Czasami tak się zdarza, że budzisz się po prostu szczęśliwy. Uśmiechasz się sam do siebie z nastawieniem, że dziś będzie dobry dzień. Uśmiechasz się patrząc w lustro, uśmiechasz się pijąc poranną kawę. Uśmiechasz się nawet do pani dbającej o czystość twojej klatki, nie zapominając oczywiście o okolicznościowym dzień dobry. A co dostajesz w zamian? Złowieszcze bądź zdziwione spojrzenie i ewentualnie równie okolicznościowe „odburknięcie”. I to by było na tyle jeśli chodzi o uśmiech na dziś. Reszta dopiero nastąpi.

Magiczne okienko

Dźwięk budzika należy chyba do najbardziej znienawidzonych przez ludzkość. Ale czasem budzikowa melodyjka porywa cię do działania. Dzisiaj będzie dobry dzień – mówię sobie w myślach. Choć to niedziela, czyli dzień wolny od pracy, w planach mam sporo rzeczy do zrobienia. Samochód niestety stoi w warsztacie, więc pozostaje mi poruszanie się komunikacją miejską. Z nastawieniem, że miasto jest moje podchodzę do pierwszego kiosku. Poproszę bilet – zwracam się uprzejmie do pani w środku. Biletów brak – słyszę, gdy sympatyczna pani zdążyła już zamknąć swe magiczne okienko. No tak, w końcu każdy ma prawo mieć zły dzień. Niezłomna w swoim postanowieniu zakupu przepustki do tramwaju podążam do kolejnego kolorowego przybytku z prasą i innymi drobiazgami. Ponownie z uśmiechem na twarzy mówię – poproszę bilet za… Nie dane mi było nawet skończyć tego zdania, gdy z marszu dostaję reprymendę. Czytać pani nie umie. Przecież jest napisane, że biletów brak! Cyk, okienko znów zamknięte. Powtórka z rozrywki. Czy to jest jakaś zmowa kioskarzy? Patrzę na zegarek, czasu coraz mniej, a ja jeszcze nic nie zdążyłam załatwić. Ale oto na horyzoncie wyłania się kolejny kiosk. Tym razem się uda – próbuję przekonać samą siebie. Dziarskim krokiem podchodzę i… I nic. Kiosk zamknięty.

 

Pękająca bańka mydlana

A dzisiaj miał być dobry dzień – powtarzam sobie w duchu. Poszukiwanie biletów rozpoczęłam na Bramie Portowej, zakończyłam na Placu Rodła. Przynajmniej zrobiłam sobie krótki spacer – w końcu autosugestia czasem działa. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko kupić bilet u motorniczego. Stoję na przystanku, nadjeżdża mój tramwaj. Już chcę prosić o bilet, ale szybko zauważam, że to wcale nie będzie takie proste. Otóż następuje właśnie zmiany warty. Nowo zasiadający pan motorniczy z wolna zajmuje swoje miejsce pracy. Poproszę bilet – mówię jeszcze uprzejmym tonem. Chwilunia, nie widzi pani, że jestem zajęty? Moja uprzejmość powoli ucieka, niczym powietrze z balonu. Ja mogę pani odsprzedać bilet – rzecze pani motorniczy/motornicza (a może motorniczanka czy motorożka?), która postanowiła przejechać się jeden przystanek, aby móc poplotkować ze swoim zmiennikiem. Posyłam do niej najmilsze spojrzenie, jakie tylko mogę. W międzyczasie w mojej głowie następuje szybka analiza: skoro ta jakże sympatyczna pani chce mi sprzedać bilet, to w takim razie kupię od razu dwa, aby mieć na drogę powrotną. To poproszę dwa – artykułuję swoje myśli na głos. Na to moja wybawicielka pyta się z pretensją – A co pani myśli, że ja kioskiem jestem? Tego było już za wiele. Mój dobry humor prysł niczym bańka mydlana. Na to impertynenckie zapytanie odpowiedziałam lawiną zarzutów, jakie kumulowałam w sobie odnośnie naszej szacownej komunikacji. Wypomniałam drogie bilety oraz trudności z ich zakupem. Nie zapomniałam również o wiecznie niepunktualnych przyjazdach/odjazdach (gdyż, albo środki komunikacji przyjeżdżają za późno, albo odjeżdżają za wcześnie). Poruszyłam też temat uprzejmości motorniczych, a raczej jej braku, bo zawsze gdy chcę u kierującego wyposażyć się w bilet, słyszę oburzenie w jego głosie. Dobrze mówi! –potwierdzają moje słowa inni pasażerowie, a ja czuję jak rosnę w siłę. Po moim monologu, oszołomiona pani motorniczy w milczeniu wydaje mi zakupione bilety. W tej wszechogarniającej ciszy siadam na pierwsze wolne miejsce. Przez chwilę jest mi lżej na serduchu, że pozbyłam się tego komunikacyjnego balastu. Ale czy czuję się usatysfakcjonowana? Nie, bo moje pozytywne nastawienie już dawno odeszło w niepamięć. A to miał być taki udany dzień…

Następna publikacja cyklu felietonów "Pisząc wprost" za 2 tygodnie. Wszystkie odcinki do przeczytania tutaj.