Wczorajszego wieczoru (21 stycznia) w Kafe Jerzy miał miejsce niezwykły zlot specjalistów od entomologii, biologii i botaniki. Przybyli, aby zbadać umuzykalnione okazy, które naturalnie występują w ekosystemie koncertowym. Pod lupę wzięli, inspirujący się Pszczółką Mają i funkiem, zespół Łąki Łan.

Klubowy parkiet szybko zapełnił się oczekującymi na wykład o łąkowym funku, badaczami. Zrobiło się kolorowo od tęczowych kapeluszy, zielonych czułków i wielobarwnych strojów. Kto żyw, śpieszył jak najbliżej sceny, aby z bliska przyjrzeć się temu muzycznemu fenomenowi. Niejednemu pewnie zamarzyło się, by złapać za kolec Jeżusa Mariana (Marek Piotrowski), pogłaskać po odwłoku Ponia Kolnego (Jarosław Jóźwik), pokicać z Zającem Cokictoklocem (Bartek Królik), pobzykać do mikrofonu z Bonkiem (Michał Chęć), zobaczyć, jak prezentuje się po opuszczeniu kokona MegaMotyl (Piotr Koźbielski) i zapytać Paprodziada (Włodzimierz Dembowski), gdzie w tym roku będą rosły prawdziwki. Zresztą, okazji do bliskich kontaktów z mieszkańcami Łąki było bez liku, bo ci nie raz wmieszali się podczas koncertu w pląsający tłum.

Po oględzinach zebrani przystąpili do uczestnictwa w muzycznych wykładach na tematy przyrodnicze. Mogli posłuchać o tym, co w trawie piszczy i o życiu godowym owadów („Bzyk”). Zespół Łąki Łan opowiadał też, co dzieje się codziennie na łące i w lesie, nie tylko za pomocą czysto funkowych dźwięków („Galeon”), ale także rockowych, punkowych („Szoping”) czy rodem z niemieckiego techno. Jak prekursorzy polskiego funka – Blendersi – zabrzmieli w piosence „Big Baton”. W koncertowe kawałki wpletli wstawki znane z hip-hopowych hitów,  takich jak „Jump” Kris Kross czy „Jump around” House of Pain, udowadniając, że rapowe legendy też lubiły skakać jak koniki polne. Zaprezentowali utwory z dwóch swoich płyt. Niektóre z nich pojawiły się w nowych, koncertowych aranżacjach.

Podczas koncertu nastąpiło zacieśnienie więzi między bratnimi łąkami warszawskimi i szczecińskimi. Postawiono nie tylko na wzajemną integrację, ale także – edukację. Łąki Łan potwierdził naukowy fakt, że Jerzy, patron Klubu, który wczoraj gościł zespół, tak naprawdę pochodzi z Białowieży. A nazwa Szczecin wzięła się z czci dla zwierząt parzystokopytnych i ich owłosienia.

Łąki Łan zabisowali po trzykroć, wcześniej jednak pytając poszczególne osoby z publiczności, czy te rzeczywiście mają na to ochotę. Dzięki temu skoczne tańce potrwały tego wieczoru trochę dłużej.

Anna Duda