Przepis na jednodniową przygodę jest naprawdę prosty. Wystarczy zebrać grupkę dobrych znajomych, kupić parę euro i porannym pociągiem wyruszyć do Berlina, by w jeden dzień poznać stolicę naszych zachodnich sąsiadów.
Aby nie wyjść na gołosłownych postanowiliśmy sami sprawdzić czy zwiedzenie Berlina w jeden dzień jest możliwe. A przede wszystkim czy taka wyprawa się opłaca – wyszliśmy bowiem z założenia, że ktoś kto wybiera się na jednodniową wycieczkę nie zamierza przetrwonić całej tygodniówki.
Bilet do Berlina za grosze
Na naszą podróż wybraliśmy sobotę – dzień wolny od pracy i codziennego zgiełku. Wybór zmotywowany również był tym, iż mogliśmy wcześniej wyruszyć w trasę, albowiem bilet, który kupiliśmy w weekendy jest ważny od północy do godziny 3.00 następnego dnia. Za grupowy bilet na 5 osób płacimy 28 euro (Cena przy zakupie biletu w automacie, gdy kupujemy w kasie PKP bilet kosztuje 30 euro). Jest to raczej niewygórowana cena, szczególnie, że bilet upoważniał nas do podróży do Berlina, do Szczecina i korzystania ze wszystkich środków komunikacji miejskiej, zarówno w stolicy Niemiec jak i w naszym mieście.
Po dwóch godzinach podróży dotarliśmy w końcu do celu. O tym, że przyjechaliśmy do wielkiego, o światowej randze miasta świadczy ogromny dworzec kolejowy, który z zewnątrz bardziej przypomina centrum handlowe, a dworzec szczeciński mocno zawstydza. Został on oddany do użytku w 2006 roku i jest drugim pod względem wielkości w Europie. Gdy wyszliśmy na ulice miasta pojawiło się pytanie jak zwiedzać Berlin, by zobaczyć jak najwięcej w jeden dzień. Za radą naszej przewodniczki (a dokładnie współtowarzyszki, która sumiennie się przygotowała z „rzeczy koniecznych do zobaczenia w Berlinie”), postanowiliśmy zwiedzić stolicę Niemiec gubiąc się w niej.
Ogromne miasto!
A jest gdzie się zgubić! Stolica Niemiec to nie tylko duże miasto ze względu na liczbę mieszkańców czy obszar jaki zajmuje. Berlin jest ogromną metropolią, miastem wielkich budynków i dużych przestrzeni. Przy pierwszym spojrzeniu Berlin wygląda na ładne i zadbane miasto, które może być wizytówką Europy. Wyruszamy zatem z zapałem przeglądać mury i ulice stolicy Niemiec.
Pierwsze co robi na nas wrażenie to nitki rzek, które oplatają stolice. Wydaje się jakby całe miasto zostało podporządkowane pod ich funkcjonowanie. Miasto biegnie z wodnym prądem. Wszystkie kanały i rozwidlenia są doskonale wykorzystane dzięki temu krajobraz jest naprawdę ujmujący. Nad brzegiem rzeki ciągną się kilometry ścieżek, z których berlińczycy chętnie korzystają do spacerów, wycieczek rowerowych czy joggingu. Wodne szlaki są również wykorzystane przez gospodarkę turystyczną – co chwilę rzeką przepływają wycieczkowe promy. Z uroku berlińskiej promenady korzystają właściciele restauracji i kawiarni, którzy swoim klientom oferują stolik tuż przy wodzie. Idealnie miejsce do odpoczynku.
Zabytki, zabytki na każdym kroku!
Gubiąc się w krętych ulicach Berlina mijamy sporą ilość pomników. Chciałoby się powiedzieć, że niemal co krok na naszej drodze wyrastają pamiątki po dawnych władcach, albo rzeźby upamiętniające istotne wydarzenia. Na trasie spotykamy Goethego i Bismarcka. Dochodzimy do Kolumny Zwycięstwa, która od 1873 roku przypomina Niemcom o wygranej nad Duńczykami. Nike, która stoi na szczycie wspomina nie tylko wielkie zwycięstwo, w pamięci ma również słynną imprezę Love Parade, która w latach 1989 – 2006, odbywała pod pomnikiem.
