Czy można porwać publiczność utworami, w których nie padają żadne słowa. Panowie z zespołu Tides From Nebula sobotnim koncertem, który odbył się 1 grudnia w DK „Słowianin” – udowodnili, że tak. Ich występ stanowił nie tylko muzyczne, ale i wizualne show.
Godbite
Zanim jednak na scenie pojawili się członkowie warszawskiej grupy, przed szczecinianami zaprezentowały się lokalne zespoły. Pierwszym z nich był Godbite, którego członkowie zagrali półgodzinnego seta.
Podkreślić należy przede wszystkim fakt, że występ szczecińskiego zespołu był jedynym tego wieczoru koncertem z udziałem wokalisty. Publika mogła usłyszeć m.in. utwory z dostępnego w sieci materiału, tj. ”Bear In Mind”, ”You Can Lead a Horse”, oraz numer ”My Home Is Yours”. Członkowie Godbite wszystkie piosenki wykonali z pełnym zaangażowaniem, a największą uwagę zwracał niezwykle ekspresyjny wokal ZAM-a… i – niezwykle ważny element – maska przedstawiająca głowę konia. Poszczególnym wykonaniom towarzyszyły ponadto ciekawe wizualizacje.
Fani ciężkich brzmień mogli być – zaprezentowanym przez szczecińską grupę setem – w pełni usatysfakcjonowani. Szczecinianie domagali się bisu, jednak organizatorzy nie przewidzieli na niego miejsca w programie.
Lebowski
O ile występ zespołu Godbite stanowił okazję dla uczestników do „wyszalenia się”, koncerty Lebowskiego i grupy Tides From Nebula pozwalały „odprężyć się” i „odpłynąć”. Szczecińscy muzycy zagrali m.in. utwory ”Split Universe” i ”Midnight Syndrome”, serwując tym samym publice 40 minut muzyki progresywnej na najwyższym poziomie.
Wszystkim kompozycjom przedstawionym przez zespół towarzyszyły świetne dobrane wizualizacje. Przy drugim z wymienionych wcześniej utworów obraz przedstawiał upływający czas: w kulminacyjnym punkcie wskazówki zegara go odmierzające poruszały się z zawrotną prędkością. Ponadto zwizualizowane została przyroda oraz nocna podróż ulicami miasta.
Jednak nie narzucały one jedynego słusznego obrazu fanom. Każdy uczestnik mógł na podstawie prezentowanej muzyki zbudować własny obraz. Doskonale współbrzmiące ze sobą dźwięki stanowiły dobrą „pożywkę” dla wyobraźni fanów, którzy po każdej zagranej przez członków Lebowskiego kompozycji nagradzali ich brawami. Podobnie też jak miało to miejsce w przypadku pierwszego, supportu szczecinianie domagali się wykonania bisu, ale – z tego samego powodu co wcześniej – się go nie doczekali.
Należy podkreślić, że w czasie grania swojego setu szczecińscy muzycy nie wdawali się w zbędne komentarze. Wyjątek zrobili tylko przed zagraniem ostatniego utworu, informując o końcu swojego występu i dziękując za bardzo dobre przyjęcie. Gdy było już po wszystkim, gitarzysta Marcin Grzegorczyk wyszedł ponownie do szczecinian, trzymając małego chłopczyka na rękach. Następnie poinformował, że dzień przed koncertem skończył on jeden rok i poprosił o uczczenie tego faktu. Wówczas fani odśpiewali ”Sto lat”.
Tides From Nebula
Występ Lebowskiego dostarczył wielu pozytywnych emocji, jednak ich apogeum przypadło dopiero na koncert gwiazdy wieczoru – warszawskiej grupy Tides From Nebula, która pojawiła się w „Słowianinie” w… okrojonym do trzech osób składzie. Niestety z powodów zdrowotnych do Szczecina nie dotarł gitarzysta Adam Waleszczyński.
Jak powiedzieli muzycy stołecznego zespołu, „pomimo częstego koncertowania była to dopiero ich druga wizyta w Szczecinie”. Wspominali, że na pierwszym szczecińskim występie, który odbył się w 2009 roku, obecnych było… czternaście osób. W związku z dużo wyższą frekwencją na sobotnim koncercie w stosunku do wspomnianego występu, członkowie grupy podziękowali szczecinianom za przybycie do DK „Słowianin”. Nadmienić należy, że sprzedaż biletów nie była rewelacyjna.
Warszawski zespół zaprezentował przekrojowy materiał z dwóch albumów studyjnych (”Aura”, ”Earthshine”), m.in. utwory ”Purr” oraz ”Sleepmonster”. Nie zabrakło też najnowszego dokonania grupy, a mianowicie numeru ”Hollow Lights”. Wówczas tytułowe światła pojawiły się w klubie dosłownie. Wszystko za sprawą dodatkowego oświetlenia zamontowanego na scenie, które rozświetliło klub wszystkimi kolorami tęczy. Dzięki oświetleniu koncert stanowił również świetne widowisko wizualne. Światła towarzyszyły bowiem również wykonaniom innych kompozycji, a zmieniały się z dość dużą częstotliwością.
Ogromne wrażenie robiła także niezwykle efektowna gra gitarzystów, którzy wznosili swoje gitary na wysokość głowy. Jeden z gitarzystów – Maciej Karbowski – dodatkowo grał na instrumentach klawiszowych, co wymagało odpowiedniej koordynacji. Na prezentowaną twórczość warszawiaków szczecinianie reagowali w różny sposób: od całkowitego skupienia na muzyce, przez klaskanie – zainicjowanie przez jednego z członków grupy – do spontanicznego tańca.
Uczestnicy koncertu nie wypuścili warszawskiej grupy bez bisu, który zaprezentowany został w interesujący sposób: poszczególni muzycy w końcowej fazie kompozycji w ustalonej kolejności opuszczali scenę – jako ostatni uczynił to Maciej Karbowski i w ten sposób sobotni koncert się zakończył.
Tides From Nebula udowodniła, że można zrobić dobre muzyczne show z piosenek, w których nie padają żadne słowa i którego dodatkowy atut stanowią walory wizualne.
Niebawem na portalu wSzczecinie.pl pojawi się wywiad z Tides From Nebula.
Komentarze
0