Znane piosenki filmowe wykonywane na żywo czystym, operetkowym głosem, kilkukrotne całkowite zmiany strojów, pokaz tańca i pod koniec wzruszający moment spotkania na scenie z mamą – to wszystko mogli zobaczyć fani Grażyny Brodzińskiej 30.05 na koncercie zorganizowanym z okazji Dnia Matki.

Na godzinę przed koncertem - „Deszczowa piosenka”

Na godzinę przed występem ze strachu zamarli zapewne po równo organizatorzy koncertu, jak i widzowie z zakupionymi wcześniej biletami pochowanymi w torebkach. Nagle załamanie pogody i rzęsiste opady deszczu mogły skutecznie zniechęcić tego dnia do wyjścia na koncert Grażyny Brodzińskiej. Artystka od jakiegoś czasu występuje z lżejszym repertuarem pt. Magiczny Hollywood, jakże odmiennym od swojego zwykłego, operowo- operetkowego programu. Magiczny Hollywood to widowisko muzyczno- taneczno- filmowe, dedykowane tego dnia wszystkim mamom z okazji przypadającego w maju ich święta. Na szczęście pogoda ulitowała się nie tylko nad mamami, bowiem po deszczu niebo rozpogodziło się i koncert do końca przebiegał już w atmosferze rześkiego, letniego wieczoru.

Brodzińska w swoim żywiole!

Znakomita sopranistka zaśpiewała światowe hity, a wśród nich utwór z „Ojca Chrzestnego”, „My way”, „Besame mucho”, „Somewhere over the rainbow”, „Miłość ci wszystko wybaczy”, „Libertango”, „Sway” oraz „We are the champions”. Podczas występu artystka parokrotnie się przebierała, prezentując wspaniałe kreacje wieczorowe, pełne żywych, głębokich kolorów, falbanek i koronek. W jednym z wywiadów śpiewaczka tak mówi o swoich występach : „Pomysł narodził się 1,5 roku temu. Wymyśliła to Iwona Miśtak z fundacji "Nauka i Zdrowie”. Chciała, żeby zrobić coś innego, niezwykłego. Ja lubię nowości i ryzyko, dlatego szybko się zgodziłam. To nie jest typowy koncert, to wielki spektakl multimedialny na najwyższym poziomie. W widowisku bierze udział 50-osobowa orkiestra, trzech muzyków solistów, dyrygent, para taneczna i ja. Do każdej piosenki mam inny strój. Zbiegam ze sceny i w ciągu dwóch - trzech minut muszę się całkowicie przebrać, zmieniam suknię, buty, biżuterię. Po wszystkim jestem bardzo zmęczona, ale też szczęśliwa. Scena mnie po prostu uszczęśliwia.” Faktycznie, kobietom wieku nie powinno się wypominać, ale...pani Grażyna jest z rocznika `51, a swoją kondycją (prócz wspomnianego biegania przez 2 godziny pomiędzy garderobą a sceną, znakomicie tańczyła również do kilku utworów!), urodą (odziedziczoną po równie urodziwej matce śpiewaczce, Irenie Brodzińskiej) i figurą, której mogłyby pozazdrościć niejedne 20-latki – po prostu wzbudza czysty zachwyt i niekłamaną zazdrość ilością pozytywnych przymiotów, jakie mieszczą się w tej jednej kobiecie. Wulkanie energii na scenie, ale jednocześnie delikatnej i subtelnej, w koronkach czy bez nich – prawdziwa dama polskiej sceny operowej, po prostu diva estradowa.

Znane hity muzyczne i filmowe

Magiczny Hollywood, prócz przypomnienia znanych kinowych hitów wyświetlanych we fragmentach na telebimach, widownię zgromadzoną tego dnia w Amfiteatrze zabrał również w podróż muzyczną. Podróż filmowa została poprowadzona przez takich klasyków jak „Ojciec chrzestny”, „Pół żartem pół serio”, „Casablanka”; pojawiły się też nowsze hity, jak choćby „Piraci z Karaibów”. Koncertowi akompaniowała znajdującą się na scenie znakomita 50-cio osobowa orkiestra ,,Krakowska Młoda Filharmonia” pod dyrekcją Tomasza Chmiela. Brodzińska tak mówiła o wyborze młodziutkich muzyków do swojego przedstawienia: „ Na początku bałam się, że nie wytrzymają 2,5-3 godzinnego koncertu. Mimo młodego wieku, są jednak profesjonalistami. To w dużej mierze zasługa dyrygenta, Tomasza Chmiela. On potrafi tych młodych ludzi ujarzmić, przekonać do ciężkiej pracy. W czasie krakowskiego koncertu na scenie byli bardzo poważni, skupieni, a w przerwach szaleni, bawili się w berka. Kiedy zobaczyłam ich podczas naszego wspólnego występu w filharmonii w Krakowie, wiedziałam, że sobie poradzą.”

„Widzę znów nasz dom, Ciebie mamo w nim...”

Końcówka koncertu obfitowała w liczne wzruszenia. Po zarzuceniu na ramiona podanego przez tancerza brązowego futerka, Brodzińska zeszła ze sceny do publiczności i zasłaniając ręką oczy od oślepiających ją reflektorów, rozdała widzom otrzymane wcześniej od organizatorów róże. Ostatni bukiet podarowała zaś... swojej mamie, która jak się okazało, znajdowała się wśród pierwszych rzędów publiczności. Po całusach i szeptach na ucho Brodzińska, wyraźnie wzruszona, weszła z powrotem na scenę i zaśpiewała jedną z najpiękniejszych i przy okazji najbardziej znanych z repertuaru Violetty Villas piosenek, pt. „List do matki”. Wykonanie utworu, jak i cały kontekst wraz z wyświetlanym na telebimach napisem „Dzień Matki 26 maj” z obrazkiem rozkwitającej róży, był pięknym ukoronowaniem tego wyjątkowego wieczoru. Z pewnością wszystkie mamy, które otrzymały od swoich dzieci bilet na wspomniany koncert, mogły poczuć się szczególnie wyróżnione takim miłym prezentem.