Czy istnieje morderstwo doskonałe? Czy zabójca może pozostać nieuchwytnym? Chcecie poznać odpowiedzi na te pytania? W takim razie zapraszam do lektury „Prawdziwych morderstw” Charlaine Harris. Czy czujecie już ten wszechogarniający chłód grozy? Zatem przyspieszcie kroku i…

Wstąp do klubu „Prawdziwych Morderstw”

…nie zatrzymujcie się, bo morderca może być tu obok. Przekonała się o tym Aurora Teagarden. Tak jak oryginalne jest nazwisko bohaterki, tak oryginalna jest też ona sama. Z pozoru jej życie jest nudne i pozbawione wszelkich wydarzeń z tak zwaną nutką adrenaliny. Ot, taka zwykła, prowincjonalna bibliotekarka z małej miejscowości zwanej Lawrenceton. 28 lat, koński ogon, okulary na nosie i szafa pełna „niewyjściowych” ubrań. Na dodatek zero randek i wieczory spędzane w pojedynkę. Dorzućmy do tego zbliżający się kryzys staropanieński i ot mamy cały obraz Aurory, nazywanej przez przyjaciół Roe. Ale Roe ma dość nietypowe hobby…interesuje się morderstwami lat minionych. Zresztą nie jest w tym hobby osamotniona. Jej zainteresowania dzieli jeszcze kilkunastu mieszkańców Lawrenceton, którzy zawiązali klub „Prawdziwe Morderstwa”. Raz w miesiącu spotykają się w celu rozłożenia na czynniki pierwsze kolejną zbrodnię. I wszystko pozostawałoby w granicach normalności, gdyby nie fakt, że w dość specyficznych okolicznościach ginie jedna z członkiń klubu. A jej ciała odnajduje Roe…

Zabójczy seksapil

Wydarzenie to zmienia bieg życia spokojnej mieściny. I oczywiście też życie Roe. Nagle wszystkie spojrzenia zaczynają spoczywać na jej osobie. Zresztą, trzeba przyznać, że Aurora ma wybitnego pecha, bowiem gdy zbrodnie zaczynają następować jedna po drugiej, ona zazwyczaj jest gdzieś obok. To rzuca na nią cień podejrzeń. Na szczęście ma sprzymierzeńca w funkcjonariuszu policji, który jest pewien jej niewinności, jak i pełen podziwu dla jej analitycznego umysłu. Dzięki obcowaniu wśród książek, Aurora ma rozległą wiedzę na temat morderstw różnorakich, a wiedza ta przydaje się na kolejnych etapach prowadzenia śledztwa. Zresztą Roe postanawia też działać na własną rękę i podąża tropem mordercy. Zauważa rzeczy, których policja nie widzi i wyciąga wnioski które są poza zasięgiem detektywów (co potwierdza tezę, że bycie oczytanym zawsze się przydaje). Poza tym, pogoń za zabójcą dodaje jej seksapilu i pewności siebie, co przekłada się na bliższą znajomość ze wspomnianym już policjantem, jak i z innym przedstawicielem płci przeciwnej, żeby było ciekawej - pisarzem kryminałów…

Jak to w kryminałach bywa, w głowie czytelnika pojawia się pytanie – kto zabił? Zatem już udzielam odpowiedzi, otóż mordercą był… Żartuję oczywiście, nie będę Wam zabierała przyjemności z czytania tej porywającej powieści. Choć sposób opisywania zbrodni czasami bywa w niej nieco trywialny, to jednak muszę przyznać, że książka wciąga. I to bardzo. I po tym właśnie rozpoznaje się dobry kryminał…