Mozaika w pawilonie przy pl. Adamowicza jest zabazgrana tagami. – Wystarczy przyjść z wodą, mydłem i środkiem na spray. Ech, jakby się udało do tego ludzi zebrać… – rzuca Sabina Wacławczyk.


Z klasy Schwerdfegera

Przeprowadzam wywiad z dyrektorem Wojewódzkiego Zakładu Doskonalenia Zawodowego przy pl. Kilińskiego, ale moją uwagę kradną dwie rzeźby stojące w rogu gabinetu. Czarna młodziutka puma i biały niedźwiadek. Czy to nie są dzieła Schwerdfegera? Przed wojną w budynku działała Szkoła Rzemiosł Artystycznych, która kształciła w duchu Bauhausu. Klasę rzeźby prowadził w niej Kurt Schwerdfeger. Wykonywał też zlecenia dla miasta, jak tego młodego Słonia, który przynosi szczęście na Warszewie. Często rzeźbił młode zwierzęta i chyba były mu bliskie, bo w sposobie ich pokazywania czuje się sympatię autora.

– Nie dało się ich nie pokochać – mówi do mnie Sabina Wacławczyk, aktywistka miejska. – Po twoim poście o tych zwierzątkach uznałam, że to jest temat dla „Sztuki w przestrzeni Szczecina” (współprowadzi taki profil na FB). Pobiegłam je zobaczyć.

Prezes zarządu WZDZ w Szczecinie Krzysztof Osiński przyjął ją uprzejmie i od razu zgodził się na udostępnienie rzeźb na wystawie, gdzie zachwyci się nimi jeszcze więcej osób.

Sam budynek szkoły, którą zarządza to świetny przykład funkcjonalnej architektury modernistycznej. – To jest prawdopodobnie największy budynek bauhausowski w Europie i może być atrakcją turystyczną na skalę Europy – mówi Sabina Wacławczyk.

Miesiąc później aktywistka siedzi w gabinecie dyrektora Muzeum Narodowego Lecha Karwowskiego: – Ja do pana też mam sprawę. Mnie się wymarzyła wystawa o Szkole Rzemiosł – zaczyna. – Tak, wiem, że na to trzeba poczekać, ale proszę spojrzeć na te zwierzątka.

I tak pandę i niedźwiadka Muzeum Narodowe już eksponuje przy Wałach Chrobrego.

Miał być projekt na rok

Sabina Wacławczyk, z wykształcenia scenografka i reżyserka, z pasji liderka bądź współautorka mrowia projektów kulturalnych. W jednym z nich wydobywa z zapomnienia i przywraca pamięci szczecińskie mozaiki. Z przewodniczką Joanną Olszowską prowadzą szczecinian trasą mozaik. Siedzimy nad mapą szczecińskich mozaik, którą przygotowały.

Zaczęło się to od wykładu o mozaikach, którego nie było. Szkoda było im pracy, którą wykonały. – Zaproponowałam Joannie: „Zróbmy projekt poświęcony popularyzacji mozaik” – wspomina Sabina Wacławczyk. – Miał być projekt na rok, minęły już dwa i on się nie chce skończyć – uśmiecha się.

Na liście profilu „Mozaiki szczecińskie” znajduje się już 127 mozaik w Szczecinie. Kiedyś było ich naprawdę dużo. Dekorowały wizualną rzeczywistość lat 60. i 70. Były ucieczką od PRL-owskiej szarości.

Sabino, kiedy będzie album o szczecińskich mozaikach? – Proszę dać mi czas, ja i Joanna jeszcze nie sprawdziłyśmy wszystkich tropów. Bardzo nam zależy, by album był kompletny.

Powrót na ścianę

– Podczas tamtej rozmowy z dyrektorem Lechem Karwowskim zostałam poproszona, żeby wszcząć temat mozaiki z Dany, właściwie kolażu reliefu i mozaiki autorstwa Tadeusza Eysymonta, który wykonał wraz z synem, Jarosławem Eysymotem – mówi Sabina Wacławczyk. – Warto, by ta praca wróciła do przestrzeni publicznej miasta.

