Grupa Mumio pracowała nad nim ponad 3 lata. „Welcome Home Boys” to połączenie kina, teatru, muzyki granej i odtwarzanej. Wszystko odbywa się w świecie gdzie granica między filmem i sceną kompletnie się zaciera. Szczecińska premiera będzie miała miejsce podczas festiwalu SZPAK, 24 listopada.

Dlaczego warto obejrzeć spektakl "Welcome Home Boys" ?

TD: Bo na pewno trzeba zobaczyć pierwszą w historii działalności Mumio teatralną fabułę. Poza tym to prawdopodobnie pierwszy w Polsce (krążą wieści, że nie tylko) spektakl z tak mocno zaawansowaną interakcję pomiędzy filmem, a grą aktorów na scenie. Do tego jest jeszcze muzyka wykonywana na żywo na nietypowych instrumentach z różnych stron świata. Wszystkiemu oczywiście towarzyszy mumiowe poczucie humoru, co oznacza, że Widz Kultowy z pewnością będzie ukontentowany.

Państwa nowy projekt to połączenie kina i teatru. Skąd pomysł na takie połączenie i co właściwie chcą Państwo tym zestawieniem pokazać?

DB: W naszym nowym spektaklu wróciliśmy głębiej niż w dwóch poprzednich do naszych korzeni teatralnych. Jeśli w "Kabarecie Mumio" i "Lutownicy ale nie pistoletowej tylko takiej kolbie" teatralne środki ograniczały się do budowania postaci to w "Welcome Home Boys" mamy teatr totalny. Wielość postaci, kostiumów, gra światłem, muzyka żywa i odtwarzana, ilustracyjna i budująca fabułę. I właśnie fabuła, w kontekście teatru robionego do tej pory przez Mumio to kolejna nowość. W spektaklu tym sięgnęliśmy do naszych przeróżnych fascynacji teatralnych i filmowych. Stworzyliśmy światy w których zawsze chcieliśmy zagrać. Film w tym spektaklu nie służy tu za tło, jest za to przedłużeniem sceny i miejsca akcji. Dzięki temu mamy tu mnóstwo grających ze sobą postaci, mimo że na scenie jest nas tylko trzech, w porywach czterech. Dzięki temu możemy przenosić się z mrocznego lasu do szkoły 37 i dalej, w dodatku jadąc pociągiem czy saturatorem. To wszystko odbywa się, jak twierdzą widzowie, w świecie gdzie granica między filmem i sceną kompletnie się zaciera.

W jednym z artykułów przeczytałam, że chcą Państwo "wyrwać komedię i śmieszność z ramion komercji". Skąd zamiłowanie do tego gatunku? Czy według Państwa, i dlaczego, może wieść prym nad innymi?

JB: Wydaje mi się osobiście, że łatwiej obecnie widza oburzyć, zszokować, nie wiem, zadziwić niż naprawdę rozśmieszyć... rozśmieszyć, czyli dać mu trochę szczęścia, radości. A to wszystko można podać smacznie, artystycznie, niepośpiesznie. Komedię zawłaszczyli obecnie panowie od szybkiej, łatwej kasy... Wydaje mi się,że już trochę słychać swego rodzaju pomruk wśród publiczności. Chcemy śmiać się ale smacznie, godnie, wyrafinowanie, odjechanie. Mam nadzieję, że nasz spektakl przynajmniej w części spełnia te pragnienia.

Wielki powrót to na pewno wielkie plany. Czy pracują Państwo nad czymś poza "Welcome Home Boys" ?

JB: Chyba jeszcze nigdy nie mieliśmy takiej sytuacji, że projektów było aż tyle. Obecnie pracujemy nad w pełni autorskim programem telewizyjnym w zamierzeniu filmowym i fabularnym, planujemy wspólnie z Magdą Umer spektakl na podstawie twórczości Starszych Panów, ponadto projekty filmowe, muzyczne, literackie...strasznie tego dużo.

Skoro nie z polityki i stereotypów, to z czego Państwo lubią żartować najbardziej?

DB: My chyba w ogóle nie lubimy żartować. Tak naprawdę bardzo poważnie traktujemy postaci w które się wcielamy. Śmieszność nie wynika tu z żartu, czy historii z puentą. Wypływa raczej z odkrywania komizmu w różnych momentach codzienności, nawet tej bardzo niecodziennej.

Co najtrudniejszego i najprzyjemniejszego zaliczają Państwo do swojej pracy?

TD: Praca na spektaklem trwała długo, bo ponad 3 lata. Jeden z najprzyjemniejszych momentów nastąpił, kiedy udało nam się w końcu po raz pierwszy zagrać spektakl w całości. A że odbyło się to od razu w obecności widzów, którzy po obejrzeniu wykonali tzw. owację na stojąco, zadowolenie było naprawdę wielkie. Miło jest kiedy ludzie wychodzą z teatru zadowoleni, dziękują nam na żywo oraz za pomocą naszego profilu na FB, a w komentarzach cytują fragmenty dopiero co obejrzanego spektaklu.
Trudnych momentów oczywiście też nie brakuje – długie próby, zmęczenie fizyczne i psychiczne, czy też szeroko pojęte “różnice zdań w zespole”.
Ale w obliczu tych przyjemniejszych zdarzeń o trudnościach pamięta się trochę jakby mniej.

Dlaczego nie chcą być Państwo kojarzeni z kabaretem?
JB: Ten kto zobaczy nasz najnowszy spektakl, już raczej nie będzie zadawał tego pytania, także zapraszam Panią bardzo serdecznie i wszystkich państwa na nasze przedstawienie...

Szczecin - czy mają Państwo jakieś miłe wspomnienia z tym miastem?

DB: To było pod koniec lat 90-tych. Może 98? Przechodziliśmy chyba ulicą Żelisławskiego. Z okna na drugim piętrze wypadł komuś worek marchwi, taki spory, z 20 kilowy. Zabraliśmy ten wór i po schodach doszliśmy do mieszkania, do którego jak sądziliśmy należało okno. Otworzył nam starszy człowiek i bardzo się zdziwił. Zabrał worek i powiedział w głąb mieszkania coś jak "Fuńka, coś ty narobiła?" Podziękował nam i zamknął drzwi. Byliśmy bardzo ciekawi tej Fuńki i po co komu tyle marchwi, ale wstydziliśmy się zapytać. Jeśli ktoś ze szczecinian zna odpowiedź prosimy o kontakt. Może być przez FB.
TD: Ja mam w Szczecinie kilku dobrych znajomych oraz wujka, ciocię i kuzyna (lub jak to mówią w Radomsku – brata stryjecznego).

Mumio – Welcome Home Boys

spektakl inauguracyjny – premiera szczecińska

Czwartek / 24.11.2016

19:00 Hala Opery