„Całkowitemu zniszczeniu uległa widownia, dach, zawaliły się ściany. Zdołano uratować jedynie aparaturę projekcyjną, biuro oraz magazyn podręczny” – relacjonował dziennikarz Kuriera Szczecińskiego. 3 marca 1964 roku spłonęło kino Żeglarz, które mieściło się przy ul. Światowida na osiedlu Golęcino-Gocław.

– Często chodziliśmy tam dwa razy w tygodniu, zawsze jak zmieniali filmy. Bilety były niedrogie, nawet jak na tamte czasy. Sala kinowa zwykle była zapełniona. Telewizji wówczas nie mieliśmy, więc chętnie korzystaliśmy z takiej rozrywki – wspomina Bronisław Woszczyński.

– Bardzo lubiłam poranki dla dzieci. W niedzielę po śniadaniu mama dawała nam parę groszy. Wystarczyło tylko przejść na drugą stronę ulicy i już można było oglądać bajki – opowiada Wanda Saganek.

Małe kina na niemal każdym osiedlu

W Szczecinie jest dziś tylko pięć kin – Multikino, dwa Heliosy, Pionier i Zamek. Tylko pięć, gdyż w czasach PRL było ich znacznie więcej. Praktycznie każde osiedle miało wówczas swój mały iluzjon. Zaglądając do Kuriera Szczecińskiego z października 1960 r., znajdziemy repertuar aż 21 kin.

Poza wspomnianym Żeglarzem, to również: Kosmos (al. Wojska Polskiego), Colosseum (ul. 5 Lipca), Pionier (al. Wojska Polskiego), Delfin (dzisiejsza ul. Piłsudskiego), Bałtyk i przy nim Ogrodowe (ul. Mickiewicza), Promień (ul. Bohaterów Warszawy), Fala (ul. Odzieżowa), Mars (ul. Wawrzyniaka), Pałac Młodzieży (al. Wojska Polskiego), Polonia (Niebuszewo), Muza (Pomorzany), Echo (Krzekowo), Mewa (Żelechowa), Świt (Skolwin), Hutnik (Stołczyn), Stylowe (na terenie szczecińskiej huty), Szmaragdowe (Zdroje), Przyjaźń (Dąbie), 1 Maj (Żydowce) i Marzenie (Wielgowo).

Przed wojną mieszkańcy przypływali tam stateczkami parowymi

Tam, gdzie kiedyś stało kino Żeglarz, przez wiele ostatnich lat rosły ogromne chaszcze. Dopiero w 2017 r., z inicjatywy Rady Osiedla Golęcino-Gocław, udało się uporządkować zarośnięty teren. Dziś w Parku Liga przy ul. Światowida jest plac zabaw i siłownia pod chmurką, a z ławeczek na brzegu można śledzić ruch statków na Odrze. Po budynku dawnego kina nie ma jednak żadnych śladów.

Na Gocławiu chętnie wypoczywali mieszkańcy niemieckiego Stettina. W weekendy często przypływali tutaj stateczkami parowymi, by później spacerować po okolicznych wzgórzach. Popularnym celem wycieczek była najpierw drewniana wieża widokowa, a później istniejąca do dziś Wieża Bismarcka. Zachowały się zdjęcia, na których widzimy odświętnie ubranych gości siedzących przy stolikach nad brzegiem Odry. W tej okolicy nie brakowało bowiem lokali gastronomicznych. Przy ul. Światowida na początku XX wieku istniała restauracja Sommerlust, którą w 1920 roku przemianowano na Gotzlow. Mieściła się w dużym, murowanym budynku (były tam dwie sale bankietowe), który przetrwał działania wojenne i został zaadaptowany do nowych funkcji.

– Na początku była tam taka knajpa. Sprzedawano piwo, były zabawy. Pamiętam, że chodzili tam rodzice – mówi pan Bronisław, który wprowadził się na Golęcino w 1950 roku.

Pierwsze seanse na skrzypiących krzesłach

Już wtedy czasem odbywały się tam seanse filmowe, organizowane przez Ligę Morską, która była zarządcą budynku.

– Tata zabrał mnie na pierwszy wyświetlany tam film – „Świat się śmieje” [radziecki film z 1934 r. – red.]. Przyszło bardzo dużo ludzi. Siedzieliśmy na skrzypiących krzesłach, poznoszonych z różnych sal. Byłam wtedy bardzo mała, ale pamiętam, że najbardziej podobała mi się kronika puszczana przed filmem – śmieje się pani Wanda.

