O nowej płycie, planach i przełomie w życiu artysty… Z Rychem „Peją” Andrzejewskim rozmawiała Marlena Semczyszyn.
MS: Jak ci się podoba w Szczecinie? Ostatnio byłeś tutaj dość dawno, bo w 2009 roku.
PEJA: Tak, jak zwykle. Ostatnio robiłem w Szczecinie dwa klipy i montowałem jeszcze inne rzeczy, także pomimo tego, że koncertowo się nie udzielałem w ciągu tych dwóch lat, to w tym czasie byłem tutaj no, może nie naście, ale do 10 razy na pewno.
MS: Udało ci się zwiedzić miasto?
PEJA: Wiesz co, już powoli czaję te Wały, Park Kasprowicza i to wszystko. I kluby mniej więcej też, ale ulicami jeszcze nie operuję, bo dzisiaj na przykład pomyliłem ulicę hotelu i podałem taryfiarzowi ulicę klubu. Do salonu Stopro chcieliśmy jechać, a podałem adres Heyi i zawiózł nas od razu na imprezę (uśmiech).
MS: Jak oceniasz szczecińską publikę podczas koncertu, w porównaniu z innymi miastami?
PEJA: Tak samo żywiołowa. Podczas koncertu czuję się tu chciany, lubiany, szanowany, doceniany. Grałem tych koncertów naście i za każdym razem dużo miłości tutaj dostajemy. Ogólnie na tle innych miast na pewno Szczecin jest w czołówce, jeśli chodzi o reakcje ludzi na koncertach.
MS: Dlaczego uciekłeś po koncercie przed fanami?
PEJA: Czy uciekłem od fanów? Nie sądzę. Od 17.00 było spotkanie w salonie Stopro, zrobiliśmy masę zdjęć przez dwie godziny i to była ta część na tego typu rzeczy po to, żeby na przykład znaleźć teraz czas na ten wywiad. A za 4 godziny wsiadamy w pociąg i jedziemy dalej, więc czas nie jest naszym sprzymierzeńcem. Czas mamy wyliczony, jesteśmy zawodowcami, a po koncercie chcieliśmy również odnowić i zacieśnić znajomości z naszymi ludźmi (z ekipy Stoprocent – przyp. red.).
MS: Czy Poznań lubi się ze Szczecinem? Pytam pod kątem sceny hiphopowej.
PEJA: Myślę, że tak. Zdecydowanie. Nagrywam razem z artystami ze Szczecina. Nagrywałem z Sebą (TONY JAZZU – przyp. red.) Sobusiem i Winim. Niedawno nagrałem zwrotkę na drugą płytę Soboty. Nie można też zapomnieć o utworze Stoprocent z udziałem poznańskich rapperów.
Moje koncerty odbywają się tu dość regularnie. My poznaniacy wspieraliśmy też trasę Stoprocent 2. Odciskaliśmy te słynne środkowe palce w gipsie, także barwy nas jednoczą i jest sztama ze Szczecinem. Nie jest to na pewno to, co być może chodzi ci po głowie pod względem piłki nożnej - jest to zupełna odwrotność tego.
"Hiphop to nie tylko muzyka, ale i ta cała kultura, która nas do siebie zbliża, w odróżnieniu do subkultury piłkarskiej, która nastawia wrogo."
Chciałem dodać, że w latach 90. byłem w Szczecinie z 10 razy na meczach z Pogonią. Reasumując, scena hiphopowa poznańska i szczecińska ma znaczny wpływ na to, że te miasta i tak się lubią w znacznym stopniu, bo hip hop to też jest bardzo szerokie spektrum podobnie jak piłka. Paradoks (śmiech).
MS: Trasa promuje twoją nową płytę „Reedukacja”. Teksty na niej są bardzo dojrzałe, czy to oznacza jakieś zmiany w twoim życiu? Dojrzałeś, dorosłeś?
