Dziś przed Sądem Najwyższym ostatecznie nie zapadł wyrok w sprawie Lesa Gondora skarżącego miasto Szczecin o 40 mln zł odszkodowania. Nic dziwnego, że sprawa ciągnie się już od ponad 6 lat, skoro w grę wchodzą tak ogromne pieniądze. Obie strony walczą do upadłego, czepiając się kolejnych możliwości prawnych.

Sprawę odszkodowania dla Mat Trade bada trzech sędziów Sądu Najwyższego, którzy ostatecznie dziś uznali, że sprawa jest zbyt skomplikowana, aby orzeczenie zapadło już na pierwszej rozprawie. Kolejne starcie o 40 mln już 17 lutego.

Jak to się w ogóle wszystko zaczęlo…

W 1999 r. Les Gondor został właścicielem Pogoni Szczecin i w zamian za finansowanie pierwszoligowego zespołu piłki nożnej otrzymał obietnicę złożoną przez władze miasta, potwierdzone trzykrotną uchwałą Rady Gminy, iż zostaną dla niego wydzierżawione tereny po fabryce Polmo, które chciał przeznaczyć na budowę hipermarketu.

Miasto jednak zerwało umowę, a Les Gondor wystąpił na drogę sądowo celem dochodzenia od miasta odszkodowania. Były właściciel Pogoni sądzi się z miastem od 2003 roku, wtedy zapadł wyrok Sądu Polubownego, który przyznał mu 18 milionów złotych odszkodowania za poniesione według niego straty, gdy był właścicielem klubu. Od 2003 r. minęło już sześć lat, a 18 milionów plus odsetki to obecnie kwota odszkodowania, która urosła już do 40 milionów złotych. Każdego dnia odsetki dla Gondora rosną o ponad 6 tys. zł.

Za zerwanie umowy w "rewanżu" postawił zarzut łapówkarstwa i zaszantażował miasto zaprzestaniem finansowania Pogoni. Gondor za całą sprawę obciąża władze miasta, w tym obecnego prezydenta Piotra Krzystka oraz mecenasa M. Mikołajczyka reprezentującego miasto, prezydent Szczecina zapowiedział zaś złożenie wniosku do prokuratury o podejrzeniu wyłudzenia na wielką skalę.

Możliwe scenariusze wydarzeń:

17 lutego Sąd Najwyższy albo uzna skargę kasacyjną miasta i oddali roszczenia Lesa Gondora albo też nakaże wypłacenie mu pieniędzy z miejskiej kasy. Sąd może także skierować sprawę do ponownego rozpatrzenia, co już uczynił w 2006 roku. Prawdopodobieństwo pozytywnego rozpoznania skargi kasacyjnej w niniejszej sprawie przez Sąd Najwyższy jest jednak znikome (pomimo optymizmu Piotra Krzystka, który za sukces uznaje sam fakt, że Sąd Najwyższy w ogóle przyjął skargę do rozpoznania), a odsetki rosną.

Kto za to zapłaci? Oczywiście mieszkańcy Szczecina. Czy ktoś poniesie za to odpowiedzialność? Pewnie znowu winnych zabraknie. Wszyscy umyją ręce i będą przerzucali się odpowiedzialnością.