Własnymi siłami (dosłownie, bowiem w ruch poszły dwie pary rąk i dwie łopaty) remontują ruiny pałacu, w których nie tylko zachowały się przedwojenne kafle, posadzka i okno z drewnianą roletą, ale i ślady mrocznej zjawy zamieszkującej niegdyś te tereny. „Podczas czyszczenia drewnianej podłogi w holu znaleźliśmy ślad dziecięcego chodaka. Wierzymy, że jest naszym dobrym duchem” – opowiada z uśmiechem Magdalena Bieniek.
Magdalena wspólnie z Norbertem zdecydowała się na kupno ziemi w Gądnie, gdzie przed prawie 200 laty postawiono klasycystyczny pałac. Dziś pozostały po nim ruiny, które nadal kryją w sobie nie tylko wiele piękna, ale i historii.
Popiersie Hitlera spuszczone w latrynie
– Stwierdziłam, że albo my coś zrobimy, albo już nikt tego nie zrobi. Ten pałac niszczał, był zarośnięty – wspomina Magdalena Bieniek. Wspólnie z Norbertem Sawickim kupiła rezydencję pod koniec 2018 roku.
– Tak naprawdę wypatrzył go mój tata. Sam chciał kupić ten pałac, ale wiązało się to jednak z kredytem, na co moja mama się nie zgodziła. Zaczęła mówić coś o rozwodzie i rozdzielności majątkowej – śmieje się nasza rozmówczyni.
Pałac w Gądnie (około 100 kilometrów od Szczecina) zbudowano w stylu klasycystycznym około 1830/1840 roku. Ufundował go syn starosty Chojny, Friedrich von Mülheim – ochotnik podczas walk napoleońskich, członek dworu królewskiego, hodowca koni pełnej krwi arabskiej. Rezydencja swego czasu łączyła ludzi kultury i sztuki – mieszkała w niej m.in. malarka i rzeźbiarka Barbara von Kalckreuth, żona słynnego niemieckiego malarza Conrada Hommela.
– Conrad portretował Adolfa Hitlera, a Barbara wykonała jego popiersie z brązu. Sąsiedzi opowiadali nam, że kiedy przybyli tutaj pierwsi osadnicy po wojnie, znaleźli to popiersie i spuścili w latrynie. Mamy tutaj taką jedną latrynę, może je tam znajdziemy – śmieje się Magdalena.
Mroczna zjawa, a dla właścicieli – „dobry duch”
Jak prawie każdy zamek, pałac, dwór, także rezydencja w Gądnie posiada swoją zjawę. Nie brakuje podobno świadków, którzy ją widzieli lub dowodów wskazujących na jej obecność. Jako pierwszy ducha Szerbera opisał w XIX wieku protestancki duchowny Friedrich August Eduard Handtmann.
– Opisał go jako mroźną, mroczną postać, która zakrzywionym nożem krzywdziła ludzi. Albo dźgała ich w pięty, uszy, albo połykała – opowiada Magdalena. Obecnym właścicielom pałacu udało się dotrzeć do legend Handtmanna.
Jak czytamy, Szerber przybierał postać 12-letniego chłopca ubranego w białą katanę, pończochy i czerwoną kamizelkę oraz czapkę. Miał bardzo małe usta, które potrafił jednak wyolbrzymić tak, aby mógł połknąć konia z kopytami. Czasami przybierał także postać białej łasicy i wtedy w snopkach siana czekał na dojarki lub pasterzy.
– Dzieci z Szafira (ośrodek w Moryniu – red.) kiedyś tutaj przyszły i powiedziały, że widziały go za oknem. Gdy czyściliśmy drewnianą podłogę w holu, zobaczyliśmy ślad dziecięcego chodaka. Wierzymy, że jednak jest naszym dobrym duchem – opowiada żartem Magdalena.