PEJA: Po prostu wytrzeźwiałem. Tylko dlatego są dojrzałe, bo zawsze staram się zachowywać jak dojrzały człowiek. Wcześniejszą płytę solową też zrobiłem bardzo dojrzałą, (album „Na serio”), też byłem trzeźwy i tak naprawdę następna może być jeszcze bardziej przemyślana. Aczkolwiek nie będę teraz robił się, wiesz, na takiego poważnego i smętnego ,
"jestem nadal złym chłopcem, „wywijasem”, który na pewno nie zawiedzie swoich ulicznych fanów i nie zdradzi swoich korzeni."
Nie zamierzam być katechetą, jestem w stu procentach szczery ze sobą, dlatego może też dojrzały. Trzeba się zmieniać na lepsze.
MS: Czyli jednak wiąże się to z pewnym przełomem w twoim życiu?
PEJA: Przełom? Tak. Przestałem pić - to jest mój przełom, związałem się z poważną kobietą, jestem w poważnym związku, zacząłem pracować z moimi bliskimi, staram się rozwijać firmę, budować management. Do tego staram się promować hip hop, robić imprezy, wspierać młodych artystów i wydawać ich. Robimy też linię odzieżową. Pracujemy bardzo ciężko, w tygodniu nie mam praktycznie czasu na nic, tylko praca. Mamy już zaplanowaną trasę na jesień po Europie, która kończyć się pewnie będzie koncertem w Stanach.
Tak naprawdę to jest moja droga życiowa. Jeszcze będzie czas potem, żeby troszeczkę po odpoczywać. Za 2 tygodnie już mamy urlop - całe 2 miesiące, z przerwami na 3 koncerty w Mielnie co drugi tydzień, żeby tylko po prostu przyjść, zarobić na bieżące opłaty i wyjechać dalej. Także, no mamy jakoś rozplanowany ten rok. Ja już jestem myślami oczywiście przy premierze kolejnej płyty w 2012, jeszcze pewnie przed Euro. Już nagrywamy kawałki, piszemy, zapraszamy gości, już mamy jakąś koncepcję. No to jest ta dojrzałość - jeżeli chcemy coś robić, chcemy mieć jakieś wyniki i jakieś mocne przekonanie, że coś znaczymy, i że w ogóle jest to czegoś warte, to trzeba się przykładać do tego i to jest ten przełom.
MS: Zatem zaszło wiele zmian w twoim życiu uczuciowym, zawodowym, prywatnym…
PEJA: Zawsze każda zmiana, która jest dobra w twojej ocenie, wychodzi na lepsze i stanowi o wartości i jakości twojego życia, więc tak.
MS: A nie miałeś obaw przed wydaniem płyty, że takie teksty, taka zmiana spowoduje, że zmieni się publika, spadnie ilość słuchaczy, spodziewałeś się takiego sukcesu płyty?
PEJA: No widzisz, publika raczej nas nie opuściła, a pewnie bardzo wiele osób różnie się do nas odnosiło po beefie, po Zielonej Górze itd. A jednak przyciągamy z mocą może takiego małego magnesu. Mamy nowych słuchaczy, mamy starych słuchaczy, może wielopokoleniowi nie jesteśmy, bo nie mam 60 lat, ale myślę, że są to 15-latkowie, i 25-latkowie, i 35-latkowie, i może 45-latkowie. To jednak jesteśmy k**** wielopokoleniowi (śmiech).
Jeszcze wszystko przed nami i po to są te zmiany, żeby można było za 5 i za 10 lat robić to w sposób prawdziwy, dojrzały, przekonujący, szczery, w oparciu o pewne zmiany przechodzić kolejne etapy i wzrastać w tym. I że będziemy mieli na to ochotę, jeżeli przemysł nas nie zepsuje i nie staniemy się cynicznymi biznesmenami, którym się już po prostu nie chce. No ale wątpię w to, będziemy pewnie robić tą muzykę hobbystycznie i wtedy nie będziemy musieli grac 60, 70 czy 100 koncertów rocznie, bo nie ukrywamy, że koncerty to jest nasze główne źródło dochodów.