Gdzieś w połowie lat 50. budynek został przebudowany (prawdopodobnie wybuchł tam wcześniej pożar) i dostosowany już specjalnie pod kątem wyświetlania filmów. W ten sposób przy ul. Światowida powstało kino Żeglarz. Z panoramicznym ekranem i amfiteatralnie ustawionymi fotelami, na wznoszącej się podłodze. Kino szybko zaczęło cieszyć się dużą popularnością wśród okolicznych mieszkańców. Na niektóre seanse trudno było dostać bilety.

„Zakładaliśmy specjalnie buty z grubszymi podeszwami, żeby człowiek wydawał się wyższy”

– Chodziło się tam za młodu bardzo często. Gdy nie mieliśmy jeszcze 18 lat, czasem zakładaliśmy specjalnie buty z grubszymi podeszwami, żeby człowiek wydawał się wyższy i wpuścili na salę – żartuje pan Bronisław. – Do dziś z największym sentymentem wspominam film „Człowiek w żelaznej masce”, wtedy w ogóle wszyscy lubili francuskie kino, zwłaszcza takie z pojedynkami na szpady. Pamiętam też, że później chętnie chodziliśmy na filmy z Flipem i Flapem.

– Najlepiej zapamiętałam „Przeminęło z wiatrem”. Nie miałam wtedy jeszcze wymaganych 16 lat, ale ciocia jakoś przemyciła mnie na widownię. Widziała ten film wcześniej i powiedziała, że jest piękny, więc ja też muszę go zobaczyć – opowiada pani Wanda.

Straż zaalarmowano o 2.55

„Przeminęło z wiatrem” było wyświetlane w polskich kinach od 1963 roku. Rok później kino Żeglarz już nie istniało. W nocy z 2 na 3 marca (poniedziałek/wtorek) 1964 r. w budynku przy ul. Światowida wybuchł pożar. Tak relacjonował to „Kurier Szczeciński”.

„Groźny pożar na Golęcinie

Spłonęło kino „Żeglarz”

Dziś w nocy o godz. 2.55 szczecińską straż pożarną zaalarmowano wiadomością o pożarze, który wybuchł w kinie „Żeglarz” przy ul. Światowida 44 (Golęcino).

W kilka minut po alarmie na miejsce przybyły oddział miejskiej zawodowej Straży Pożarnej. Ponieważ sytuacja przedstawiała się groźnie (ogień szalał już na dachu budynku) na pomoc wezwano dodatkowo dwie sekcje straży zawodowej, jedną sekcję straży zakładowej ze Stoczni Szczecińskiej i staż portową z drabiną mechaniczną. W sumie do akcji przystąpiło ok. 30 strażaków, nad którymi objął dowództwo komendant miejskiej zawodowej Straży Pożarnej – mjr Stanisław Czerwiński.

W czasie akcji ratowniczej – która trwała do 6.40 zaczadzeniu uległ jeden strażak, którego wezwana karetka pogotowia przewiozła do szpitala. Na szczęście – nie było to nic groźnego.

Kino spłonęło. Całkowitemu zniszczeniu uległa widownia, dach, zawaliły się ściany. Zdołano uratować jedynie aparaturę projekcyjną, biuro oraz magazyn podręczny. Straty oblicza się na ok. 200 tys. zł.

Przyczynę powstania ognia bada specjalnie powołana komisja.”

„Czarne, osmalone, zgliszcza”...

Skutki pożaru okazały się na tyle poważne, że budynek nigdy nie został odbudowany.

– Mówiło się na początku, że kino zostanie wyremontowane, ludzie czekali i czekali. Tymczasem wciąż stały tam czarne, osmalone, zgliszcza. Później to wysprzątali, ale budowy nowego kina się nie doczekaliśmy. Szkoda – mówi pani Wanda.

Kino Żeglarz spłonęło blisko 60 lat temu. Wciąż jednak istnieje we wspomnieniach mieszkańców północnych osiedli Szczecina. Zwłaszcza, że wiążą się one często z bardzo ważnymi wydarzeniami w ich życiu.

– Do kina Żeglarz chodziłem wspólnie ze swoją przyszłą małżonką, z którą wziąłem ślub w 1966 roku. Później zostały nam w naszej okolicy tylko kina na Stołczynie – Stylowe czy Hutnik – opowiada pan Bronisław.

... a później olbrzymie chaszcze

Gdy rozebrano niezagospodarowany i nadpalony budynek kina, niszczeć zaczął również okoliczny park. Przestano tam organizować plenerowe zabawy. Na początku XX wieku teren był już tak zarośnięty, że trudno było się przedrzeć na brzeg Odry. Aż do czasu wspomnianej inwestycji Rady Osiedla z 2017 roku.