„Po prostu poczułam jakąś magię”
Po drugiej wojnie światowej w pałacu znalazły się mieszkania i sklep. W 1965 roku miał miejsce prawdopodobnie ostatni remont, a od lat 90. XX wieku budynek jest w prywatnych rękach. Obecnie jest w stanie ruiny - brakuje stolarki okiennej i drzwiowej, stropy są zawalone.
Nasi rozmówcy są pierwszymi od kilkudziesięciu lat właścicielami zabytku, którzy podjęli się „prac ratunkowych”.
– Kiedy przyjechałam tutaj z tatą, to po prostu poczułam jakąś magię. Zobaczyłam fragmenty detali, ryzalitów. To mnie po prostu urzekło – wspomina Magdalena.
– Mnie natomiast urzekły piwnice. One aż się proszą, aby trzymać w nich beczki z winem – śmieje się Norbert, z zawodu przewodnik rowerowy po Kampinoskim Parku Narodowym. – Widzę tutaj także potencjał do organizowania wycieczek rowerowych.
„Przebywanie w środku było niebezpieczne”
Po pałacu pozostały mury i przybudówka. Jeszcze do niedawna przebywanie w środku było niebezpieczne, dlatego Norbert i Magda musieli postawić rusztowania chroniące mury przed warunkami atmosferycznymi. Dachu już nie ma, wraz z nim poszedł kawałek ściany.
– Żadna firma nie podjęła się wyciągania belek ze środka, ponieważ to było po prostu niebezpieczne. Mamy trzy kawałki rusztowania, w tym roku chcemy zabezpieczyć ściany i lica – tłumaczy Magda. – Do remontu nadaje się parter. To tutaj jest pomieszczenie z widokiem na folwark, prawdopodobnie był to pokój właściciela. Jest także komnata, w której było malowidło jeziora z panną, a pod tynkiem udało nam się odkryć fragmenty niebieskich malowideł,
W związku z ograniczonym budżetem i brakiem możliwości zdobycia większego dofinansowania, Magdalena i Norbert sami zaczęli odgruzowywać teren. Przy okazji skrzętnie zachowują to, co uda im się odkryć. W ich kolekcji znajdują się już m.in. fragmenty porcelany i stiukowych ozdób, jedno okno z oryginalną drewnianą roletą oraz zielone kafle z bogato zdobionego pieca.
– Jednej z pań, która tutaj mieszkała, bardzo źle się czyściło ten piec. Poprosiła męża o rozebranie go i postawienie nowego, prostszego. Kafle, które mężczyzna schował w piwnicy, zaczęły być z czasem przysypywane coraz większą stertą piachu. O tej historii opowiedziała nam wnuczka pana, który uratował te kafle – nie kryje swojej radości obecna właścicielka.
Po pierwsze - ocalić mury przed zniszczeń
Przy ruinach Norbert i Magdalena urządzili ogród różano-lawendowy. Organizują także warsztaty, spotkania literackie, starają się przybliżyć historię klasycystycznego pałacu i jego mieszkańców. Teraz w planach mają przede wszystkim ocalenie murów przed dalszym zniszczeniem, a w kolejnych latach - wyremontowanie parteru i przybudówki na pokoje i apartamenty.
– Prace w pałacu są na lata, ale chcielibyśmy zrobić tutaj takie kameralne miejsce spotkań jak w pałacach w Goszczu czy Zatoniu. Ustawić stoliki, zrobić ładne oświetlenie. Do tego nie jest potrzebne zadaszenie. Pomysły cały czas przychodzą nam do głowy, jak nie da się czegoś zrobić, to zawsze pojawia się alternatywa – podkreśla Magdalena Bieniek.
– Dwa lata temu kupiliśmy także rikszę i chcemy wystartować z wycieczkami z Gądna do Bielina, wzbogacane historiami tego miejsca. Za symboliczne cegiełki, które w całości zostaną przeznaczone na remont pałacu – dodaje Norbert Sawicki.
Komentarze
1