Przedstawiamy Wam pierwszą część wywiadu ze szczecińską legendą rapu – Adamem Zielińskim, czyli Łoną. W tym fragmencie porozmawiamy o jego planach artystycznych, dlaczego jego Bumbox się nie naprawił, o jego współpracy z The Pimps oraz o Szczecinie, w którym przyszło mu żyć i tworzyć.
Katarzyna Marciszewska: Nawiązując do Twojego najnowszego teledysku, czy Bumbox się naprawił?
Łona: Cały czas na to liczę, ale wiara słabnie. Właściwie nie ma szans na jego cudowne uzdrowienie, bo rzeczywiście: nie mam niczego świeżego, co mógłbym włożyć do jego czytnika. Z drugiej strony, nie śledzę już tak gorliwie jak kiedyś, co nowego ukazało się na rynku. Koncentruję się raczej na tym, co jest dobre, czyli siłą rzeczy sięgam do starszych nagrań. Może się po prostu starzeję, ale dawno nie słyszałem czegoś przełomowego, czegoś, o czym od razu wiadomo, że to tzw. klasyk.
KM: Czyli nie natknąłeś się na żadną płytę w ostatnim czasie, która by cię zainspirowała?
Łona: W ostatnich miesiącach nie. Ze „starszych”, poleciłbym gorąco, jeśli rozmawiamy o polskim rapie, płytę Tego Typa Mesa Zamach na przeciętność. Można się z nim nie zgadzać, jeśli chodzi o sam przekaz, czy stosunek do świata, zwłaszcza stosunek do kobiet, ale na pewno jest doskonałym raperem, w starym tego słowa znaczeniu. Takich mc`s jest w ogóle ostatnio mało: dobrych i umiejących porządnie rapować.
KM: A O.S.T.R. i Eldo?
Łona: Oni są niezmiennie dobrzy, natomiast nie zrobili nic takiego ostatnio, co by mną rzuciło o ścianę. Niewątpliwie jednak trzymają cały czas wysoki poziom.
KM: A kiedy ukaże się Twoja nowa płyta?
Łona: W przyszłym roku. Pracujemy z Webberem, naszym, powiedzmy, szczecińskim tempem, nad czwartym krążkiem.
KM: Mógłbyś nam zdradzić jakieś szczegóły na jej temat?
Łona: Płyta jest na razie w fazie produkcji i siłą rzeczy nie jesteśmy specjalnie bogaci w wiedzę o tym, co dokładnie się na niej znajdzie. Jest już gotowych kilka numerów oraz parępomysłów na kolejne ale trudno na tym etapie mówić, jaki będzie jej ostateczny kształt. Poza tym obowiązuje mnie tajemnica zawodowa.
KM: Użyłeś sformułowania naszym szczecińskim tempem… Czy uważasz, że istnieje coś takiego jak tożsamość szczecinianina?
Łona: No, ba.
KM: Czym się wyróżnia przeciętny szczecinianin?
Łona: Niczym, z czego by sobie zdawał sprawę, przebywając tutaj. To wychodzi na wierzch, kiedy gdzieś wyjeżdża. Każdy z nas, kiedy opuszcza swoje miasto, widzi, że żyjemy troszeczkę wolniej, mamy więcej czasu, nie zawsze wprawdzie dobrze z niego korzystamy, ale znajdujemy go bez problemu. Poza tym jesteśmy dosyć przywiązani do Szczecina i rozpaczliwie nam go brakuje, kiedy los albo my sami wyrwie nas stąd na dłużej.
KM: A co w takim razie sądzisz o Warszawie?
Łona: Poza oczywistą dla każdego szczecinianina konstatacją, że tramwaje tam jeżdżą dwa razy szybciej? To z jednej strony wspaniałe miejsce, gdzie mieszka mnóstwo świetnych ludzi,z drugiej zaś – moloch, w którym korki zaczynają się rano, a kończą grubo po zmierzchu.Na początku źle się tam czułem, teraz jest już coraz lepiej. Co nie znaczy, że mógłbym tam zamieszkać.
KM: Wróćmy zatem do Szczecina. Jak oceniasz obecną sytuację miasta? Wielu szczecinian twierdzi, że nasze miasto wręcz umiera. Zgadzasz się z tym stwierdzeniem?
Łona: Bynajmniej. W Szczecinie dzieje się mnóstwo ciekawych rzeczy. Jest wielu ludzi, którzy robią wspaniałe rzeczy; wierz mi,można by długo wymieniać różne inicjatywy, które mają miejsce w tym mieście.
KM: Ale jednak stocznia czy wszelki przemysł w mieście upada.
Łona: Istotnie, Szczecin nie będzie już miastem stoczniowym i zdaje się, że nie potrafimy wykorzystać tej, było nie było, bliskości morza. Jeżeli chodzi o kulturę - gdy choć trochę człowiek się tym interesuje i wejdzie to w głębiej - łatwo dostrzec, że w Szczecinie wiele się dzieje. Miasto tworzą ludzie - nie stocznia.
KM: Widzę, że Łona jak zwykle tryska optymizmem…
Łona: Skądże. Można długo i bez cienia optymizmu rozmawiać o władzy w Szczecinie; rozpaczliwie brakuje nam odpowiedzialnych ludzi z wizją. Ale nie chcę w to głębiej wchodzić, grunt,mamy całą rzeszę ludzi, spoza grona urzędników, którym chce się chcieć.
KM: Porozmawiajmy o waszym słynnym lofcie. Pod jednym z artykułów na naszym portalu pojawiły się komentarze, że ten lokal wam siłą odebrano.
Łona: Ja akurat nie miałem wiele wspólnego z tym loftem, moi dobrzy znajomi - owszem. Wynajmowali to miejsce w charakterze sali prób i co jakiś czas robiliśmy tam suto zakrapiane spotkania, na ogół muzyczne. To się odbyło parę razy, cieszyło się wielkim powodzeniem i wraz z rozwiązaniem stosunku najmu tego miejsca, przeszło do historii. Kto wie, może jamy w Lofcie staną się miejską legendą, jak, nie przymierzając mityczny rzeźnik z Niebuszewa? Ech...
KM: Jak cię się współpracuje z The Pimps? Bo widać po waszych klipach, że ciężko pracujecie nocami…
Łona: Zatem jak widzisz, dobrze współpracuje nam się na polu muzycznym, a i na innych polach niezgorzej. Dosyć dobrze się znamy, koncertujemy już ze sobą od kilku lat. I, chwalić Boga, zdarza nam się to ostatnio dosyć często.
KM: A jak tam Twoja kariera prawnicza?
Łona: Rozwija się, dziękuję. Skończyłem studia, dostałem się na aplikację radcowską.
KM: Da się to połączyć: karierę artysty z prawniczą?
Łona: Oczywiście, póki co bez większych problemów. O ile nie jesteś z jednej strony Anną Marią Wesołowską, a z drugiej Dodą.
Druga część wywiadu już niebawem...
Komentarze
2