Stare ubrania, zniszczone zabawki, zardzewiałe śrubki, ale także biżuteria i cenne drobiazgi. Wszystko to za grosze i pod gołym niebem. Na rogu ulic Staszica i Ofiar Oświęcimia ulokował się jedyny legalny, szczeciński pchli targ.

W sobotnie przedpołudnia plac przed Kościołem p.w. Bożego Ciała wypełnia zwykle gwar rozmów i nie są to bynajmniej głosy wiernych zmierzający na kościelne nabożeństwo. Pierwsi handlarze rozkładają swój towar już przed godziną siódmą. Na kocach, gazetach, lub niewielkich stolikach ustawiają najróżniejsze przedmioty. Od drobnych narzędzi ogrodowych, aż po stare komputery marki Atari. Co sprytniejsi wykorzystują drzewa do odpowiedniej ekspozycji oferowanych produktów. Inni handlują wprost z samochodowego bagażnika.

Azyl dla handlowców

Większość ze sprzedających ma już niemałe doświadczenie w tego typu handlu. Przez lata nielegalnie zajmowali plac po drugiej stronie ulicy, na tyłach popularnego Manhattanu. Ścigani przez funkcjonariuszy Straży Miejskiej w końcu znaleźli bezpieczną ostoję. Plac przed kościołem, wynajmują za drobną opłatą od prywatnego właściciela terenu, zarządzającego również pobliskim parkingiem. Miejscy urzędnicy nie mogą ich już stąd wygonić

Kolo godziny 12 na palcujesz już zazwyczaj spora grupa potencjalnych klientów. Ludzie przebierają w stosach ubrań, targują się, przeglądają wystawione w pudłach książki. W tłumie słychać nawet język niemiecki. Więcej niż kupujących jest jednak oglądających.

– Nie szukam niczego konkretnego – wyjaśnia pani Maria oglądając kieliszki o fantazyjnych kształtach – Może trafi się jakaś okazja. Coś wartościowego po niskiej cenie.

Z takiego założenia wychodzi większość klientów uważnie przeglądających rozłożone na ziemi towary, w poszukiwaniu czegoś naprawdę wyjątkowego.

Ukryte skarby

Nie jest to jednak łatwe zadanie. Na prowizorycznych straganach dominują przedmioty zniszczone, o wątpliwej jakości. Trudno znaleźć chętnych na połamane zderzaki samochodowe, zardzewiałe śrubki, czy mocno znoszone buty. Wytrwali szperacze w stosach bezużytecznych rzeczy mogą jednak znaleźć prawdziwe perełki. Ksiązki za bezcen, stylowe drobiazgi, czy oryginalną biżuterię. Prawdziwe skarby może znaleźć tutaj zarówno zapalony numizmatyk, jak i wielbiciel militariów. Najwięcej jest jednak stoisk z odzieżą używaną.

Zdania są podzielone

Choć utarg niewielki, większość sprzedawców pojawia się na placu przy ulicy Ofiar Oświęcimia codziennie. – A co w domu mam siedzieć? – pyta się jedna z pań handlujących ubraniami – Tu przynajmniej nie nudzę się, porozmawiam sobie z ludźmi, a i parę groszy zarobię.

Działalność targowiska budzi jednak spore kontrowersje wśród szczecinian. Większość przechodzących obok bazaru nie jest zachwycona jego powstaniem.

– Proszę tylko spojrzeć jak to wygląda! – oburza się pani Agnieszka.

– To wstyd żeby w centrum dużego miasta panował taki bałagan – wtóruje jej pan Bogdan. – Jak chcą niech handlują w jakimś innym miejscu.

Pojawiają się jednak również inne głosy. – Mi to nie przeszkadza – tłumaczy pan Dariusz.

– Każdy przecież musi jakoś zarobić na chleb. Skoro ludzie przychodzą tutaj na zakupy, to znaczy, że takie miejsce jest potrzebne.

Pchle targi istnieją w większości miast zachodnioeuropejskich. Niewątpliwie w Szczecinie tego typu bazar jest również potrzebny. Pytanie tylko czy w takiej formie i akurat w tym miejscu.