Zwiedzając Berlin musieliśmy oczywiście zahaczyć o najważniejsze miejsca stolicy. Bo czym jest wycieczka do tego wielkiego miasta bez zwiedzenia Bramy Brandenburskiej czy Reichstagu? Niestety nie udało nam się zwiedzić budynku parlamentu - nie wiedzieliśmy, że na wycieczkę po tym znaczącym historycznie obiekcie należy wcześniej dokonać rezerwacji. Zwiedzanie jednak jest za darmo, warto więc się pokusić. Imponującą budowlą jest również Brama Brandenburska – symbol Pokoju i Wolności, a przede wszystkim symbol Berlina.
Meblościanka w ziemi
Szukając drogi do Alexanderplatzu trafiamy na Katedrę Berlińską, czyli Beliner Dom. Jest to jeden z największych w Berlinie kościołów, który został wybudowany w latach 1894-1905. Ogromna budowla w stylu włoskiego renesansu zapiera dech w piersiach, zatrzymuje nas na chwilę, byśmy mogli podziwiać ten cud architektury. W całej naszej wędrówce góruje nad nami wieża telewizyjna - kolejny charakterystyczny element Berlina.
W końcu dochodzimy do Alexanderplatzu, ile tu ludzi! Zabiegani, spacerujący, odpoczywający. Podobno dziennie przez plac Aleksandra przewija się ok. 300 000 osób! Jest to ulubione miejsce berlińczyków i turystów – jesteśmy tu i my. Nazwa placu pochodzi od imienia Aleksandra I – cara Rosji, który w 1805 roku odwiedził to miejsce. O tym jak istotnie to miejsce świadczy także książka urodzonego w Szczecinie Alfreda Döblina pt. „Berlin Alexanderplatz: dzieje Franciszka Biberkopfa”.
Spacerując trafiamy na plac z „Pustą Biblioteką” - miejsce niezwykle symboliczne. W 1995 roku wybudowano pod placem pomnik. Przez zabrudzoną szybkę w ziemi dostrzegamy puste regały. Prześmiewcy pewnie wykpiliby „meblościankę w ziemi” (takim mianem pomnik określił jeden z turystów) - na pozór nic poważnego. Plac jednak ma swoją tragiczną historię – tutaj bowiem w 1933 roku hitlerowcy spalili wiele dzieł, które odbiegały od ich ideologii.
Wycieczka za grosze
Dzień zmierza ku końcowi, za parę godzin wyruszy nasz powrotny pociąg. Trochę zmęczeni błąkaniem się po ulicach Berlina postanowiliśmy przysiąść w ogrodzie przy Pałacu Charlottenburg. Wybudowany w 1695 r. jako letni dom dla przyszłej królowej Zofii Karoliny, dzięki niej zawdzięcza swoją nazwę. Wielki zamek jest ukoronowany ogrodem, który w oryginale był w stylu francuskim. Obecny – prawdopodobnie równie imponujący – został odbudowany po wojnie. Dochodzimy do stawu, w ciszy z innymi turystami odpoczywamy.
Czy w jeden dzień można zwiedzić Berlin? Teoretycznie można. Ale to i tak za mało. Jednak wersja jednodniowej wycieczki za gorsze jest możliwa. W sumie każdego z nas wycieczka kosztowała ok. 50 – 60 zł. Jak na podróż do tak ciekawego miasta to raczej niewymagająca suma. Oczywiście musieliśmy sobie odpuścić wszystkie atrakcje płatne, w tym ZOO czy muzea. Mając jednak na uwadze fakt, iż wycieczka nie była kosztowna czy męcząca można o taki wypad pokusić się w przyszłości, np. na Noc Muzeów.
Komentarze
6