Lekarze oddziału urologii ogólnej i onkologicznej szpitala wojewódzkiego metodą laparoskopową, czyli bez konieczności wykonywania dużego cięcia, usunęli pęcherz moczowy choremu na raka 65-letniemu pacjentowi. – Mogłem tego uniknąć, bo chodziłem do urologa, ale przez pandemię miałem dwuletnią przerwę – mówi pan Stanisław, który jest już w domu i czuje się dobrze. – Apeluję – badajcie się.
Był to pierwszy tego rodzaju zabieg w historii szpitala przy ul. Arkońskiej. Wcześniej, aby usunąć pęcherz korzystano z konwencjonalnej techniki chirurgicznej, która wymagała przeprowadzenia tzw. operacji otwartej.
– To wiązało się z dużym cięciem, które było przyczyną szeregu trudności takich jak zwiększona utrata krwi, większy ból pooperacyjny, późniejsze uruchomienie pacjenta, a więc i późniejszy powrót do domu, a także większy odsetek powikłań pooperacyjnych. Technika laparoskopowa przenosi operację wewnątrz brzucha, a cały zabieg dokonywany jest za pomocą manipulatorów laparoskopowych. Dzięki temu pacjent nie ma już dużego cięcia, a jedynie kilka niewielkich nacięć na skórze brzucha. To wiąże się z szybszym powrotem do sprawności – tłumaczy dr. hab. n. med. Artur Lemiński, lekarz kierujący oddziałem urologii ogólnej i onkologicznej.
Jego pacjent, pan Stanisław, ma 65 lat i jest bardzo aktywnym człowiekiem. Przebiegł blisko 50 maratonów i morsuje. Jest wiceprezesem Stargardzkiego Klubu Lekkoatletycznego, organizatorem wydarzeń sportowych i popularyzatorem biegania. Pierwsze niepokojące objawy pojawiły się u niego, gdy przygotowywał się do maratonu w Paryżu.
– Pojawiła się krew w moczu. Nic mnie nie bolało – wspomina pan Stanisław. – Najpierw wystartowałem, następnie umówiłem wizytę u urologa, później USG i okazało się, że coś tam jest. To niespotykane przeżycie, świadomość, że „coś” tam jest.
Zamiast dużej operacji mógł być krótki zabieg
Przyjął cztery „cykle” chemii i został zakwalifikowany do leczenia operacyjnego. Usunięcie pęcherza to poważny zabieg, dlatego pan Stanisław apeluje, żeby pamiętać o profilaktyce i nie doprowadzać do takiej konieczności.
– Wiem, że gdybym wcześniej wykrył raka, to pewnie skończyłoby się to na króciutkim zabiegu i byłoby po temacie. Niestety, przegapiłem ten moment, nie dopilnowałem tego i skończyło się na całkowitym usunięciu pęcherza. Ale to leczenie może pomóc spełnić moje marzenie – chciałbym być na ślubach wnuków.
Na razie wrócił do domu i już myśli o morsowaniu. Sezon właśnie rusza, a jego stargardzki Klub Morsów Miedwianie szykuje się do pierwszej kąpieli w jeziorze Miedwie.
– Czy mam zamiar morsować tak szybko po wyjściu ze szpitala? Nie… No może wejdę za kolana – mówi pan Stanisław.
Przy Arkońskiej będzie więcej małoinwazyjnych operacji
Po operacji pana Stanisława odbył się jeszcze jeden podobny zabieg laparoskopowy. Usunięto pęcherz pacjentowi po wcześniejszym przeszczepieniu wątroby. Takie małoinwazyjne leczenie ma być coraz szerzej wdrażane zarówno w nowotworach prostaty, nowotworach nerki, jak i pęcherza moczowego.
Komentarze
6