Ponad trzy lata czekali fani wrocławskiego piosenkarza Mesajaha na jego drugi album. I oto jest - od 15 lutego nawołuje ze sklepowych półek: „Jestem stąd”.
Jakkolwiek by to nie zabrzmiało, jest on niczym zapowiedź lata, a może i nawet jak samo lato. Ciepłe jamajskie brzmienia splecione z dodającymi otuchy tekstami, zamknięte są w świetlistej, utrzymanej w żółto-brązowej kolorystyce okładce. Trafnie obrazuje ona zawartość płyty i stanowi do niej klucz.
Wierzę W Ciebie
Na awersie dominuje słońce oświetlające ścieżkę znajdującą się wśród drzew i krzewów, która wyglądem przypomina alejki znane z polskich parków. Porusza się po niej na miejskim rowerze Mesajah. Patrzy przed siebie, kierując wzrok poza ramy okładki. Ta swojska scenka i wkomponowany w nią tytuł Jestem stąd współgrają mocno z wyśpiewywanym w utworze tytułowym tekstem, który można uznać za przesłanie płyty: Ja jestem stąd, choć nie mamy tej samej karnacji.
Ciepła tonacja przywodzi też na myśl liczne słowa motywujące do pozytywnego działania, które usłyszymy m.in. w utworach Wiadomość (To wiadomość do wszystkich moich braci: nie traćcie odwagi), Do Przodu (Jak Messi) (Wiem, że każdy z was ma swoje marzenia i misje do spełnienia. I wierzę w was bracia i siostry, że i na waszej drodze się wam uda) czy Wierzę W Ciebie (Wierzę w Ciebie, zmieniaj świat dla innych, nie tylko dla siebie).
Jestem Stąd
Na samej górze okładki-klucza dostrzegamy niewidzialną niemal mapę miasta z nazwami ulic, zaciekawieni spoglądamy na jej rewers i okazuje się, że szliśmy dobrym tropem i to rzeczywiście mapa. Tu jest już bardziej wyraźna. Z łatwością odczytamy nazwy ulic: Braci Gierymskich, Marcelego Bacciarellego... Szukamy ich na mapach i tak, mamy przed sobą rodzinne miasto wokalisty – Wrocław.
Drugim wyraźnym elementem awersowym jest most. Co oznacza? Możemy się tylko domyślać. Czy to symbol porozumienia między ludźmi, czy odwzorowanie tekstu z utworu Swoją drogą: Ja idę ciągle swoją drogą, nikt mi nie zabierze tego, co już mam za sobą? Wiemy jedynie, że to swojski most, zapewne wrocławski, bo przecież stąd jest Mesajah!
Jestem Każdym!
Teraz już możemy zajrzeć do środka i tu niespodzianka – znów widzimy znaną już nam mapę. Jest lekko wtopiona w całość i przenika się z dwoma zdjęciami: wokalisty w otoczeniu przyjaciół oraz siedzącego na moście. Natomiast na pierwszym planie bryluje rozpiska produkcyjna płyty. Dzięki czemu dowiadujemy się, że prócz Mesajaha można usłyszeć na niej: Kamila Bednarka (Star Guard Muffin), paXona, Yanaza (Natural Dread Killaz), Dogasa (Wice Wersa), Zgasa (znanego z beatboxingu) i MiloMailo (wrocławskiego twórcę hip-hopowego) oraz chórki w wykonaniu: Iwony Szczygieł, Katarzyny Oborskiej i związanych z Natural Dread Killaz Riddim Bandits.
Czytamy dalej i zauważamy, że płytę zrealizował paXon. Jednak to nie dziwi, jeśli pamiętamy, że Mesajah, obok paXona i Yanaza, jest współzałożycielem i wykonawcą Natural Dread Killaz. Następnie odszyfrowujemy, że za muzykę odpowiedzialni są: austriacki zespół House of Riddim, łódzki sound system Dreadsquad, GPD z Bardacha Studio oraz Riddim Bandits. Uff, i już po lekturze. Dzięki niej wiemy, kto przyczynił się do tak dobrego brzmienia albumu.
Obudź w sobie uczucia
Zaraz, zaraz, czy to jest dobra płyta? Okładka autorstwa Mike'a Adamka (wiem, że to monotematyczne, jednak przecież to okładka-klucz, więc trzeba z niej korzystać jak z mapy) jest na plus, podobnie jak brzmienie. Ogółem można rzec: Mesajah nie zawodzi i utrzymuje zaprezentowany na swoim debiutanckim, solowym albumie zatytułowanym Ludzie prości (2008) poziom. Znów miesza style, przemieszczając się m.in. poprzez dancehall, drum and base po hip-hop, jednak opierając całość na mocnych reggae'owych korzeniach.
Lekko zachrypnięty głos idealnie dostosowuje do riddimów. Gdy śpiewa wolno, tak jak w Szukając Szczęścia, niełatwo jest powstrzymać kołysanie i nasuwające się przed oczy obrazy sielskich, jamajskich plaż. Potrafi też śpiewać bardzo dynamicznie, dokonując przy tym zaskakujących przyspieszeń, jak na przykład w Wiadomości i wtedy również trudno pohamować żywą reakcję organizmu, który ponownie porywa rytm.
Pal W Sobie Ten Ogień!
W środku okładki znajdziemy także podziękowania. Zdradzenie ich byłoby nietaktem, gdyż odebrałoby przyjemność samodzielnej analizy. Można jednak uchylić rąbka tajemnicy, wyjawiając, że są one również skierowane do nabywcy płyty, co jest miłym akcentem. Niech tajemnicą pozostanie także wygląd serca wydawnictwa, by niepisanemu przykazaniu „nie spamuj” dać zadość. Gdy już je wyjmiemy, ukaże się nam zdjęcie wokalisty grającego na djembe, spod którego nieśmiało będzie znów przebijać układ krwionośny albumu – sieć ulic.
Mesajah śpiewa o jasnych i ciemnych stronach życia; o polityce, pasjach, nienawiści, a nawet facebooku. To teksty bardzo zaangażowane i sprawiające wrażenie szczerych. Są niekiedy bardzo proste, podobnie jak niesione przez nie przesłanie, jak na przykład w Wiadomośći, zaś kiedy indziej bardziej rozbudowane jak w Jestem Każdym. Dość dużo tu treści rastafariańskich, nie brak słów gorzkich, znajdziemy też trochę wulgaryzmów. Część osób może to zrazić. Jednak, kontynuując gdybanie, zapewne inni „puszczą to mimo uszu”, otwierając się na ogólny przekaz albumu, który jest bardzo pozytywny, jak i na urok warstwy wokalno-muzycznej.
I to już koniec wędrówki z Mesajahem, która trwa trzynaście utworów, lecz by dostrzec jej wszystkie walory, warto przebyć ja wiele razy. Prowadzi ona czasem po wyboistej drodze, jednak wynagradza to świecące wciąż nad nią słońce.
Komentarze
0