Wczoraj (28.04) w Willi West Ende odbyło się kolejne spotkanie promujące najnowszą książkę Ingi Iwasiów, „Ku słońcu”. Tłumnie zgromadzeni miłośnicy twórczości szczecińskiej pisarki mogli wysłuchać rozmowy z autorką oraz fragmentów powieści, a także – wziąć udział w dyskusji.
„Słowa, których nie trzeba grać”
Spotkanie rozpoczęło się od odczytania wybranych przez pisarkę fragmentów „Ku słońcu”. Tego niełatwego zadania podjęła się aktorka Teatru Współczesnego, Beata Zygarlicka, która podkreśliła, że są to „słowa, których nie trzeba grać”. „Ku słońcu” to kontynuacja poprzedniej powieści, która odniosła ogromny sukces – nominowanego m.in. do nagrody Nike, „Bambino”. Losy bohaterów „Bambino” i „Ku słońcu” splatają się ze sobą. W powieściach Ingi Iwasiów nie ma postaci przypadkowych, jak mówiła wczoraj szczecińska pisarka: „z jednej biografii wynika nitka, która komuś innemu zaplącze się wokół szyi”. Całość zaś jest dokładnie przemyślana i zaplanowana.
Szczecińska trylogia?
W „Bambino” autorka opowiada „o młodości Szczecina, o instalowaniu się tutaj”, opisuje przeszłość. „Ku słońcu” to spojrzenie na teraźniejszość, to odpowiedź na pytanie, co z tej przeszłości (powracającej w retrospekcjach, dostępnej w sposób zapośredniczony, np. poprzez sen) wynika dla współczesnych ludzi. Na wczorajszym spotkaniu Inga Iwasiów nie zagwarantowała fanom swej twórczości, że powstanie kolejna część opowieści o losach szczecinian. Stwierdziła, że jest to możliwe, gdyż można by domknąć dzieje bohaterów, pisząc historię nakierowaną na przyszłość, odpowiadającą na pytanie o to, co po nich (po nas?) zostanie. „To by było piękne. Być autorką szczecińskiej trylogii” – stwierdziła podczas spotkania Inga Iwasiów.
Miłość z przeszkodami
Rozmowę o powieści prowadził prof. Jerzy Madejski, teoretyk literatury z Uniwersytetu Szczecińskiego, który zwrócił uwagę, że „Ku słońcu” to powieść, którą trudno jednoznacznie zaklasyfikować. Można w niej odnaleźć elementy powieści kampusowej, narracje chorobowe, szpitalne, liczne wątki kobiece i emancypacyjne, psychoanalityczne i religijne, historyczne i dokumentalne. W powieści pojawia się także kilka wątków miłosnych, jednak zdaniem Ingi Iwasiów: „wszystkie te miłości są nietypowe, z przeszkodami, dziwne, antynormatywne”. Opisy mają podkład realistyczny, jednak jak podkreśla pisarka: „trzeba zawsze szukać spojrzenia nieoczywistego, którego literatura unikała”.
Powieść akademicka?
Znaczna część wydarzeń opisanych w „Ku słońcu” rozgrywa się w murach Uniwersytetu Szczecińskiego, z którym profesor Inga Iwasiów jest związana zawodowo. O wątku akademickim w powieści mówi: „wpisuję w nią to, czym sami żyjemy”. W „Ku słońcu” autorka – jak mówiła podczas wczorajszego spotkania – zdeponowała program uniwersytetu. Inga Iwasiów nie zamierzała jednak stworzyć powieści o pracy w instytucie, literatura to – jak sama podkreśla – swego rodzaju ucieczka od natłoku codziennych spraw. Szczecińska pisarka wyznała, że tworzy przede wszystkim w czasie wakacji, gdyż w roku akademickim… nie znajduje na pisanie czasu.
„Pisząc, słyszę to, co piszę”
„Żyjemy w ciągłym styku z popkulturą. Nie możemy pozwolić na to, aby granica między literaturą a literaturą popkulturową się zatarła” – apelowała wczoraj prof. Iwasiów. Różnica pomiędzy oboma rodzajami pisarstwa tkwi w języku. Warstwa słowna „Ku słońcu” ma wymiar poetycki, który w zamierzeniu ma intuicyjnie działać na wyobraźnię. "To nie są powieści autobiograficzne, ani powieści z kluczem” – zapewniała pisarka. Powieść „Ku słońcu” to fragmenty biografii różnych ludzi. Autentyczne postaci z opisywanych środowisk mogą próbować się w niej odnaleźć, jednak tropy mogą być mylące, gdyż wierne odwzorowanie rzeczywistości nie było zamierzeniem pisarki.
„Mi powieść się śni” - sen o Szczecinie
Interesujące było pytanie o to, czy autorka nie ma wrażenia, że jej książki się instytucjonalizują. Inga Iwasiów zgodziła się, że rzeczywiście stała się w pewien sposób odpowiedzialna za pisanie o Szczecinie. „Ku słońcu” to pozornie tytuł optymistyczny. Mieszkańcy miasta, w którym toczy się akcja powieści, dostrzegą w nim jednak pewną dwuznaczność. Wszak przy ulicy „Ku słońcu” znajduje się największy w Szczecinie cmentarz. To już druga szczecińska książka o podobnym tytule. Pierwsza – „Ku słońcu 125. Księga z miasta umarłych”, to życiorysy słynnych szczecinian, pochowanych na miejskim cmentarzu. Obie książki łączy fakt, że jednym z kluczowych dla nich pojęć jest pamięć. Pisarka podkreślała również, że niektóre opisy mogą nie być oczywiste dla czytelników, którzy nie znają Szczecina, otwierają jednak przed nimi możliwość czytania powieści w zupełnie innych przekrojach.
Na koniec autorka zadeklarowała, że ma nadzieję, iż uda jej się nadal godzić pracę naukową z pisarstwem. „Chciałabym być pisarką z Uniwersytetu Szczecińskiego. Takie mam marzenie” – powiedziała Inga Iwasiów.
Komentarze
3