Znany aktor i stand-uper - Rafał Rutkowski - wcieli się w rolę Pułkownika Gazdy. Ten nieustraszony, witalny i nieco groteskowy żołnierz polski obiecuje rozbawić publiczność do łez. Repertuar stand-upu będzie specjalnie przygotowany dla szczecińskiej widowni. Występ zaplanowany jest na 27 listopada, czyli trzeci dzień festiwalu komedii SZPAK.
Diana Marczewska: Co  jest najciekawsze w postaci Pułkownika Gazdy i jak można go najkrócej scharakteryzować?

Rafał Rutkowski: Pułkownik Gazda to polski żołnierz-patriota. Jest w nim coś z bohaterów Sienkiewicza, komiksów z Batmanem i coś z Antoniego Macierewicza. Jest poważny, nieustraszony, bohaterski, a na końcu groteskowy i arcyśmieszny! Bardzo lubię tę postać, bo to taki bohater z marzeń małych chłopców. Nie ukrywam, że damska część publiczności lubi go za witalność i męską szorstkość.

DM: Jaki element występu może szczególnie przypaść publiczności do gustu?

RR: Publiczność uwielbia się śmiać, więc zapewniam, że przez większość One Man Show śmiechu będzie sporo. Jest też element improwizacji z widownią, który zawsze jest ciekawy, bo nigdy nie wiadomo co się wydarzy!

DM: Czy często improwizuje się podczas występów? Czy program jest nieco zmieniany dla różnych publiczności/miast?

RR: W każdym moim One Man Show jest wliczony element improwizacji. Rozmawiam bezpośrednio z widzami, zadaję im pytania i często widownia chce aktywnie brać udział w przedstawieniu. Jest też w tekście wiele odnośników do miejsca, w którym gram, więc za każdym razem przygotowuję coś specjalnie dla miasta, które odwiedzam. Mam nadzieję, że Szczecin będzie zadowolony!

DM: W czym lepsze są solowe stand-upowe występy od wystąpień podczas spektakli teatralnych?

RR: Solowy występ to pojedynek rewolwerowca z publicznością. Ja „strzelam” żartami, a publiczność odpowiada śmiechem. Zawsze jest ryzyko, że będzie cisza na widowni i wtedy czuję, że to ja ginę. Ale ta adrenalina jest niesłychanie podniecająca. Poza tym w solowym występie cała odpowiedzialność spoczywa na mnie. Tylko ja jestem kreatorem wieczoru. To duże wyzwanie i trzeba to naprawdę lubić, żeby się nie bać. Nie wszyscy aktorzy dają radę. Wytęp w klasycznym teatrze daje komfort i przyjemność pracy zespołowej. Jest bezpieczniej.

DM: Każdy Pana występ jest połączeniem wyuczonych kwestii, z elementami improwizacji, interakcją z publicznością - zatem jest to na pewno pewnego rodzaju wysiłek umysłowy. Czy to dla Pana trudna praca, przyjemna pasja czy może coś więcej? 

RR: Ponieważ lubię wyzwania, staram się w mojej pracy unikać schematu i rutyny. Moje One Man Show i występy stand-upowe nie pozwalają na sekundę dekoncentracji. Wykorzystuję w nich całą wiedzę, umiejętności i warsztat aktorski. To oczywiście jest trudne, ale gdybym tego nie lubił, to pewnie sprzedawałbym teraz rzodkiewkę. Tu łączy się moja pasja, praca oraz bezpośrednie spotkanie z ludźmi.

DM: Jak czuje się Pan po każdym występie?

RR: Czuję się tak, jak każdy człowiek po pracy. Jeżeli wykonałem ją dobrze, klient jest zadowolony, to z satysfakcją idę do domu albo na piwo. Jeżeli coś poszło nie tak, to staram się analizować błędy, żeby następnym razem było lepiej. Jeżeli jestem chory, to nie idę na piwo po występie, tylko biorę aspirynę i idę do łóżka.

DM: Które show było do tej pory dla Pana najważniejsze lub pozostawiło po sobie największe emocje?

RR: Każdy występ to nowy rozdział. Nie ma dwóch identycznych show. Równie wielkie emocje może dostarczyć występ w kameralnym klubie dla 30 osób, jak i wielka hala, jak ta we Wrocławiu, gdzie grałem stand-up dla 5 tysięcy.

Rafał Rutkowski w komedii Żołnierz Polski (w ramach festiwalu Szpak)

27.11, 18:00 w Teatrze Lalek Pleciuga

Bilety: http://szpak.info.pl/bilety