MS: Jak z obecnej perspektywy oceniasz swoja poprzednią twórczość?
PEJA: Dobrze, podobnie jak wtedy, gdy ją tworzyłem. Na każdym etapie swojego życia wydawałem jakiś album, który odzwierciedlał moje emocje, stan mojej świadomości, moje jakieś tam życiowe postawy. Są słabsze kawałki, są fajniejsze, niektóre przetrwały próbę czasu, a niektóre nie. Niektórych się trochę wstydzę, a niektórymi się nadal jaram.
Mick Jagger kiedyś powiedział, będąc w trasie, że k**** no ten kawałek bym skrócił, a tego w ogóle bym nie nagrał, ale nie mamy czasu, jesteśmy na trasie, musimy to grać. Ja generalnie nie mam takiego podejścia, ale jeżeli tak wielcy muzycy mają do tego taki stosunek, to ja sobie też czasami przymknę oko na pewne rzeczy. No i okej, tu byłem 10 lat młodszy, to byłem taki, a jak zaczynałem, to w ogóle nie potrafiłem rapować, albo miałem słabą muzykę, albo miałem słabe o tym pojęcie. Teraz, po 20 latach tego wszystkiego, jestem w trybach swojej machiny, wiem mniej więcej jak to robić, uważam się za świadomego artystę.
MS: Skąd u ciebie fascynacja tzw. „czarną muzą” zza oceanu, nowojorskim hip hopem? Czy wiąże się to z twoimi początkami słuchania rapu? Skąd tyle inspiracji na nowej płycie?
PEJA: Zawsze opowiadam o fascynacji czarnym hip hopem, więc nie jest to nic nowego. Po prostu no, jestem świrem - mam parę tysięcy płyt, kupuję muzykę, żyję muzyką, nie żyję tylko dla muzyki, ale żyję z muzyki. Kocham muzykę, lubię być nazywany muzykiem, lubię ruszać tłumem. To jest taka moja wielka radość życiowa - posiadać zdolność ruszania tłumem. Kiedy to zaniknie, będę na pewno bardzo zgorzkniały i smutny, ale będę musiał się z tym pogodzić. Jak na razie idzie mi całkiem dobrze ruszanie tłumem i przykuwanie uwagi - to jest to, co mnie zawsze kręciło, a muzyka to jest też mój wybór i konsekwencja poszukiwań z wczesnych lat dzieciństwa.
Słuchałem różnych gatunków; pop, rock, jazz, blues, lata 60, 70, Tina Turner, Rolling Stones, tak jak mówię, wszystko razem. Pop, disco, Modern Talking, k**** Iron Maiden, Ozzy Osbourne, Bad Boys Blue, aż do Pet Shop Boys i Depeche Mode, a potem k**** jeszcze Eurythmics. I nagle się okazało, że jest coś takiego, jak gadający kolesie na bitach, które nie są już takie popowe. Są ostrzy, fajni, rozbrykani i mają wszystko w dupie, więc chciałem być jednym z nich i tak zostało. Część tych rzeczy, które wymieniłem nawet mnie do dziś inspiruje. Jestem człowiekiem, który wychował się w latach 80., więc jestem człowiekiem jakby z innej epoki i tak naprawdę jestem wdzięczny Bogu i rodzicom za to, że zrobili mnie w takich ciekawych czasach.
MS: Czy będziesz chętnie wracał do Szczecina na koncerty?
PEJA: Oczywiście, bezapelacyjnie, do samego końca.
MS: Dziękuję ci bardzo.
PEJA: Dziękuje również.
Wywiad został przeprowadzony 24 czerwca po koncercie w klubie Heya w Szczecinie.
Komentarze
0