całości. Czarny koń polskiej sceny muzycznej. Jak to możliwe, że w kraju, w którym epoka kapeli podwórkowych dawno minęła, a gwiazdami są ci, którzy najwierniej kopiują wzroce z Zachodu, platynową płytę zdobywa... Czesław, co Śpiewa i gra na akordeonie? Ten fenomen szczecinianie mogli poznać 13 stycznia w Akademickim Centrum Kultury. Koncert odbył się w ramach cyklu Akustyczeń.
Tym razem Czesław Mozil na scenie pojawił się solo. Towarzystwa udzieliły mu jednak: fortepian, keyboard i jego ulubiony, nieodłączny instrument - akordeon. W trakcie występu Czesław przemieszczał się pomiędzy tymi współtwórcami spektaklu, jaki stworzył.

Koncert rozpoczęły utwory z płyty "Debiut": "Język węża" i "Żaba tonie w betonie". Gdy po raz pierwszy tego wieczoru Czesław chwycił w ręce akordeon, opowiedział związaną z nim anegdotę. W dzieciństwie mama opłacała mu lekcje fortepianu. On jednak zawsze wolał grać na akordeonie, a fortepianu uczyć się nie chciał (co słychać było na koncercie). Po długim czasie w końcu doczekał się zrozumienia ze strony matki i prezentu w postaci swojego ukochanego instrumentu. Z dumą opowiadał, jak to "koledzy podrywali dziewczyny na gitarę i bębny", a on zdobywał serca akordeonem, choć nigdy by się tego nie spodziewał...


Po tej humorystycznej dygresji zagrał na ulubionym instrumencie "Ucieczkę z wesołego miasteczka". Z ciekawszych utworów rodem z debiutanckiej płyty pojawiły się też "Wesoły kapelusz", "Efekt uboczny trzeźwości". Oryginalnie brzmiał punkowy "Mieszko i Dobrawa" w wersji fortepianowej. Gdy Czesław zagrał "Pożycie małżeńskie", sprowokował publiczność do wspólnego śpiewania refrenu "o rozmiary się stara, i czy w łóżku nie jest ofiara...". Przyszedł też czas na "hicior", jak pół żartem nazwał Mozil swój największy przebój "Maszynkę do świerkania". Zwykle na koncercie najpopularniejszy utwór artysty wyróżniany jest bisem, jednak Czesław nie byłby sobą, gdyby trzymał się utartych standardów. I tak "Maszynkę", jako "hicior", zagrał po kolei na wszystkich instrumentach, jakie ze sobą miał.

Czesław Śpiewa, gra, a przede wszystkim występuje. Koncert w ACK był tego klasycznym przykładem. Niezwykle humorystyczna konferansjerka, bardzo charakterystyczny styl skromnego, nieporadnego, płaczliwego, ale tak naprawdę bardzo przebojowego artysty. Sama gra na instrumentach miejscami raziła uszy, jednak Czesław do swej twórczości zawsze podchodził z dystansem i nawet rażące pomyłki zdawały się być elementem przedstawienia. Mozil pokazał, że jest człowiekiem orkiestrą - zagrał i wyśpiewał koncert, odegrał kabaretowy skecz, słowem- porwał publikę na każdy możliwy sposób.