W 2008 roku ze ściany budynku Dany zdjęto dekoracyjny fryz, a właściwie rodzaj monumentalnego obrazu abstrakcji (autor przemycił wtedy taki rodzaj dekoracji, tłumacząc, że przedstawia cykl wykrojów krawieckich), zaprojektowany w latach 70. przez Tadeusza Eysymonta, malarza, przedstawiciela Grupy Sopockiej, prezesa tutejszego ZPAP. – Kolaż tożsamy z jego malarską twórczością. Mozaiki, jak każde dzieła twórcze, mają różny poziom artystyczny. Ten kolaż to była praca na takim poziomie, że mogliśmy się nią chwalić w całej Polsce – podkreśla rozmówczyni.

Druga podobna w charakterze kompozycja mozaiki z reliefem Eysymonta zachowała się w holu auli Wydziału Matematyczno - Fizycznego Uniwersytetu Szczecińskiego przy ulicy Wielkopolskiej.

Po zdjęciu z Dany reliefy trafiły do magazynu Muzeum Narodowego. – Miasto prowadziło inwestycje miejskie, na ścianach których mogła się znaleźć. Niestety zaprzepaszczono ileś tam szans, jak chociażby ściana SDS-u, która nadawała się do tego wybitnie. W negocjacjach z inwestorem Hanzy też nie poruszono, żeby umieścić tam mozaikę, choć byłaby wtedy prawie w tym samym miejscu. Jednak nikt nie miał tej sprawy na sercu – stwierdza Sabina Wacławczyk. – Wystosowałam w sprawie powrotu mozaiki Eysymonta pismo do wiceprezydentów Krzysztofa Soski i Daniela Wacinkiewicza. Przyszła pierwsza odpowiedź: nie ma na to funduszy. Proszę wszystkich o wsparcie: nie zapominajcie o tym kolażu i dołączycie swój głos do mojej prośby. Wierzę, że dzięki temu kiedyś pieniądze się znajdą.

Dalej: – Są przykłady pozytywne, które cieszą moje serce, jak ułożony z mozaiki logotyp zakładów odzieżowych Odra, który udało się uratować i wyeksponować na wystawie „Hans Stettiner i Jan Szczeciński. Życie codzienne w Szczecinie w XX wieku” w Muzeum Historii Szczecina. To ten sam autor, który zrobił mozaiki – zegary słoneczne na Zamku i mozaikowy logotyp Filii nr 4 Miejskiej Biblioteki – Jan Zdarewicz.

Kolumny dworca PKP

Pochylamy się nad mapą mozaik, a Sabina Wacławczyk pokazuje palcem na dworzec PKP Szczecin Główny. Siedem lat temu podczas jego przebudowy wielką mozaikę Sławomira Lewińskiego z holu udało się zachować, ale na pokryte mozaikami słupy w poczekalni nałożono szare płyty. Tak pod ich burymi płaszczyznami znikło oryginalne dzieło szczecińskiego artysty Kazimierza Błonki, który w latach 70. wykleił z kawałków szkła, płytek, kamyków, a nawet muszli mozaiki w szaro-niebieskich barwach, które miały uprzyjemniać pasażerom czas oczekiwania na wyjazd nad morze.

– To świetna praca pokazująca ówczesne współczesne trendy sztuki europejskiej, jak wykorzystywanie wtórnych materiałów, kolaż – mówi Sabina Wacławczyk. – Część poczekalni zagospodarowano na sklepy. Ponieważ osoba, która miała wynajmować pomieszczenie pod sklep (teraz zamknięty i pusty) nie pozwoliła w jego wnętrzu zakryć dwóch słupów płytami, w tym miejscu zobaczyć jeszcze można, jak pięknie to wyglądało i zrozumieć, czego żal.

Ratujemy mozaiki

Miasto chce przygotować miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego dla okolicy placu Adamowicza, który zdecyduje o zburzeniu pawilonu z popularną filią MBP. W jego przejściu znajduje się bardzo ładna mozaika z impresją przedstawiającą łódki na morzu, której współautorem jest malarz, były prezes tutejszego koła ZPAP Ryszard Kiełtyka. Ładny kawałek szczecińskiej narracji tożsamościowej. Zniknie na naszych oczach?

– Trzeba doprowadzić do tego, żeby nie zburzono tej ściany z mozaiką, tylko wkomponowano ją w nowy układ architektoniczny – stwierdza Sabina Wacławczyk. Mozaika jest zabazgrana tagami. – Wystarczy przyjść z wodą, mydłem i środkiem na spray. Ech, jakby się udało do tego ludzi zebrać… – rzuca aktywistka.