Choć organizatorzy koncertów, które rozgrywają się w ramach Szczecin Music Fest z reguły nie mają trudności z zapełnieniem sal publicznością, to tym razem chyba nawet oni nie liczyli na tak duże zainteresowanie występem. 24 czerwca na Dziedzińcu Zamku Książąt Pomorskich zagrał jeden z najbardziej cenionych współczesnych pianistów jazzowych - Chick Corea, a jego wizyta była chyba jednym z najbardziej spektakularnych koncertów w historii tego miejsca.

Artysta powiedział na wstępie, że nieczęsto występuje sam, gdyż zwykle gra z zespołem lub w duetach (np. z Johnem McLaughlinem). Jednakże bardzo sobie ceni takie spotkania z publicznością pozwalające mu wrócić do samej esencji muzyki, do jej najprostszej, ale też bardzo intensywnej formy. Rozpoczął od utworu dedykowanego ojcu, bardzo dobremu trębaczowi, który był dla niego wzorem. Cały niemalże występ był właściwie takim hołdem Corei dla swoich nauczycieli i mistrzów. Każdemu z nich poświęcił kilka zdań wprowadzenia, podkreślając role, jaką odegrali w kształtowaniu jego własnego stylu i artystycznych upodobań. „Someone To Watch Over Me” Gershwina, to był następny przykład takiego właśnie przywołania ducha ważnego twórcy. „Waltz For Debby” natomiast posłużył za pretekst do wykazania, że autor tego utworu - Bill Evans – nie tylko był znakomitym pianistą, ale także komponował. Dwa utwory Theloniusa Monka - „Monk`s Mood” i „Blue Monk” zwieńczyły pierwszą część tej mistrzowskiej lekcji. Podczas jej trwania muzyk był „wspomagany” przez dzwon wybijający kolejne kwadranse. Potrafił to bardzo przemyślnie wykorzystać,dostrajając się do tych dźwięków i żartując że te uderzenia to jak sekcja perkusji ...

Druga część występu to utwory trochę bardziej przystępne. M.in. „Arise, Her Eyes”stworzona wraz z Garym Brtonem , przepiękna Sonata Scarlattiego a także kilka własnych utworów z cyklu "Children`s Songs". Mimo dość chłodnej aury wieczornej wszyscy niemalże widzowie w skupieniu chłonęli dźwięki wydobywające się spod palców muzyka. Bez wątpienia okazał się on bardzo sympatycznym człowiekiem, wyraźnie był bowiem zatroskany o komfort odbioru swoich wykonań. Tym bardziej, że zaproponował niemalże dwugodzinny występ, a więc dał miłośnikom jazzowej pianistyki naprawdę wiele. Być może bardziej wymagający odbiorcy nie usłyszeli wszystkich kompozycji na które czekali, ale nie ma wątpliwości, że każdy, kto pierwszy raz miał możliwość zobaczyć tego twórcę na żywo docenił chyba wartość tego przeżycia.Zwłaszcza, że na bis zostal jeszcze  wykonany najbardziej znany utwór Corei - „Spain”. Może spełnią się marzenia i zobaczymy go także w przyszłości w większym składzie -np. wraz z Return To Forever ?